"Nie pozwólcie, żebyśmy w naszej walce pozostali sami" - apeluje Aleksander Białacki, lider Centrum Obrony Praw Człowieka "Wiosna" w Mińsku. W specjalnym wywiadzie dla KAI Białacki mówi m. in. o tym dlaczego Białorusini wyszli na ulice, jaka jest rola młodego pokolenia w protestach, możliwych scenariuszach dalszych wydarzeń, roli Moskwy w tym co się dzieje, postawy Kościołów oraz jak społeczność międzynarodowa powinna pomagać Białorusi.
Lider białoruskiej opozycji: Nie pozwólcie, żebyśmy w naszej walce pozostali sami! (wywiad)
"Nie pozwólcie, żebyśmy w naszej walce pozostali sami" - apeluje Aleksander Białacki, lider Centrum Obrony Praw Człowieka "Wiosna" w Mińsku. W specjalnym wywiadzie dla KAI Białacki mówi m. in. o tym dlaczego Białorusini wyszli na ulice, jaka jest rola młodego pokolenia w protestach, możliwych scenariuszach dalszych wydarzeń, roli Moskwy w tym co się dzieje, postawy Kościołów oraz jak społeczność międzynarodowa powinna pomagać Białorusi.
Białoruskie Centrum Obrony Praw Człowieka "Wiosna" zostało uhonorowane Nagrodą Orła Jana Karskiego. Decyzją Kapituły Nagrody imienia legendarnego emisariusza Polskiego Państwa Podziemnego wyróżnienie przyznano za "długoletnią obronę praw ludzkich, godności i demokracji oraz budowanie świadomości społecznej, że żadna dyktatura nie jest wieczna".
Publikujemy tekst rozmowy:
Waldemar Piasecki (KAI): Jest Pan legendarnym liderem opozycji demokratycznej walczącym ćwierć wieku o prawa ludzkie i obywatelskie oraz miejsce Białorusi w rodzinie wolnych państw i narodów. Co Pan czuje dziś, kiedy na ulice Mińska wychodzi pół miliona ludzi krzyczy dyktatorowi "Uchodi!"?
Aleksandr Białacki: Czuję radość i niepokój. Cieszę się, że wysiłki moje i moich kolegów nie poszły na marne. Było wiele lat, kiedy społeczeństwo było zastraszane i wydawało się, że nasza praca nie przynosi pozytywnych rezultatów. Przekonaliśmy innych i sami sobie wierzyliśmy, że trzeba głośno mówić o łamaniu praw człowieka na Białorusi, o zaginionych politykach, o więźniach politycznych, o fałszowaniu wyborów. Wierzyliśmy, że prędzej czy później dojdziemy do demokratycznej i niepodległej Białorusi. W autorytarnym państwie nasze głosy nie były zbyt słyszalne. Ale teraz sytuacja polityczna zaczęła się zmieniać i cieszę się, że nasza praca nie była daremna. Oczywiście, jestem również zaniepokojony, że nie zakończyliśmy tej trudnej drogi do demokratycznych zmian. Pozostaje też zagrożenie dla niepodległości naszego kraju.
KAI: Co wyprowadza Białorusinów na ulice? Tylko oczywiste fałszerstwo wyborów prezydenckich czy coś więcej?
- Wybory były już wcześniej sfałszowane i to nie jest nic nowego. Ale teraz wiele rzeczy się zbiegło. Po pierwsze, pogorszenie się sytuacji ekonomicznej ludzi w ciągu ostatniego roku. Po drugie, ukryta epidemia, której Łukaszenko nie „zauważył”, i z której śmiał się, kiedy ludzie umierali i nikt nie mówił o tym prawdy. Po trzecie, zmęczenie 26 latami panowania Łukaszenki i jego pogardą dla ludzi, którą nieustannie wyrażał. I do tego wszystkiego doszło aktualne potworne oszustwo wyborcze. Wszystko to złożyło się w całość i wywołało taką reakcję, jaką mamy. Na Białorusi nigdy nie było takich protestów. Łukaszenko zjednoczył Białorusinów w proteście przeciwko sobie.
KAI: Czy można mówić, że budzi się właśnie białoruska tożsamość?
