„Ukraina czeka na papieża Franciszka i modli się, by wkrótce do nas przybył” – mówi bp Witalij Skomarowski kierujący diecezją łucką, która leży na pograniczu z Polską i Białorusią. Piwnice miejscowej katedry stały się schronem dla mieszkańców. „Otwieramy je za każdym razem, gdy rozlega się alarm” – mówi hierarcha.
58-letni biskup od 2014 roku kieruje diecezją łucką, na terenie której obecnie odczuwalna jest presja ze strony „sojuszniczego” kraju Moskwy. „Ponieważ wciąż nie wiemy, czy wojska białoruskie wezmą udział w tej wojnie odczuwamy zagrożenie inwazją” – mówi bp Skomarowski. Wyznaje, że naloty są codziennością a syreny rozbrzmiewają wielokrotnie. „Alarm może trwać godzinę, a często nawet pięć. Czas ten spędzamy w schronach” – mówi hierarcha. Wskazuje, że na tych terenach wojna ma przede wszystkim twarz uchodźców, których dziesiątki tysięcy przybyły z okupowanych terenów Ukrainy. Kościół katolicki jest na pierwszej linii pomocy. Tylko na Wołyniu wspiera 36 tys. uchodźców wewnętrznych.
Hierarcha wskazuje na wysokie morale ukraińskiej armii, która w tej wojnie broni także wartości europejskich. „Walczymy o prawo do bycia wolnym i demokratycznym państwem europejskim w obliczu wroga, który nie chce tego zaakceptować" – mówi bp Skomarowski przypominając, że trwa nieustanna modlitwa o pokój. Hierarcha wyraża nadzieję na szybki przyjazd Papieża na Ukrainę. „Jego modlitwy i aktywne wsparcie mają dla nas nieocenioną wartość. Tylko z Bożą pomocą ta straszna wojna może się zakończyć, a siły dobra zwyciężyć nad siłami zła” – mówi ordynariusz łucki. Przypomina, że armia rosyjska niektóre miasta zamieniła w cmentarze i doliny łez: „Wojna nie przynosi korzyści żadnej ze stron – mówi. – Wraz z całym światem mamy nadzieję na zawieszenie broni i szybkie rozwiązanie, na drodze dyplomatycznej, o co usilnie się modlimy”.