Gdy Kościół odda mnie w ręce Boga, na pewno nie zbłądzę. W Siedlcach konsekrowano sześć wdów

Konsekracja jeszcze ściślej zjednoczy mnie z moim Oblubieńcem – Jezusem, a jednocześnie wciąż pozostanę córką, mamą i babcią, która zawsze będzie przy swoich bliskich i im pomoże – mówi Anna Pucyk, jedna z wdów konsekrowanych w siedleckiej katedrze.

Potrzeba świadków

Potrzebujemy świadków, którzy będą mówili o Bogu, Kościele, swojej miłości do Niego. Mam nadzieję, że błogosławione wdowy staną się czytelnym znakiem obecności Kościoła w życiu współczesnego świata i swoich najbliższych – podkreślał podczas Mszy św. bp Kazimierz Gurda, który 23 listopada w siedleckiej katedrze konsekrował sześć wdów.

Helena Chaciak z parafii Bożego Ciała i Henryka Romaniuk z parafii św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Siedlcach, Ewa Chudek z parafii Trójcy Świętej w Wiśniewie, Maria Owczarczyk z parafii św. Jana Chrzciciela w Górznie, Anna Pucyk z parafii Nawiedzenia NMP w Domanicach i Stanisława Sobiczewska z parafii św. Jakuba Apostoła w Przesmykach przygotowywały się do tego dnia kilka lat, choć – jak przyznają – pragnienie konsekracji kiełkowało w ich sercach od dawna. W tym wyjątkowym momencie towarzyszyli im bliscy, przyjaciele, a także kapłani i proboszczowie parafii, z których pochodzą wdowy.

Stan ten – jak przypomniał odpowiedzialny za formację do indywidualnych form życia konsekrowanego ks. Sebastian Bisek – jest jedną z form życia konsekrowanego, którego różnorodność Kościół przyrównuje do drzewa o wielu gałęziach i przynoszącego obfite owoce. „Wdowy składające wieczysty ślub czystości przeżywanej jako znak królestwa Bożego poświęcają się modlitwie i służą Kościołowi, żyjąc w świecie swoim specyficznym charyzmatem. Składają przyrzeczenie życia w tym stanie, aby zachowując czystość i całkowicie oddając się Bogu, jeszcze bardziej miłować Chrystusa i lepiej służyć bliźnim – zarówno w swojej rodzinie, jak i wspólnocie parafialnej. Powinny oddawać się modlitwie, dziełom miłosierdzia, apostolstwu i pokucie. Szczególną troską winny otaczać ludzi chorych i w podeszłym wieku” – przybliżył posługę i zobowiązania wdów konsekrowanych ks. S. Bisek. Natomiast bp K. Gurda podkreślił, że stan ten był już popularny w starożytności i dzisiaj również zaczyna być doceniany przez wspólnotę Kościoła.

Wezwani do dawania świadectwa

W homilii bp Kazimierz podkreślał, że dzisiaj ludzie należący do Kościoła powinni często mówić o Bogu i Jego obecności w życiu. „Jesteśmy wezwani do dawania świadectwa o tym, że widzimy nasze życie – tu, na ziemi, i po śmierci – tylko razem z Nim. Świat, w którym żyjemy, stara się zapewnić nam materialny dobrobyt. Wielu jest takich, którzy zdobyli pokaźne środki, ale mimo dostatku nie widzą sensu swego życia. Właśnie tym ludziom potrzebne jest świadectwo, że tylko Bóg nadaje mu sens – zarówno tym, którzy deklarują, że w Boga nie wierzą, jak i tym, którzy twierdzą, iż są chrześcijanami, ale Boga i Chrystusa nie znają i żyją tak, jakby Go nie było. Takich osób jest dzisiaj coraz więcej – zauważył, dodając, iż są to czasami nasi bliscy, którym wydaje się, że Bóg jest zbędny i sami sobie ze wszystkim poradzą. „To właśnie im – córkom, synom, wnukom – mamy i babcie powinny przypominać o konieczności obecności Boga w ich życiu. W świecie, który to kwestionuje, trzeba stać się świadkiem Jego mądrości i miłości” – wskazywał.

