XX-wieczny polityk świętym? Proces beatyfikacyjny byłego kanclerza Austrii rozpoczęty

Czy XX-wieczny polityk może zostać świętym? – zadaje pytanie Grzegorz Górny na portalu wpolityce.pl. „Wśród osób wyniesionych na ołtarze przez Kościół wyraźnie brakuje polityków” – podkreśla Górny i przybliża postać Leopolda Figla, zaangażowanego w Pokutną Krucjatę Różańcową.

„Polityka nie jest uważana dziś za zajęcie dla ludzi pragnących osiągnąć świętość. Daleka od wskazań Jezusa, pełna kompromisów moralnych, wydaje się sferą odporną na chrześcijańskie przesłanie. A przecież jeszcze w okresie międzywojennym Pius XI nazywał politykę najszerszą formą miłości, ustępującą jedynie rzeczywistości religijnej. Rozumna troska o dobro wspólne, jak definiował politykę Arystoteles, z samej swojej zasady powinna angażować chrześcijan. Mimo to wśród osób wyniesionych na ołtarze przez Kościół wyraźnie brakuje polityków, zwłaszcza wśród tych, którym przyszło funkcjonować w systemach demokratycznych XX wieku” – pisze Grzegorz Górny na portalu wpolityce.pl. W tym kontekście ciekawym wydał się mu przypadek  byłego kanclerza i ministra spraw zagranicznych Austrii Leopolda Figla (1902-1965), którego proces beatyfikacyjny rozpoczął się właśnie w diecezji Sankt Pölten.

Górny podkreśla, że kiedy Trzecia Rzesza dokonała Anszlusu Austrii, 36-letni Figl bardzo szybko znalazł się na celowniku nowych władz. Figl był mocno przywiązany na katolickiej wiary, ale i bardzo niechętny do narodowego socjalizmu. Już 1 kwietnia 1938 roku w Leopold Figl trafił z Wiednia do obozu koncentracyjnego w Dachau. „Był tam pierwszym Austriakiem skazanym za użycie w trakcie rozmowy słowa „Austria” na karę publicznej chłosty. W obecności innych więźniów został wybatożony przez dwóch esesmanów. Gdy leżał na środku placu obozowego półnagi, zakrwawiony i nieprzytomny, niektórzy myśleli, że nie przeżyje tego. Przeżył. Później zamknięto go w karcerze, gdzie odcięty od światła dziennego przesiedział w ciemnościach pół roku. Po spędzeniu pięciu lat w obozie został w maju 1943 roku tymczasowo zwolniony” – podkreśla Górny.

Wierzący kanclerz zaangażowany w Pokutną Krucjatę Różańcową

Kiedy wypuszczono Figla na wolność, rozpoczął on działalność podziemną. To skończyło się kolejnym aresztem w 1944 roku. Tym razem wywieziono go do obozu w Mauthausen. Z obozu, w styczniu 1945 roku. przewieziono Figla do Wiednia, gdzie nazistowski sąd wydał wyrok: kara śmierci za zdradę stanu. „Trzy miesiące przesiedział w celi śmierci każdego dnia oczekując na egzekucję. Uratowało go 6 kwietnia 1945 roku zdobycie Wiednia przez Armię Sowiecką” – pisze Grzegorz Górny.

20 grudnia 1945 roku Leopold Figl został pierwszym kanclerzem Austrii po II wojnie światowej. Pełnił tę funkcję do 1953 roku. „Gdy nastała zimna wojna, podział na strefy okupacyjne w Niemczech zamienił się w podział na dwa wrogie sobie państwa – RFN i NRD. Podobny scenariusz groził Austrii. Istniała realna możliwość powstania dwóch państw austriackich: kapitalistycznego i komunistycznego, a także Wiednia Zachodniego i Wiednia Wschodniego” – pisze Góry na portalu wpolityce.pl. „W pewnym momencie kanclerz Leopold Figl doszedł do wniosku, że jedynym ratunkiem dla jego ojczyzny pozostaje modlitwa. Zaangażował się więc w Pokutną Krucjatę Różańcową, stworzoną pod wpływem objawień fatimskich przez franciszkanina o. Petrusa Pavlicka. Organizowała ona publiczne modły, m.in. tzw. procesje światła w intencji wycofania wojsk okupacyjnych z Austrii. Największy z takich pochodów odbył się 8 grudnia 1950 roku w Wiedniu. Wzięło w nim udział 80 tysięcy ludzi. Na czele procesji kroczył kanclerz Leopold Figl, który przed rozpoczęciem wydarzenia powiedział do o. Pavlicka: „Nawet jeśli pójdziemy tylko my dwaj, to ojczyzna jest tego warta”. Zjawiły się dziesiątki tysięcy ludzi, którzy w jednej dłoni trzymali świece, w drugiej różańce. Obok szefa rządu szli, modląc się, niemal wszyscy ministrowie” – pisze Górny.

„W kwietniu 1955 roku Moskwa niespodziewanie zmieniła zdanie. Miesiąc później zawarto układ o wycofaniu wszystkich wojsk okupacyjnych z Austrii. Pod dokumentem podpisanym w wiedeńskim Belwederze widniał także podpis ministra spraw zagranicznych Leopolda Figla, który 15 maja 1955 roku wypowiedział długo oczekiwane słowa: Austria jest wolna” – dodaje Górny.

Wolność przyszła przez ręce Maryi

Austriacy byli pewni, że wolność zawdzięczają Maryi. „Aż do upadku komunizmu nie zdarzyło się, by Armia Sowiecka opuściła dobrowolnie, bez jednego wystrzału, terytorium, które zajęła i okupowała. Doszło do tego tylko jeden raz – właśnie w 1955 roku w Austrii” – podkreśla Górny. „Szef rządu (wówczas już Julius Raab) przewidywał, że po latach wydarzenia z 1955 roku będą przez wielu publicystów i historyków zupełnie inaczej interpretowane, a rola Maryi będzie pomniejszana. Sam jednak był pewny, co przesądziło o zwycięskim porozumieniu” – dodaje Górny.  Przekonanie o pomocy Maryi i sile modlitwy różańcowej było w Austrii powszechne. „Dziś mieszkańcy tego kraju – tak jak przewidywał niegdyś kanclerz Julius Raab – odrzucają w większości takie wytłumaczenie. Nie wierzą, by modlitwa mogła ocalić ich kraj” – pisze Górny. „Do końca życia był tego natomiast pewny Leopold Figl. Zmarł w roku 1965, wycieńczony chorobami, których nabawił się w obozie koncentracyjnym. Pięćdziesiąt pięć lat po jego śmierci ordynariusz diecezji Sankt Pölten biskup Alois Schwarz rozpoczął proces beatyfikacyjny byłego kanclerza Austrii” – dodaje.

źródło: Grzegorz Górny, wpolityce.pl

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama