„Nie mogę przestać przypominać, że religia jest dla Boga, a ziemia ojczysta dla narodu. Migracja to nic innego jak wykorzenianie nas z naszej ziemi” – podkreśla z bólem kard. Louis Raphaël Sako. Wśród wielu przyczyn exodusu chrześcijan wskazuje na duże znaczenie dyskryminacji, jakiej doświadczają oni ze strony większości muzułmańskiej.
Jak podkreśla hierarcha, skala procesu migracji jest bardzo duża: „każdego miesiąca wyjeżdża ok. 20 rodzin”. Chaldejski patriarcha Bagdadu nazywa to zjawisko „krwawieniem” jego narodu. Zaznacza, że ma ono wiele przyczyn: „niepewną przyszłość, bezrobocie, ubóstwo, pogarszające się warunki życia, pustynnienie oraz rządową porażkę w budowaniu prawdziwie demokratycznego i obywatelskiego państwa”. Podstawowym problemem jest jednak brak stabilności.
Patriarcha wskazuje, iż nie ma ustaw zabezpieczających status chrześcijan. Stanowione prawa są opierane na islamskiej tradycji i odnoszą się bezpośrednio lub pośrednio do szariatu. Przykładowo, chrześcijanka, która wyjdzie za muzułmanina, nie ma prawa do dziedziczenia. Kardynał zauważa, że „takie traktowanie chrześcijan bardzo przyspieszyło proces emigracji”. Jak dodaje, dyskryminującej sytuacji prawnej towarzyszy też odrzucenie społeczne. Na przykład chrześcijan „na wielu platformach religijnych i edukacyjnych nazywa się niewiernymi i politeistami”.
Patriarcha podkreśla, iż „większość muzułmańska powinna wziąć odpowiedzialność za przetrwanie tzw. mniejszości, wspierając ich obecność i broniąc ich praw, z racji ich wyjątkowości w różnorodnym społeczeństwie”.
Szacuje się, że przed drugą wojną w Zatoce Perskiej w Iraku żyło ponad milion chrześcijan, co stanowiło ok. 6 proc. populacji. Według danych Pomocy Kościołowi w Potrzebie do czasu inwazji Państwa Islamskiego pozostała zaledwie jedna trzecia wyznawców Chrystusa. Obecnie, po przejściu terroru ISIS, w Iraku mieszka ok. 150 tys. chrześcijan. Tak szybko postępujący proces migracji grozi zniknięciem wspólnoty, która sięga korzeniami do św. Tomasza Apostoła.