Bóg zawsze łączy

W dalszej części bp K. Gurda nawiązał do odczytanej Ewangelii wg św. Łukasza, w której Jezus odpowiada na pytanie saduceuszów o zmartwychwstanie. „Oni nie wierzyli w nie, dlatego wymyślili opowiadanie o kobiecie mającej siedmiu mężów, pytając Jezusa, którego z nich będzie żoną po zmartwychwstaniu. On ujawnił tę tajemnicę: «Ci, którzy uznani zostaną za godnych udziału w świecie przyszłym i powstaniu z martwych, ani się żenić nie będą, ani za mąż wychodzić. Już bowiem umrzeć nie mogą, gdyż są równi aniołom i są dziećmi Bożymi, będąc uczestnikami zmartwychwstania». Po zmartwychwstaniu jeszcze bardziej niż teraz będziemy dziećmi Boga, które będą się karmić tylko Jego miłością, nią żyć, cieszyć się, obdarowywać” – wyjaśnił biskup, zaznaczając, iż w tej perspektywie wdowy przyjmujące błogosławieństwo Kościoła widzą swoich mężów, z którymi spotkają się po swojej śmierci. „Wstąpienie do stanu wdów nie niszczy tego związku, ale jeszcze bardziej go umacnia i pokazuje, że warto żyć dla kogoś drugiego, według nauki Jezusa, pozostać mu wierną, zachować Jego przykazania. Bóg jest zawsze tym, który łączy, daje życie. Ono nie kończy się wraz ze śmiercią. Dla chrześcijanina jest ona bramą do nowego życia: wiecznego, do zmartwychwstania” – przypomniał bp Gurda.

Następnie zauważył, że pewnie wielu zastanawia się, jaki sens ma błogosławieństwo, którego Kościół udziela wdowom, jaką misję mają w nim do wypełnienia. „Mam nadzieję, że umocni je ono jeszcze bardziej w wierze i uzdolni do mówienia o Bogu, który był, jest i pozostanie ich opoką; do dawania świadectwa o szczęściu, jakie płynie z Jego obecności w ich życiu doczesnym. Mamy nadzieję, że przez swą modlitwę będą pomocą w odnalezieniu Boga tym, którzy Go zgubili, staną się czytelnym znakiem obecności Kościoła w życiu współczesnego świata i swoich najbliższych. Dzisiaj szczególnie potrzeba nam świadków, którzy będą mówili o Bogu, o Kościele, o swojej miłości do Niego” – podsumował bp K. Gurda.

Pan wezwał was

Po homilii rozpoczął się obrzęd błogosławieństwa, podczas którego kandydatki wyraziły swoją wolę zrealizowania wyznaczonych zadań w stanie wdowieństwa, odpowiadając na pytania stawiane przez biskupa: Drogie siostry, Pan wezwał was, abyście dzisiaj publicznie wyraziły swoją wolę ściślejszego z Nim zjednoczenia przez wejście w stan wdów pobłogosławionych i w ten sposób były we wspólnocie Kościoła oczekującego na powrót Boskiego Oblubieńca – tymi słowami zwrócił się do każdej z wdów bp K. Gurda, a następnie zapytał: „Czy chcesz wejść do stanu wdów, aby podjąć wezwanie do jeszcze gorliwszego udziału w pełnieniu prorockiej, kapłańskiej i królewskiej misji Chrystusa, w którą zostałaś włączona przez chrzest? Czy chcesz naśladować Chrystusa, żyjąc w czystości i całkowitym posłuszeństwie woli Bożej? Czy chcesz trwać na modlitwie i czynić pokutę, mając za wzór święte wdowy, aby w ten sposób wypraszać miłosierdzie Boże dla Kościoła i świata? Czy chcesz z ochotą pełnić uczynki miłosierdzia wobec swoich bliskich i wszystkich potrzebujących pomocy, kierując się miłością, która jest cierpliwa, wszystko znosi i wszystko przetrzyma? Czy chcesz ofiarować trudy i cierpienia za zbawienie własne i innych?”

Po odśpiewaniu hymnu do Ducha Świętego biskup wypowiedział uroczystą modlitwę błogosławieństwa oraz wręczył znaki przynależności do stanu konsekrowanego: krzyż i księgę Liturgii godzin, mówiąc: „Droga siostro, przyjmij krzyż i wpatruj się zawsze w Chrystusa Pana. Niech On leczy twoje rany i dodaje radości twojemu życiu, a twoje posługiwanie w Kościele uczyni ofiarą miłą Bogu. Przyjmij też księgę modlitwy Kościoła, niech chwała Pana nieustannie rozbrzmiewa w twoim sercu, a z twoich ust płynie błaganie o zbawienie całego świata”.

Następnie wdowy odmówiły modlitwę za swoich zmarłych małżonków.

W Kościele jest miejsce dla wszystkich

Na zakończenie Mszy św. wdowy zwróciły się do bp. K. Gurdy ze słowami wdzięczności za to, że Kościół w sposób szczególny je przygarnia i wskazuje im drogę modlitwy, pokuty i bezinteresownej służby. „Nadaje przez to głęboki sens naszemu cierpieniu i osamotnieniu. Naśladując ewangeliczną wdowę, pragniemy wrzucić do skarbony Kościoła nasz ślub czystości i posłuszeństwa woli Bożej, a także modlitwę, pokutę i czyny miłosierdzia. Mamy pełną świadomość, że konsekracja nie jest naszą sprawą prywatną, że przez szczególne związanie z Chrystusem mamy przynosić owoce Kościołowi. Dlatego oczekując na spotkanie z naszymi małżonkami, pragniemy być do końca naszych dni widocznym znakiem paschalnej nadziei” – powiedziały.

Wdowy dziękowały także ks. S. Biskowi odpowiedzialnemu za formację do indywidualnych form życia konsekrowanego. „Księże Sebastianie, przez trzy lata szlifowałeś nasze dusze, by były godne ofiarowania Panu. Starannie przygotowane konferencje, Eucharystie i wspólne modlitwy w gruncie rzeczy sprowadzały się do jednego: jak naśladować Jezusa” – podkreśliły.

Bp K. Gurda podsumował, że we wspólnocie Kościoła jest miejsce dla wszystkich: biskupów, księży, sióstr zakonnych, indywidulanych form życia zakonnego, w tym wdów. „Wszyscy stanowimy jeden Kościół, w którym jest obecny Chrystus” – podkreślił.

W diecezji siedleckiej jest teraz 19 wdów konsekrowanych, a kolejne trzy kandydatki przygotowują się do tego stanu.

ŚWIADECTWA

Ewa Chudek

parafia Trójcy Świętej w Wiśniewie

Moja droga do konsekracji była dość długa i kręta. Pochodzę z warszawskiej rodziny oficerskiej. W czasach PRL-u żołnierzy i ich bliskich obowiązywały pewne ograniczenia. Ja jednak raz w tygodniu chodziłam do kościoła i uczęszczałam na religię jako dziecko. Jednak niewiele z tego rozumiałam, brakowało mi również wiedzy. Kiedy byłam już dorosła, chodziłam do oo. kapucynów na ul. Miodową, gdzie uczestniczyłam w spotkaniach Grupy Modlitewnej o. Pio, dzięki któremu jeszcze bardziej zbliżyłam się do Boga. Ale nie tylko święty z Pietrelciny przyczynił się do tego. Gdy pewnego wieczoru stałam na przystanku przy ul. Miodowej, podeszła do mnie kobieta. Trzymała w ręku miedjugorski różaniec. Oprócz mnie i jej nikogo tam nie było. Spojrzała na mnie, mówiąc: „Dałabym komuś ten różaniec”. Zamiast jej odpowiedzieć, uśmiechnęłam się, spojrzałam w górę i pomyślałam: „Dobrze, Maryjo, już do Ciebie jadę”, bo nie było to pierwsze zaproszenie od Matki Bożej w moim życiu. Pojechałam i wróciłam jako zupełnie inny człowiek. Rodzina i znajomi mówili: „Niby to ty, ale jak nie ty”. Zaczęłam chodzić codziennie do kościoła, a wcześniej, tuż po pielgrzymce, dosłownie padłam przed obrazem Jezusa Miłosiernego, choć o tym przymiocie Boga również niewiele wtedy wiedziałam, i, mając na myśli swoje dwa dyplomy ukończenia studiów, powiedziałam: „Po co mi one, skoro nie znam Ciebie”. Od tamtej pory wręcz chłonęłam wiedzę o Bogu, intensywnie się modliłam, dużo czytałam. To był 2005 r. - rok, w którym się nawróciłam, czyli – jak mówi św. Paweł – narodziłam się powtórnie.

W 2020 r. przeprowadziłam się z Warszawy na wieś do Wiśniewa, a pół roku później zmarł mój mąż. Podczas pierwszej spowiedzi po jego pogrzebie oddałam się Bogu. Zaczęłam nawet myśleć o zakonie. Tylko który przyjąłby kobietę po siedemdziesiątce? Wtedy w moje ręce wpadł egzemplarz „Echa”, gdzie pisano o stanie wdów. Stwierdziłam, że to jest to, czego szukam. Zadzwoniłam do ks. S. Biska. Zaproponował, abym rozpoczęła przygotowanie. Formacja trwała niecałe trzy lata.

