Doświadczana była aż do końca swojego życia poprzez ogromne cierpienia spowodowane chorobą. A jednak przeżywała je nie tracąc odwagi, siły i pogody ducha. W ten sposób wyniesioną dziś na ołtarze Paweł Pasierbek SJ wspomina prefekt Kongregacji do spraw Kanonizacyjnych.
Uroczystość odbyła się w katedrze w Forlì, w północno-wschodnich Włoszech.
Benedetta Porro urodziła się przed II wojną światową, w 1936 r., i chorowała na chorobę Heinego-Medina, którą zresztą sama, jako studentka medycyny, zdiagnozowała. Choroba ta powoli odbierała jej wszystko: słuch, możliwość poruszania się, mówienia i widzenia. Z rodziną wypracowała swój alfabet, by móc się porozumiewać. W tym wszystkim nigdy nie straciła wiary, wręcz przeciwnie, dla wielu przyjaciół, którzy ją odwiedzali zawsze była umocnieniem i wsparciem.
Watykański hierarcha zapytany o sens owego cierpienia podkreślił, że na zawsze pozostanie ono tajemnicą, której Bóg nadaje szczególną wartość. To tajemnica Krzyża, który świat pragnie odrzucić, a Bóg go wywyższa.
Kard. Becciu wskazał także na aktualność przesłania płynącego z życia i śmierci bł. Benedetty.
Nasze życie nie należy do nas, jest darem Boga
“Należy mieć nadzieję, że to przesłanie spowoduje wyłom we współczesnej mentalności, która nie rozumie i nie akceptuje takiego życia i postawy – stwierdził w wywiadzie dla Radia Watykańskiego kard. Becciu. - W świecie, w który ciągle stara się upowszechniać praktykę tzw. «słodkiej śmierci», eutanazji, taka osoba jak Benedetta, zdaniem niektórych, nie ma nic do zaproponowania. Lepiej unikać tak wielkiego cierpienia, więc pomóżmy jej umrzeć! To życie jednak i jej świadectwo powinno nas zawstydzić i przypomnieć nam, że nasze życie nie należy do nas, ale jest darem od Boga i powinniśmy je przeżyć aż do końca. I jeśli jest dobrze przeżywane staje się przesłaniem: przesłaniem dla całej ludzkości. Wydaje mi się, że Benedetta staje się przykładem tego bogactwa i piękna.”
Źródło: www.vaticannews.va