Wielu księży i wiernych na Półwyspie Apenińskim nadal uważa, że ochrona przed pandemią koronawirusa jest zbyt restrykcyjna. Niektórzy nawet życzyliby sobie silniejszego protestu przeciwko wprowadzonym obostrzeniom.
„Jest wiele miejsc, w których w ogóle nie ma ryzyka zarażenia. Niemniej jednak ludzie nie mogą chodzić na mszę św. To niedorzeczne” - powiedział ks. Franz Xaver Brandmayr, rektor niemieckojęzycznej parafii przy Piazza Navona i szef Kolegium Niemieckiego w Rzymie
Z kolei prof. Andrea Riccardi, założyciel Wspólnoty Sant'Egidio wyraził się jeszcze bardziej dobitnie. Jego zdaniem biskupi poddali się bez większej dyskusji zarządzeniom, ponieważ nie chcieli rozpocząć dodatkowego sporu w czasie kryzysu. „W historii Włoch nigdy nie zawieszono mszy św.” - powiedział historyk. „W czasach kryzysów Kościół był zawsze ważnym punktem odniesienia. Tak było od 1943 do 1945 r. w czasie niemieckiej okupacji i przemocy”.
Arcybiskup-senior Saint Louis w USA kard. Raymond Burke napisał na swojej stronie internetowej: „W naszej całkowicie zsekularyzowanej kulturze istnieje tendencja do traktowania modlitwy, nabożeństwa i mszy jako zwykłych zajęć rekreacyjnych, takich jak kino czy piłka nożna. Wspólne wielbienie Boga jest czymś fundamentalnie ważnym dla wierzących, aby pozostali w dobrym zdrowiu i duchowo silni”.
Zgodnie z obowiązującymi we Włoszech przepisami, podczas odprawiania mszy św. w kościele mogą znajdować się tylko kapłani. Wiele nabożeństw jest transmitowanych w internecie lub telewizji.
W ostatnich tygodniach zakaz publicznych nabożeństw dla wielu położył się cieniem na wizerunku Kościoła katolickiego we Włoszech. Dlatego pragnienie powrotu do normalności, tak szybko, jak to możliwe, jest tym większe. Od wielu dni trwają pod rosnącą presją negocjacje między Konferencją Biskupów a odpowiednimi ministerstwami. Ostatnio w tej sprawie zabrał głos sam papież. Tydzień temu podczas swojej codziennej porannej Mszy św. w Domu św. Marty zaznaczył, że "bezpośrednia relacja z Panem Jezusem ma zawsze wymiar wspólnotowy". „Zażyłość bez wspólnoty, bez chleba, bez Kościoła, bez ludu, bez sakramentów jest niebezpieczna. Może stać się znajomością - powiedzmy - gnostyczną, relacją tylko dla mnie, oderwaną od ludu Bożego" - zaznaczył.
Nawiązując do aktualnej sytuacji, w której wierni mogą uczestniczyć w Eucharystii jedynie za pomocą środków społecznego przekazu, ale nie mogą być na niej obecni fizycznie, kiedy mogą przyjmować jedynie Komunię św. duchowo, Ojciec Święty podkreślił, że nie jest to sytuacja normalna. „To nie jest Kościół: to Kościół żyjący w trudnej sytuacji, na co pozwala Pan, ale ideałem Kościoła jest zawsze wspólnota z obecnością ludu mogącego przystępować do sakramentów” – stwierdził papież i przestrzegł przed wirtualizacją Kościoła, sakramentów czy ludu Bożego, bowiem Kościół, sakramenty, lud Boży są konkretne.
Dla wielu słowa papieża były sygnałem, aby w końcu nalegać na ograniczenie bądź zniesienie zakazów zgromadzeń dotyczących życia religijnego. "Nawet jeśli sytuacja nadzwyczajna nie zakończy się na początku maja, poszukuje się możliwości na odprawianie publicznych nabożeństw" - stwierdził podsekretarz episkopatu Włoch ks. Ivan Maffeis podkreślając, że celem jest stopniowe wznawianie życia kościelnego od 4 maja. "Przede wszystkim krewni muszą mieć możliwość pożegnania się ze zmarłym podczas pogrzebu", powiedział ks. Maffeis.
Nie jest jednak jasne, w jaki sposób należy to wszystko robić szczegółowo. Podczas gdy optymiści chcieliby, aby jak najszybciej zniesiono zakazy to sceptycy hamują ich zapędy wskazując z zaniepokojeniem na ciągłe ryzyko poszerzania się epidemii. Tymczasem premier włoskiego rządu Giuseppe Conte próbuje przedstawić do końca tego tygodnia podstawy zrównoważonej koncepcji łagodzenia zakazów, która zapewni w tym aspekcie sprawiedliwe traktowanie wszystkich Włochów. Jednym z problemów jest to, że zgodnie z prognozami wkrótce nie będzie nowych infekcji w wielu regionach kraju, podczas gdy sytuacja na północy pozostaje nadal napięta. Zatem wypracowanie jednolitych wytycznych będzie trudne.
Conte napisał w miniony wtorek na Facebooku: „Chciałbym móc powiedzieć: wszystko ponownie otworzymy. Natychmiast. Ale taka decyzja byłaby nieodpowiedzialna” - ostrzegł i dodał: "Spowodowałoby to niekontrolowany wzrost krzywej infekcji wirusowej i podważyłoby to wszystkie poprzednie wysiłki”. Zatem diecezje będą musiały się dostosować do sytuacji jaka ma miejsce na ich terenie.
Według ostatnich danych liczba osób zakażonych koronawirusem we Włoszech wzrosła do 187,327 osób. W wyniku COVID-19 zmarło 25,085 pacjentów. Za wyleczonych uznaje się 54,543 osób.
tom (KAI/KAP) / Rzym