W powstaniu walczyli święci. Ich historie opisuje w najnowszej książce „Święci 1944. Będziesz miłował” Agata Puścikowska

Czy walcząc na barykadzie, można zostać świętym? Dziennikarka i publicystka „Gościa Niedzielnego” w swojej najnowszej książce o powstaniu warszawskim „Święci 1944. Będziesz miłował” opisuje niezwykłe historie siedmiu osób, które przez Kościół zostały uznane za świętych lub są w drodze na ołtarze.

Książka „Święci 1944. Będziesz miłował” to kolejna po „Siostrach z powstania. Nieznanych historiach kobiet walczących o Warszawę” i „Wojennych siostrach” książka, dotykająca tematyki osób duchownych zaangażowanych w wojenną walkę. „Wielu powstańców walczących z bronią w ręku umierało w opinii świętości. Tym razem napisałam o osobach oficjalnie uznanych przez Kościół za błogosławionych albo których proces beatyfikacyjny się toczy. Jednak, gdy pojawiły się zapowiedzi, że taka książka zostanie opublikowana, czytelnicy zaczęli do mnie pisać i pytali, dlaczego „nie opisałam wujka, cioci – powstańców, którzy umarli w opinii świętości” – mówi w rozmowie z Bogumiłem Łozińskim autorka. Wywiad z autorką ukazał się w najnowszym wydaniu „Gościa Niedzielnego”.

Publicystka podkreśla, że nie jest w stanie powiedzieć, ilu było świętych w powstaniu, jednak jest przekonana, że była to walka dobra ze złem, a powstanie w tym sensie miało charakter mistyczny.

„Nie jestem teologiem, mówię o wydarzeniach, faktach, ludziach, wszystko jest bardzo dobrze udokumentowane i cały czas przebija się tam walka dobra ze złem. To jest w powstaniu tak mocne, tak namacalne, że nie mam wątpliwości o mistycznym wymiarze tej walki” – mówi A. Puścikowska. „Tam, gdzie panowało zło, gdy wydawało się totalne, rodziło się wielkie dobro. W wymiarze symbolicznym, ten wymiar mistyczny udało się, moim zdaniem, pokazać Kubie Szymczukowi, który jest autorem okładki książki. To ikona walczącego miasta...” – dodaje.

Publicystka „Gościa Niedzielnego” wyjaśnia, że w wymiarze mistycznym wszystkich powstańców łączyły słowa odczytane przez ks. Stefana Wyszyńskiego – kapelana powstańczego Radwana III, z nadpalonej kartki, którą do podwarszawskich Lasek przyniósł wiatr z płonącego miasta. Napisane były na niej dwa słowa: „Będziesz miłował”.

„Każdy z powstańców na swój sposób to wezwanie wypełniał, za nie umierał. Co więcej, to jest tak, jakby Warszawa wskazała jemu, i nam wszystkim, drogę na przyszłość, bo przecież Wyszyński, kapelan powstania warszawskiego, później został Prymasem Tysiąclecia, który formował Kościół i Polaków” – mówi w wywiadzie w najnowszym wydaniu „Gościa Niedzielnego”.

Książka zawiera portrety m.in.: Stefana Wyszyńskiego – późniejszego kardynała, Prymasa Tysiąclecia, Michała Czartoryskiego, Józefa Stanka i innych, którzy w czasach największej próby łączyli w sobie chęć pomocy, świętość i bohaterstwo. Wśród świętych 1944 jest także kobieta, matka Czacka, założycielka i przełożona Sióstr Franciszkanek Służebniczek Krzyża, twórczyni ośrodka dla niewidomych w Laskach, która też była niewidoma, i która przeżyła wojnę. Autorka wyjaśnia, na czym polegała jej rola w powstaniu.

„W czasie okupacji Laski były jednym wielkim ośrodkiem konspiracyjnym, tu ukrywali się żołnierze 1939 r., ludzie, których poszukuje gestapo, w tym ks. Wyszyński, a w okolicznych lasach zawiązało się dużo różnych oddziałów AK. Wiedziała, że powstanie wybuchnie, więc się do niego przygotowywano, gromadzono leki, jedzenie, utworzono bardzo dobry szpital polowy, potem powstał drugi. W tym szpitalu rannymi opiekowali się również niewidomi, co wówczas było czymś niezwykłym. To zaangażowanie w powstanie nie było takie oczywiste, przecież mogła odmówić” – mówi autorka, podkreślając, że to, iż zaangażowanie Lasek nie zostało w pełni odkryte przez Niemców, można  rozpatrywać w kategorii cudu

Wśród „swoich” świętych Agata Puścikowska zamieściła także postać ks. Tadeusza Burzyńskiego, którego proces beatyfikacyjny się toczy, jest sługą Bożym.

„Miał bardzo ciekawe życie, harcerz, człowiek energiczny, aktywista, kochał Polskę, wszędzie go było pełno, już w wieku 15 lat pisał też poezje, skończył seminarium w diecezji łódzkiej. W momencie wybuchu powstania mieszkał w domu urszulanek szarych na Tamce na Powiślu. Ten dom jest bardzo ważny, bo w nim kwaterowała m.in. płk. Maria Wittek, przewijało się dużo osób zaangażowanych w Armię Kajową, niektóre urszulanki były zaprzysiężone w AK. Tam też mieszkał ks. Jan Zieja, który był kapelanem sióstr i miał być kapelanem powstańczym. Ks. Burzyński zastąpił ks. Zieję, który poszedł do powstania, i został kapelanem sióstr. W momencie wybuchu walk, odprawiał nabożeństwo w kaplicy urszulanek. Gdy po godzinie były pierwsze ofiary, siostry – sanitariuszki, pobiegły, aby ratować rannego. Zostały natychmiast obrzucone przez Niemców granatami: cztery zginęły, jedna cudem ocalała. Z nimi wybiegł Burzyński, który nie musiał tego robić, ale chciał udzielić sakramentów rannemu. Gdy to robił, dosięgły go kule. Udało się go przenieść do domu sióstr, gdzie umarł. To pokazuje, że ten człowiek był absolutnie oddany Bogu i ludziom” – wyjaśnia w wywiadzie Agata Puścikowska.

Dziennikarka przyznała, że nie wie, czy spuścizna świętych z powstania wpływa na postawę współczesnych Polaków. „Nie potrafię ocenić, jak wpływa na nas, ale wiem, że jeśli wczytamy się w ich biografie i któraś do nas przemówi, to możemy być lepszymi, pełniejszymi, bardziej uformowanymi ludźmi. I nie tylko na poziomie religijnym, ale na poziomie uniwersalnym, czysto ludzkim” – podkreśliła.

Źródło: Gość Niedzielny

 

Godło i barwy RPProjekt finansowany ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w ramach konkursu Polonia i Polacy za Granicą 2023. Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama