„W ostatniej korespondencji pana prokuratora otrzymałam informację, (że) jeśli nie mam gdzie przebywać, to mogę wynająć sobie mieszkanie” – mówi była urzędniczka Ministerstwa Sprawiedliwości. Karolina Kucharska spędziła w areszcie 7 miesięcy.
W telewizji wpolsce24.pl Kucharska została zapytana, kiedy po raz ostatni widziała się ze swoim narzeczonym. Odpowiedziała, że jest on świadkiem w sprawie.
„W związku z tym decyzją sądu nie mam możliwości widzenia się z narzeczonym. Zresztą moje życie po wyjściu z aresztu diametralnie się zmieniło, gdyż to nie tylko brak możliwości kontaktu z narzeczonym, brak możliwości wejścia do swojego mieszkania, zablokowane wszystkie rachunki bankowe, nie mogę wypłacić ani złotówki. Będąc w areszcie straciłam pracę” – wyliczała. W resorcie sprawiedliwości pracowała od 2010 r. do 2020 r. Funkcję ministra sprawowali wtedy kolejno: Krzysztof Kwiatkowski, Jarosław Gowin, Marek Biernacki, Cezary Grabarczyk, Borys Budka i Zbigniew Ziobro.
Może pani sobie wynająć
Była urzędniczka powiedziała też, że jej mama była na jej utrzymaniu, ponieważ jest osobą niepełnosprawną, która wymaga stałej rehabilitacji.
„I nawet, jak wczoraj byłam w placówce bankowej, żeby dowiedzieć się o stan mojego konta, to moim wielkim zaskoczeniem było to, że całość środków zgromadzonych na rachunku bankowym jest zajęta, ale nagle mam też ponad dwa miliony złotych na minusie i po pierwsze nigdy w życiu nie dysponowałam takimi środkami, a po drugie nawet osoby, które prawomocnym wyrokiem sądu są zobligowane do spłaty jakichś środków finansowych, to zostawia im się minimum środków, żeby ktoś mógł przeżyć. A ja nie mogę wypłacić z rachunku bankowego ani złotówki i dodatkowo jakiekolwiek środki, które będą wpływały na rachunek bankowy, są z automatu zablokowane” - tłumaczyła. Dodała, że ma kredyt hipoteczny za mieszkanie, w którym nie może przebywać.
Na pytanie, czy prokurator Piotr Woźniak dał możliwość wynajęcia mieszkania, Kucharska powiedziała, że „to jest chyba chichot losu, bo w ostatniej korespondencji od pana prokuratora właśnie otrzymałam informację, (że) jeśli nie mam gdzie przebywać, to mogę wynająć sobie mieszkanie”.
„Tylko tak naprawdę nie mam za co – podsumowała. – Bardzo się cieszę, że wyszłam na wolność, ale uważam, że doświadczam pewnego rodzaju szykan i represji”.
Kucharska odniosła się też do kwestii swoich zeznań.
„Chciałabym absolutnie zdementować fakt, że nie składałam wyjaśnień, gdyż jest to kilka godzin wyjaśnień na kilkudziesięciu stronach. Są to szczegółowe wyjaśnienia w odniesieniu do poszczególnych kwestii” – relacjonowała.
Mówisz, czy siedzisz?
Zdradziła także, jak wyglądała jej rozmowa z prokuratorem Woźniakiem w czerwcu, kiedy zeznawała po raz pierwszy.
„Zanim jeszcze pojawili się moi obrońcy, pan prokurator podszedł do mnie i zapytał się, czy przyznaje się do winy i czy będę składała wyjaśnienia, niejako mówiąc, że dalsze zarzuty zalezą od tego, jaka będzie treść moich wyjaśnień. Trochę mnie to zaskoczyło” – opowiadała. Oceniła, że jej zeznania były rzeczowe i merytoryczne.
„W pewnym momencie zostały one przerwane przez pana prokuratora i na główny plan przeszedł temat związany z postawieniem mi nowych zarzutów i w czerwcu zostały mi postawione te nowe zarzuty i od czerwca do sierpnia zarówno moi obrońcy, jak i ja dopytywaliśmy się o kontynuację, bo ja wtedy w czerwcu nie skończyłam składać swoich wyjaśnień i chciałam je uzupełnić i poruszyć inne wątki” – mówiła. Jak stwierdziła, jej obrońca wystosował pismo do prokuratury, żeby jej wyjaśnienia były jawne.
Kamera 24 h
Na koniec Karolina Kucharska odniosła się do traktowania podczas pobytu za kratami.
„Najbardziej uderzające dla mnie były te pierwsze trzy dni na «dołku», gdzie nie było żadnej funkcjonariuszki kobiety, tylko byli tam sami mężczyźni, którzy towarzyszyli mi przy każdej czynności, czyli nawet w momencie, kiedy byłam w toalecie. Widziałam mężczyznę, który przez okienko w drzwiach patrzy na mnie, więc to było dla mnie niekomfortowe i to nawet bardzo. Uważam, że różnego rodzaju szykany były stosowane przez cały okres mojego osadzenia w areszcie tymczasowym i tutaj kluczowe było zapalanie światła średnio co dwie godziny. Z kolei nad głową miałam kamerę, która mnie obserwowała przez 24 godziny na dobę” – opowiadała.
Źródło: wpolityce.pl