Co zmieni konsekracja w moim życiu? Jestem człowiekiem, który idzie pod prąd. Zatem kiedy współczesny świat walczy z Bogiem, jak Go popieram. Przede wszystkim jednak On jest mi tak bliski, że daje pewność dobrego wyboru: gdy Kościół odda mnie w ręce Boga, na pewno nie zbłądzę.

Henryka Romaniuk

parafia św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Siedlcach

Nie mam wątpliwości, że do stanu wdów zaprowadził mnie sam Duch Święty. Tydzień po śmierci mojego męża na swoją konsekrację zaprosiła mnie pochodząca z mojej parafii Luba Niewińska. Po Mszy św. na spotkaniu w bursie podszedł do mnie proboszcz i powiedział: „Pani Heniu, teraz pani kolej”. Byłam jednak na świeżo po pogrzebie męża, z którym przeżyłam 43 lata, i przyznam szczerze, nawet nie chciałam się nad tym zastanawiać. Po pewnym czasie Luba zaproponowała mi, bym pojechała z nią na spotkanie wdów konsekrowanych i kandydatek do tego stanu. Zgodziłam się i bardzo mi się spodobało, a kiedy zaczęłam myśleć, że może rzeczywiście to także moje powołanie, przyszła pandemia. Miałam więc czas od namysłu. Potem spotkania przeniosły się do parafii św. Stanisława w Siedlcach i kiedy sądziłam, iż podjęłam decyzję, pojawiły się wątpliwości. Postanowiłam poradzić się bliskiego mi księdza, wysłuchał mnie spokojnie i na koniec powiedział: „Ja na pani miejscu oddałbym się Panu Jezusowi”. Podbudowało mnie to, ale znowu pojawiły się rozterki. Było to tuż przed wyjazdem do Ameryki, gdzie mieszka moja córka. Tam, za oceanem, spotkałam polskiego księdza, któremu zwierzyłam się ze swoich planów, a on bez słowa mnie pobłogosławił. Po powrocie postanowiłam: teraz albo nigdy. Kiedy w końcu zyskałam pewność, że to droga dla mnie, powiedziałam dzieciom. Przyjęły moją decyzję ze zrozumieniem.

Obrzęd błogosławieństwa wdów to dla mnie pieczęć, jaką Bóg postawił na moim sercu. Uświadomiłam sobie, że On sam zaprasza mnie, bym była jeszcze bliżej Niego.

Stanisława Sobiczewska,

parafia św. Jakuba Apostoła w Przesmykach

Jestem wdową od ponad 27 lat. Po śmierci męża jeszcze bardziej przybliżyłam się do Boga. Rozkochałam się w modlitwie, jeździłam na pielgrzymki. Kiedy przeczytałam w „Echu” o formacji przygotowującej do wdowieństwa konsekrowanego, wiedziałam, że Pan Jezus tam właśnie mnie wzywa, pokazując możliwość nadania mojemu życiu właściwego sensu. Napisałam, a potem pojechałam na pierwsze spotkanie, które prowadził wówczas ks. kan. Marek Matusik. Później zaczął nas przygotowywać ks. S. Bisek. Ostatni etap mojego życia pragnę poświęcić Bogu jeszcze bardziej niż dotychczas. Być bliżej Pana przez modlitwę i pokutę. Dziękuję za to powołanie.