- Tak właśnie jest! Mimo że reżim Łukaszenki przez 26 lat konsekwentnie rusyfikował, niszczył białoruskie szkoły i język białoruski. Jak tylko zaczęły się masowe protesty, natychmiast przeszły pod historyczne hasło narodowe: „Niech żyje Białoruś!”. Po narodowe biało-czerwone barwy, po historyczną flagę z godłem Pogoni. W 1995 roku Łukaszenka zmienił nasze święte symbole i przywrócił flagę i herb, które były na sowieckiej Białorusi. Flaga narodowa i Pogoń na Białorusi zostały zakazane. Ludzie byli karani za ich eksponowanie. A teraz, dosłownie w dwa tygodnie, zarówno Pogoń, jak i nasza flaga wróciły do nas! Głosowali za nimi protestujący Białorusini. I ten powrót symboli narodowych jest pierwszym zauważalnym faktem, że w marszu o przyszłość Białorusi, Białorusini opierają się na swojej historii, na samoświadomości narodu. I tego nikt nam już nie odbierze.
KAI: Co sprawia, że właśnie teraz i z taką siłą?
- Pogarda Łukaszenki dla wszystkiego, co białoruskie, a przede wszystkim dla języka białoruskiego, wywołała ostry sprzeciw. Młodsze pokolenie Białorusinów mówi gromkie „Nie!” imperialnej sowieckiej tożsamości Łukaszenki. Skupiają się na swoich korzeniach. Niezadowolenie to narastało od wielu lat i teraz szybko wdarło się na ulice białoruskich miast.
KAI: Jaka jest rola młodego pokolenia urodzonego za czasów Łukaszenki, ale doskonale wiedzącego, że poza światem kreowanym przez tego człowieka istnieje także inny świat?
- Młodzi ludzie są główną siłą stojącą za dzisiejszym protestem. To oni krzyczą, że podczas wyborów doszło do masowych naruszeń prawa i konstytucji. To także ci, którzy starają się żyć w innym kraju, gdzie stosunki budowane są nie na strachu i uległości, ale na szacunku dla jednostki, uczciwej sprawiedliwości i równości wobec prawa. Nasza młodzież jest dziś prześladowana bardziej niż ktokolwiek inny. Ale nie poddaje się i walczy! Łukaszenko i jego świta nie zauważyli, jak dorastało kolejne pokolenie młodych ludzi, dla których prawa człowieka nie są tylko pustym frazesem. Dlatego jestem pewien, że sytuacja na Białorusi zmieni się na lepsze. Mimo, że wciąż możemy mieć przed sobą trudną drogę do przebycia.
KAI: Jak ocenia Pan rolę internetu i mediów społecznościowych w tym, co się dzieje dziś na Białorusi? Symbolem tej e-rewolucji jest "Nexta" Szczepana Puciły...
- Ta rola jest wyjątkowa! Znakomita! Okazało się, że sieci społecznościowych reżim nie był w stanie kontrolować ani ograniczać. Dlatego dziesięciu blogerów, którzy prowadzili swoje kanały informacyjne na Białorusi, jest teraz aresztowanych i siedzi w więzieniu. Stepan jest w Polsce i władze nie mogą go aresztować. Sytuacja pokazuje z całą wyrazistością czym może być sieć społecznościowa. Można powiedzieć, że to tylko narzędzie. Ale staje się potężną bronią, gdy społeczeństwo potrzebuje prawdziwych informacji, a nie tylko treści rozrywkowe. 25 lat temu drukowaliśmy ulotki i biuletyny i to była nasza broń informacyjna. Teraz strony internetowe, sieci społecznościowe pomagają nam być słyszanymi nie tylko przez Białorusinów ale cały świat. Tego już się nie powstrzyma.
KAI: Milicja brutalnie reaguje wobec demonstrantów. Docierają informacje o pobiciach i torturach. Kilka osób straciło życie.
