Papież wie, jaka jest rzeczywista sytuacja na Bliskim Wschodzie. I dlatego właśnie w ubiegłą niedzielę wezwał do modlitwy o wewnętrzną stabilizację.
Liban nie może stać się areną wojny między bliskowschodnimi mocarstwami – podkreśla po powrocie z Arabii Saudyjskiej kard. Bechara Boutros Raï najważniejszy zwierzchnik chrześcijański w Libanie. Przyznaje on, że sytuacja w jego kraju jest krytyczna.
Iran za pośrednictwem Hezbollahu silnie ingeruje w wewnętrzne sprawy Libanu. Masowa obecność syryjskich uchodźców narusza demograficzną równowagę. Aktualny premier podał się do dymisji, przebywając na terenie Arabii Saudyjskiej, co jest nie zgodne z konstytucją – wylicza maronicki patriarcha.
Jeśli nic się nie zmieni, Liban padnie ofiarą sunnicko-szyickego konfliktu. Dlatego bardzo ważne jest, że w obronie Libanu wystąpił w ubiegłą niedzielę Papież Franciszek, prosząc o modlitwę w intencji naszej ojczyzny – mówi kard. Raï.
„Ojciec Święty dobrze zna sytuację i wie, że Liban zawsze był pod silnym wpływem tego, co dzieje się na Bliskim Wschodzie. Papież dobrze rozumie, że wojna na Bliskim Wschodzie jest wojną między Arabią Saudyjską i Iranem, między sunnitami i szyitami. I ta wojna trwa nadal, a uchodźcy zalewają nasz kraj. Ojciec Święty wie, jaka jest rzeczywista sytuacja na Bliskim Wschodzie. I dlatego właśnie w ubiegłą niedzielę wezwał do modlitwy o wewnętrzną stabilizację w Libanie, bo nasz kraj, jak zawsze powtarzali papieże, a w szczególności św. Jan Paweł II, ma szczególną rolę do odegrania w tym regionie. Jest to jedyny kraj w regionie, gdzie chrześcijanie i muzułmanie potrafili oddzielić religię od państwa, stworzyć państwo demokratyczne. Papież Franciszek zdaje sobie z tego sprawę, a że kryzys polityczny się pogłębia, wyszedł z inicjatywą modlitwy, aby Liban zachował swą rolę i swe orędzie w regionie” – powiedział Radiu Watykańskiemu kard. Raï.
kb/ rv