Dziękczynne „Te Deum” zabrzmiało wieczorem w bazylice watykańskiej, gdzie Papież Franciszek przewodniczył nieszporom uroczystości Maryi Najświętszej Bożej Rodzicielki.
Ojciec Święty podkreślił, że Maryja przywraca nas do rzeczywistości prawdy Bożego Narodzenia, która prawdziwie przyjęta może zmienić nasze jutro. Franciszek modlił się szczególnie za Rzym. Zachęcał, by był miastem gościnnym, zatroskanym o godność życia, najsłabszych i najbardziej bezbronnych.
Papież przypomniał, że w tych dniach liturgia zachęca do rozbudzenia w nas na nowo zachwytu z powodu tajemnicy Wcielenia. „Chodzi o zdziwienie, które nie ogranicza się do powierzchownego wzruszenia, związanego z zewnętrznością święta, a co gorsza z konsumpcyjnym szaleństwem” – mówił Franciszek. Wskazał, że jeśli sprowadzimy Boże Narodzenie do powierzchownego wzruszenia, to nic się nie zmieni: jutro będzie takie samo jak wczoraj, w przyszłym roku będzie tak samo jak w ubiegłym i tak dalej.
„Oznaczałoby to ogrzanie się przez kilka chwil przy słomianym ogniu, a nie wystawienie się całym swoim jestestwem na moc Wydarzenia, niezrozumienie centrum tajemnicy narodzin Chrystusa” – mówił Papież przypominając, że Maryja jest pierwszym i największym, a zarazem najbardziej pokornym świadkiem tajemnicy Bożego Narodzenia. „Matka przywraca nas do rzeczywistości, do prawdy Bożego Narodzenia” - mówił Papież. Wspomniał wdzięczność Matki, która kontemplując swojego Syna, czuje bliskość Boga, czuje, że Bóg nie opuścił swojego ludu, przyszedł, jest blisko, jest Bogiem-z-nami. „Problemy nie zniknęły, nie brakuje trudności i trosk, ale nie jesteśmy sami: Ojciec «zesłał swego Syna»” – podkreślił Ojciec Święty.
Papież zauważył, że czas pandemii wzmógł na całym świecie poczucie zagubienia. Wskazał, że po początkowej fazie reakcji, w której czuliśmy się solidarnie na tej samej łodzi, pojawiła się pokusa „niech każdy radzi sobie jak może”. „Dzięki Bogu jednak zareagowaliśmy ponownie, z poczuciem odpowiedzialności” – mówił Papież podkreślając, że „decyzja solidarnej odpowiedzialności nie pochodzi ze świata: pochodzi od Boga”. „Co więcej – mówił Franciszek – pochodzi od Jezusa Chrystusa, który raz na zawsze wycisnął na naszej historii «kurs» jej pierwotnego powołania: abyśmy wszyscy byli siostrami i braćmi, dziećmi jednego Ojca”.
Papież podkreślił, że Rzym nosi to powołanie wypisane w swoim sercu. „W Rzymie wszyscy czują się braćmi. W pewnym sensie każdy czuje się tutaj, jak w domu, bo to miasto zawiera w sobie powszechną otwartość. Wynika to z jego historii, z jego kultury, ale przede wszystkim z Ewangelii Chrystusa, która zapuściła tu głębokie korzenie, zasilona krwią męczenników” - mówił Franciszek. Wskazał, że miasta prawdziwe gościnnego nie poznaje się jedynie po fasadzie i wzniosłych wydarzeniach, ale po „powszedniej” uwadze poświęconej człowiekowi. Wspomniał rzymskie rodziny, które odczuwają ciężar kryzysu, niepełnosprawnych i ich bliskich, ludzi, którzy potrzebują codziennie sprawnie działającego transportu, by móc udać się do pracy oraz ludzi potrzebujących pomocy społecznej.
„Rzym jest wspaniałym miastem, które nigdy nie przestaje zachwycać, ale dla tych, którzy w nim mieszkają, jest to również miasto męczące, niestety nie zawsze godne dla swoich obywateli i gości, miasto, które czasami odrzuca” – mówił Franciszek. Życzył, by dzięki podejmowanym staraniom zarówno mieszkańcy, jak i pielgrzymi mogli doceniać gościnność Wiecznego Miasta oraz jego troskę o godność życia, o wspólny dom, o najsłabszych i najbardziej bezbronnych. Na zakończenie Franciszek zachęcił do ufności „w chwilach radosnych i bolesnych, ponieważ nadzieja, którą Jezus nam daje, jest nadzieją, która nie zawodzi”.