- Takich przykładów jest bardzo dużo. Pięć osób zginęło, setki zostało rannych, tysiące ludzi było torturowanych, bitych i wyszydzanych. Aresztowano ponad osiem tysięcy osób. Aresztowania mają miejsce codziennie. Setki ludzi są teraz więźniami politycznymi. W sierpniu 2020 roku doszło do tragedii Białorusinów, której nie doświadczyliśmy od czasów wojny i Stalina. Tę wojnę z jego ludem, którą reżim Łukaszenki toczy w ostatnich dniach, musimy jeszcze pojąć i zrozumieć. Obecnie zbieramy informacje o tych masowych zbrodniach i przeciwko tym, którzy za nimi stoją. Naprawdę mamy nadzieję na sprawiedliwy proces. Ale jest też jasne, że tak się nie stanie za Łukaszenki, który polega na sprawcach tych zbrodni. Usprawiedliwia i ukrywa te zbrodnie. Ma nadzieję, że dzięki temu przetrwa. Zawiedzie się!
KAI: Jakie scenariusze wydarzeń Pan przewiduje? Czy Łukaszenko odważy się użyć siły militarnej przeciwko narodowi?
- Łukaszenka szuka tylko do tego pretekstu. Ale ludzie mu tego pretekstu nie dają. Chciałby podburzyć armię przeciwko ludowi. A tu, idące w setki tysięcy protesty i akcje kobiet są niezwykle pokojowe. Pokojowy opór jest bronią z którą dyktatorom walczy bardzo trudno. Z punktu widzenia tych, którzy jej używają jest często bronią najlepszą choć nie dającą szybkiego efektu. Walka o niepodległość, która dzieje się teraz na Białorusi, jest procesem.
KAI: Jaka jest rola Moskwy w rozwoju wydarzeń? Czy interwencja wojskowa wchodzi w grę?
- Myślę, że przygotowują kilka opcji udziału Moskwy w wydarzeniach na Białorusi. Putin uznał Łukaszenkę za prezydenta i obiecał mu pomoc dla policji. Walczymy o wolność i demokrację nie od dziś i wiemy, że Rosja może bezpośrednio ingerować w wewnętrzne sprawy naszego kraju. W 1968 roku to już się wydarzyło w Czechosłowacji, a prawie wydarzyło się to w Polsce w 1980 roku. Reżimy dyktatorskie zawsze wspierają się nawzajem. To, co dzieje się teraz w Mińsku, może za jakiś czas wydarzyć się w Moskwie. Łukaszenko i Putin o tym wiedzą. Jest to ich ból głowy. My wszyscy natomiast, musimy jasno zrozumieć, że pokój w całej Europie Wschodniej nigdy nie będzie niezbywalnie i trwale zabezpieczony. Zawsze będziemy mieli wiele problemów: Białorusini, Ukraińcy, Litwini, Polacy, dopóki na Kremlu rządzi niedemokratyczny reżim Putina.
KAI: Czy reżim zgodzi się na wolne i demokratyczne wybory prezydenckie monitorowane przez organizacje międzynarodowe?
- Teraz – nie. Mam jednak nadzieję, że aktywność i opór ludności, a także sytuacja gospodarcza i blokada polityczna ze strony Zachodu zmuszą reżim do ustępstw, a wybory będą przynajmniej częściowo wolne.
KAI: Kto w tych wyborach powinien stawić czoła Łukaszence?
- Po gorącym sierpniu Łukaszenka zaczął mówić o zmianie konstytucji, innym podziale kompetencji. Prawdopodobnie zostanie zaplanowany inny system wyborczy. Najprawdopodobniej będzie jakaś opcja partyjnej większości, w przeciwieństwie do obecnej większości, zredukowane będą uprawnienia prezydenta, a uprawnienia premiera wzrosną. W takim przypadku pozycja prezydenta nie będzie tak ważna jak teraz. Łukaszenko przygotowuje więc dla siebie drogę do opuszczenia prezydentury, ale zachowuje rolę dyktatora.
KAI: Czy dyktator jest zdolny do innych ustępstw wobec opozycji? Jakich?
- Łukaszenko jest fanatykiem o postsowieckich autorytarnych przekonaniach. Jest w tym konsekwentny i nadal działa z pozycji siły. On jest zdecydowany kontynuować wojnę nawet z całym narodem. Sygnałem jest ostatnia wiadomość, że arcybiskup Tadeusz Kondrusiewicz, obywatel Białorusi, otrzymał zakaz wjazdu na Białoruś. W ten sposób Łukaszenko mści się na szanowanym przez całe społeczeństwo hierarsze za jego wezwanie do zaprzestania przemocy i przeprowadzenia uczciwych wyborów. I nie przejmuje się, że ponad milion katolików na Białorusi oraz opinia całego świata zareaguje na to niezwykle negatywnie. Jest gotów wypchnąć z granic Białorusi wszystkich niechcianych, nawet jeśli będzie to większość ludzi.
KAI: Ludziom decydującym się mówić władzy "Nie!" zawsze potrzeba wiary i moralnego wsparcia. Jak ocenia Pan rolę Kościołów w tym, co się dzieje na Białorusi?
- Po raz pierwszy wszystkie główne wyznania chrześcijańskie na Białorusi otwarcie sprzeciwiały się przemocy władz. Również po raz pierwszy Cerkiew prawosławna nie poparła dyktatora. Metropolita Paweł był obywatelem Rosji i został wysłany na Białoruś w celu zapobieżenia autokefalii Kościoła prawosławnego. Ale w tym samym czasie jego rodzice byli represjonowani przez Stalina. I myślę, że widząc skalę dzisiejszych represji dokonanych przez duchowego spadkobiercę Stalina Łukaszenkę, władyce pękło serce i publicznie wezwał do zaprzestania przemocy. W rezultacie metropolita Paweł został odesłany do Rosji pod presją Łukaszenki. Obecnie Kościół prawosławny wspiera Kościół katolicki w sytuacji skandalu z arcybiskupem Kondrusiewiczem.
Kościół katolicki, podobnie jak kościoły protestanckie, zajmuje jasne i konsekwentne stanowisko: sprzeciwiają się przemocy i dyktaturze, aby prowadzić dialog w społeczeństwie. "Czerwony kościół" pod wezwaniem świętych Szymona i Heleny w centrum Mińska wielokrotnie był ostatnio schronieniem dla protestujących. Pomimo faktu, że katolicy i protestanci są na Białorusi mniejszością, zarówno Kościół katolicki, jak i Kościoły protestanckie umocniły swoją pozycję i zaufanie wśród ludności i bardzo pogorszyły stosunki z represyjnym reżimem.
KAI: Co może Pan powiedzieć o solidarności międzynarodowej kierowanej ze świata? Czy są państwa, z których płynie szczególnie wyraziście? Jakie?
- W sierpniu wydarzenia na Białorusi, rozpaczliwa walka ludzi o wolność, demokrację, prawa człowieka stały się jedną z głównych wiadomości na świecie. Wywołało to wielką falę sympatii i solidarności dla Białorusinów, przede wszystkim wśród naszych sąsiadów: Polaków, Litwinów, Ukraińców, Łotyszy. Po raz pierwszy wielu mieszkańców Europy pomyślało, że naród białoruski nie jest społeczeństwem bezosobowym i zniewolonym, że jesteśmy także narodem dążącym do sprawiedliwości. Bardzo ważne jest, aby ta fala sympatii przekładała się na stałe wsparcie solidarnościowe. Walka się nie skończyła. Będzie to trwało i ważne jest, aby Białorusini nie zostali sami z antynarodowym, na wpół faszystowskim, na wpół komunistycznym reżimem. Z powodu ich dzisiejszego cierpienia, wyrzeczeń, dążenia do wolności Białorusini zasługują na prawo do życia w demokratycznej Europie.
KAI: Centrum Obrony Praw Człowieka "Wiosna", które Pan założył i któremu przewodzi uhonorowane zostało parę dni temu prestiżową Nagrodą Orła Jana Karskiego “długoletnią obronę praw ludzkich, godności i demokracji oraz budowanie świadomości społecznej, że żadna dyktatura nie jest wieczna”. Jaka refleksja temu towarzyszy?
- Jesteśmy bardzo dumni i szczęśliwi z tej Nagrody. Doskonale wiemy, kim był patron, jakie wartości ogólnoludzkie uosabiał, jakim bohaterstwem wykazał się w swej walce. Rozumiemy, że ta Nagroda przyznana została wszystkim Białorusinom, którzy dążą do zmian i walczą o demokratyczną, niezależną Białoruś.
KAI: Dziękujemy za rozmowę. Жыве Беларусь!
Rozmawiał Waldemar Piasecki, przewodniczący Komitetu Wykonawczego Towarzystwa Jana Karskiego i autor biografii Jana Karskiego pt. "Jedno życie".
źródło: Katolicka Agencja Informacyjna