Miał być poważnie zdeformowany, a urodził się zdrowy. Dzięki odwadze rodziców żyje i został biskupem

Bp Andrew H. Cozzens ma 53 lata. Jest ordynariuszem w Crookston w stanie Minnesota. W wywiadzie dla „The Catholic World Report” opowiedział swoją historię, która jest świadectwem świętości życia i która wpłynęła na jego działalność pro-life.

Kiedy jego mama była z nim w ciąży, w 20 tygodniu odeszły jej wody. Lekarz chciał wywołać poród i usunąć ciążę. Powiedział, że dziecko będzie bardzo zdeformowane – będzie „dziwakiem”.

„Dzięki Bogu moi rodzice byli pobożnymi katolikami i poprosili o nowego lekarza. Drugi lekarz powiedział mamie, że jeśli spędzi kolejne 20 tygodni w łóżku, to jest duża szansa, że urodzę się zdrowy i tak się stało. Urodziłem się z ciężką alergią, którą nadal mam, ale poza tym nie mam wad zdrowotnych” – opowiadał biskup.

Takie prowadzenie ciąży było bardzo kosztowne, ale jak wspominał bp Cozzens, „wydarzyło się coś zabawnego”. 

„Drugi lekarz mojej mamy założył się z pierwszym lekarzem, że urodzę się zdrowy. Przegrany miał pokryć koszty leczenia. Jak się więc okazało, pierwszy lekarz pokrył koszty związane z moim porodem”.

Po tak trudnej ciąży jego mama nie mogła mieć więcej dzieci. Ale rodzice chcieli pomagać i zostali rodziną zastępczą dla dzieci z problemami. Jedno z nich zostało przez nich adoptowane w wieku 15 lat. „Nazywa się Serge, jest Afroamerykaninem. Dziś jest prawnikiem w Denver i ma dwóch synów” – opowiadał biskup.

Jak przyznał, historia jego matki i to, że rodzice odmówili aborcji i wybrali walkę o życie syna, wpłynęło na jego zaangażowanie w ruch pro-life. 

„Moi rodzice rozmawiali ze mną o swoich przekonaniach w obronie życia, przypominając mi: «Lekarz kazał nam dokonać aborcji!» Mówili też, że Bóg ocalił mi życie, bo miał dla mnie plan, więc dorastałem z silnym poczuciem powołania”.

Jak opowiadał, gdy uczęszczał do Benedictine College, jego przyjaciel zaangażował się w działania organizacji Operation Rescue i przekonał Andrew do wzięcia w niej udziału. Przyszły biskup uczestniczył w inicjatywach polegających na blokowaniu wejścia do klinik aborcyjnych. 

„Byłem aresztowany siedem razy, a kiedy jesteś tak często aresztowany, kończysz w więzieniu. Dwa razy w tygodniu byłem w areszcie. Będąc na ostatnim roku, musiałem wcześniej skończyć maturę, żeby móc odsiedzieć swoją karę w więzieniu”.

Mimo takich doświadczeń biskup podkreśla, że nie żałuje tych działań i podjąłby je ponownie. 

„Teraz jednak pojawiają się sprawy ostrożnościowe. Za rządów Clintona zmieniono prawo, aby wkroczenie do kliniki aborcyjnej stało się przestępstwem federalnym z co najmniej sześciomiesięcznym pobytem w więzieniu. Tak więc trzeba podchodzić do tego rozważnie. Istnieją inne sposoby na ratowanie życia bez ryzyka aresztu. W tamtych czasach miało to sens, ponieważ kary nie były tak wysokie”.

Źródło: catholicworldreport.com
 

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama