26 listopada zmarł w Bejrucie były przełożony generalny Towarzystwa Jezusowego. Rządził największym męskim zakonem na świecie przez ponad 24 lata.
O. Peter-Hans Kolvenbach SJ miał 87 lat. Był on przełożonym generalnym Towarzystwa Jezusowego przez ponad 24 lata. Choć jezuiccy generałowie wybierani są na tę funkcję dożywotnio, to jednak istnieje możliwość złożenia urzędu za zgodą Papieża. O. Kolvenbach uzyskał taką zgodę od Benedykta XVI w czerwcu 2005 r., po czym zwołana do Rzymu Kongregacja Generalna jego rezygnację przyjęła. Po ustąpieniu z urzędu o. Kolvenbach powrócił do swej prowincji Bliskiego Wschodu. Zamieszkał w Bejrucie i prowadził życie zwykłego jezuity.
Specjalny telegram kondolencyjny na ręce obecnego przełożonego generalnego Towarzystwa Jezusowego o. Artura Sosy SJ wystosował Ojciec Święty. Przekazał w nim wyrazy współczucia dla całej rodziny zakonnej jezuitów. Podkreślił też przywiązanie o. Kolvenbacha do Chrystusa i Jego Ewangelii, które związane było z hojnym sprawowaniem powierzonego mu urzędu w duchu służby dla dobra Kościoła. Franciszek łączy się w modlitwie za zmarłego, wypraszając dla niego łaski Bożego Miłosierdzia.
O. Kolvenbach był wybitnym intelektualistą i poliglotą, a przy tym człowiekiem wielkiej prostoty ducha i pokory. O wyjątkowości tej postaci jego wieloletni asystent ds. Europy Środkowej i Wschodniej ks. Bogusław Steczek SJ mówił w rozmowie z Radiem Watykańskim.
„O. Peter-Hans Kolvenbach był niezwykłym człowiekiem i – jak mówiliśmy – łatwiej go było podziwiać, niż naśladować. Słynął z niemal krańcowego ubóstwa. Jego skromne mieszkanie świeciło pustką. Spał na cienkim materacu na podłodze. Wstawał przed trzecią nad ranem i pierwsze, najlepsze godziny poświęcał na modlitwę i sprawowanie dosyć długiej Liturgii we wschodnim obrządku ormiańskim. Miał genialną pamięć. Był tytanem pracy i poliglotą. Codziennie rano i przed południem spotykał się ze swymi najbliższymi współpracownikami, a potem przyjmował gości. Godziny popołudniowe i wieczorne zajmowała mu korespondencja – olbrzymia, biorąc pod uwagę scentralizowany charakter zakonu, którym kierował ponad dwadzieścia cztery lata. Sporo podróżował, by odwiedzać oraz inspirować dwudziestotysięczną armię jezuitów pracujących w stu kilkudziesięciu krajach. Odwiedził również kilka razy Polskę. W 2002 r. wziął udział w uroczystościach beatyfikacji o. Jana Beyzyma, «posługacza trędowatych» na Madagaskarze” – powiedział ks. Steczek.
lg/ rv