Helena Chaciak

parafia Bożego Ciała w Siedlcach

Pan Bóg ma swoje sposoby, by przyprowadzić człowieka do siebie i pomóc mu rozeznać swoje powołanie. Tak było ze mną. Sąsiadka Krysia Wąsowska, która sama jest wdową konsekrowaną, zaproponowała, bym poszła z nią na spotkanie do kościoła św. Stanisława, ale do końca nie powiedziała mi właściwie, co na nim będzie. Na miejscu okazało się, że to formacja dla wdów i kandydatek do konsekracji. Wtedy po raz pierwszy usłyszałam o tym stanie. Zaintrygowało mnie to. Poszłam na następne spotkanie, potem na kolejne i moje serce zaczęło mocniej bić dla Pana Boga. Stopniowo zaczęło rodzić się pragnienie pójścia tą drogą. Mimo to pod koniec formacji, sama nie wiem dlaczego, zaczęłam się wahać. Pomodliłam się jednak o światło do Ducha Świętego i zyskałam pewność, że chcę powiedzieć Panu Bogu „tak”. Przyznam, że na początku moi bliscy byli trochę zszokowani moją decyzją, ale wynikało to z tego, że też nic nie wiedzieli o konsekrowanym wdowieństwie. Jak wielu ludzi myśleli, że wiąże się to życiem zakonnym i noszeniem habitu. Kiedy wytłumaczyłam im, na czym polega to powołanie, że będę więcej czasu spędzać na modlitwie, rekolekcjach czy bardziej zaangażuję się w życie parafii, ale nadal pozostanę mamą i babcią, przyjęli to ze zrozumieniem.

Dzięki konsekracji czuję się zaproszona i powołana przez Jezusa do tego, by jeszcze bardziej być dla ludzi. Chcę Mu służyć z radością w mojej rodzinie, wspólnocie parafialnej, środowisku, w którym żyję, w Kościele i wszędzie tam, gdzie On mnie pośle.

Anna Pucyk

parafia Nawiedzenia NMP w Domanicach

Chciałabym powiedzieć, że przypadek sprawił, iż spotkałam osobę, dzięki której trafiłam na spotkanie formacyjne dla kandydatek do stanu wdów, ale przecież u Pana Boga nie ma przypadków. Podczas zjazdu apostolatu Margaretka poznałam Małgosię, która była już po konsekracji. Opowiadała o sobie, swoim życiu, a mnie coraz bardziej to intrygowało. Pewnego dnia powiedziała: „Chodź ze mną na spotkanie, to sama się przekonasz”. Pojechałam i zostałam na prawie cztery lata. W tym czasie byłam też dekanalną zelatorką Żywego Różańca, co pochłaniało trochę czasu. Zdarzało się, że spotkania pokrywały się rekolekcjami, dlatego ks. S. Bisek stwierdził, że powinnam wybrać, bo nie da się być w dwóch miejscach jednocześnie. W międzyczasie zmieniono radę, co uznałam za kolejny znak od Boga i całkowicie zaangażowałam się w przygotowania do konsekracji. Jednak gdy ks. Sebastian powiedział, że jestem gotowa, zaczęłam mieć obawy. Z jednej strony wiedziałam, że nic się nie zmieni, nadal będę blisko Boga, ale tak po ludzku pojawiły się wątpliwości. Szybko jednak minęły, bo przecież Kościół błogosławi ten stan. To wielki dar, z którego płyną łaski. Wierzę, że konsekracja jeszcze ściślej zjednoczy mnie z moim Oblubieńcem – Jezusem, a jednocześnie wciąż pozostanę córką, mamą i babcią, która zawsze będzie przy swoich bliskich i im pomoże. Jednak od tej pory moje serce będzie otwarte jeszcze szerzej – na cały Kościół, świat.

Maria Owczarczyk

parafia św. Jana Chrzciciela w Górznie

O tym, że w Kościele istnieje stan wdów konsekrowanych, wiedziałam od mojej cioci z diecezji szczecińskiej, która sama do niego należy. Wtedy jednak byłam jeszcze mężatką i nie sądziłam, że niedługo sama zostanę wdową. Mąż zmarł w 2020 r. Przeżyliśmy razem prawie 43 lata. Byliśmy zgodnym i dobrym małżeństwem, oboje związani z Kościołem. Jego śmierć pokazała mi, że wdowieństwo to trudne doświadczenie. Nie mogłam sobie poradzić z rozstaniem i tęsknotą. Szukałam ukojenia, dlatego już kilka miesięcy później pojechałam na pierwsze spotkanie formacyjne. Dzieci, choć też związane z Kościołem, trochę się obawiały, że je zostawię i pójdę do zakonu, bo nie wiedziały, na czym polega konsekrowane wdowieństwo.

Formacja trwała prawie cztery lata. Podczas jednej ze spowiedzi usłyszałam, że Bóg ma dla mnie ważne zadanie. Te słowa dodały mi skrzydeł, wzmocniły mnie.

Dzień konsekracji był jednym ze szczęśliwszych w moim życiu. Czuję opiekę i wiem, że nie jestem sama. To ogromna łaska.

Źrodło: Echo Katolickie 48/2024

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama