Trzeba zainicjować coś innego, zanim nienawiść zdobędzie całą przestrzeń – mówi KAI Riccardo Bonacina, organizator i inicjator projektu Europejskiego Ruchu Działania Bez Przemocy (MEAN). Dziś w Kijowie – w święto św. Benedykta, patrona Europy, oraz w rocznicę masakry w Srebrenicy pod auspicjami Ruchu odbędzie się „Marsz dla Pokoju".
Piotr Dziubak (KAI, Rzym): Zorganizowanie teraz w Kijowie „Marszu dla pokoju” nie było zapewne sprawą łatwą?
Riccardo Bonacina: Rzeczywiście. Ze względów bezpieczeństwa przyjechało tu tylko 150 osób. Ale tych, którzy chcieliby wziąć udział w tym wydarzeniu, powiedzieć „Stop wojnie. Chcemy zawieszenia broni” i mocno wyściskać Ukraińców było tak wielu, że wymyśliliśmy łączenie video „na żywo” z 15 placami we Włoszech i jednym w Londynie. To odbyło się wczoraj. Każde miejsce z Włoch śpiewało jedną piosenkę i przedstawiało swoją refleksję na temat pokoju. Z Kijowa staraliśmy się „oddać” coś wartościowego do Włoch i do Anglii. Ten most telewizyjny był bardzo wzruszający. Mam nadzieję, że przy następnej okazji dołączy do nas Warszawa.
KAI: Nie chcieliście zawieść do Kijowa tylko jakiejś wersji pacyfizmu, chodziło o coś innego.
Tak, po długiej refleksji, po spotkaniach i rozmowach z różnymi organizacjami obywatelskimi w Ukrainie chcieliśmy zaproponować jakąś alternatywę. Bardzo uważnie słuchaliśmy tego, co mówili nam Ukraińcy. Ci, którzy się bronią przed rosyjską agresją, robią to z wielką odwagą. Często pacyfizm ogranicza się do osądzania, do proklamowania jakichś idei, do zajmowania asertywnych stanowisk. My powiedzieliśmy, że chcemy słuchać, objąć i przytulić tych ludzi.
Prof. Stefano Zamagni, przewodniczący Papieskiej Akademii Nauk Społecznych powiedział: nareszcie nastąpiło przejście od idei pacyfizmu do konkretnych rozjemców, do zaprowadzających pokój. Przyznam szczerze, że bardzo nam te słowa przypadły do gustu. W hotelu w Kijowie spotkaliśmy się z pacyfistami ukraińskimi, którzy do dzisiaj, powiedzmy to, nie mieli prawa obywatelstwa. Oni byli szczęśliwi, że dopuszczono ich do międzynarodowego spotkania takiej rangi.
Dzisiaj w marszu weźmie udział prezydent Kijowa, będzie przedstawiciel prezydenta Zełeńskiego. Są razem z nami. Są głosem społeczeństwa obywatelskiego, którego nie znamy. Mówi się tylko o broni. Ale w Ukrainie jest ogromne bogactwo społeczeństwa i to chcemy odkryć i poznać.
KAI: Przyjechaliście do kraju, który został zaatakowany. Jak zaprowadza się pokój w takim kontekście? Jak można być budowniczym pokoju w środku wojny?
Przeszliśmy pewną drogę. Niełatwą. Myślę, że Ukraińcy zrozumieli, że pokój nie zbiega się ze zwycięstwem, że wygrać może oznaczać także znalezienie się pośród pustyni zgliszcz, gdzie wszystko jest zniszczone. Trzeba zatem zacząć budować drogi pokoju. Żeby budować pokój trzeba zatrzymać podsycanie nienawiści, nawet wśród rodzin. Trzeba to zacząć robić już, a nie dopiero wtedy, gdy skończy się wojna. Ukraińcy to zrozumieli. Zaproponowaliśmy takie hasło: More Arms, More Hugs (więcej ramion, więcej uścisków). I to zadziałało.
Tutaj ludzie są bardzo zmęczeni. Wojna trwa ponad 4 miesiące. Są już tysiące ofiar, masowych grobów, gwałty na kobietach, uprowadzone dzieci, spalone pola pszenicy. To jest straszna wojna. Ukraińcy zrozumieli, że nie mogą czekać, aż wszystko przemieni się w pustynię. Trzeba zainicjować coś innego zanim nienawiść zdobędzie całą przestrzeń.
Powstały grupy robocze. Zobaczymy w jaki sposób moglibyśmy pomóc zabezpieczyć dobra kultury, w jaki sposób pomoc w terapii psychologicznej dzieci. W ramach MEAN przewieźliśmy do Włoch 78 dzieci z matkami na miesięczne pobyty poza strefą wojny. Staramy się przygotować partnerstwa pomiędzy miastami ukraińskimi i włoskimi. Prezydent Kijowa napisał list do Związku Miast Włoskich, żeby zaproponować właśnie takie partnerstwa. To jest jakiś owoc naszego działania. To jest właśnie konkretny pacyfizm, zachęcić miasta do braterstwa i do partnerstwa.
KAI: Czy to tego procesu pokojowego udało się Wam włączyć też i Rosjan?
Jeszcze nie. W ubiegły piątek (8 lipca) na placu przed katedrą w Mediolanie odbyła się dość liczna manifestacja, której uczestnicy określili się jako Grupa Wolnych Rosjan. Rosyjscy dysydenci zaczynają protestować, manifestować przeciwko wojnie i putynizmowi. Machali białymi flagami z niebieskim pasem. Odcinali czerwony pasek na fladze mówiąc, że ten kolor symbolizuje krew, jaką w Ukrainie rozlewają Putin i jego reżim. Coś zaczyna się dziać chociaż jest to bardzo trudne.
KAI: 11 lipca Kościół katolicki wspomina św. Benedykta, patrona Europy.
I dlatego wybraliśmy ten dzień. Św. Benedykt umiał odnaleźć duchowe pochodzenie ludów europejskich. Pomijając kwestie różnic językowych, tradycji, umiał zjednoczyć ludzi przemierzając Europę i zakładając klasztory w różnych częściach kontynentu.
11 lipca to także rocznica masakry w Srebrenicy w 1995 roku w czasie wojny na Bałkanach. Zamordowano wtedy w bestialski sposób 8 tysięcy osób - na oczach obserwatorów europejskich, żołnierzy ONZ. To dzień wielkiej refleksji, który przypomina nam o upadkach Europy i organizacji międzynarodowych, które muszą ulec zmianom, muszą się zreformować.
KAI: W ostatnich dniach pojawiają się komentarze dotyczące ewentualnej pomocy dla Putina „wyjścia z twarzą” z wojny. Czy po barbarzyństwach Putina w tej wojnie, można myśleć o czymś takim w procesie budowy pokoju?
Rosja sowiecka była autorką ohydnych zbrodni przeciwko ludzkości. Hitlerowskie Niemcy, które również były sprawcami okrutnych zbrodni postawiły przed sądem po wojnie 1500 osób. Po upadku Związku Radzieckiego zrobiono proces 27 osobom. Rosja nie stanęła w prawdzie wobec swojej strasznej historii. To kraj, który nigdy nie poznał demokracji. Jako katolik modlę się. Modlę się, żeby Putin zmienił swój sposób myślenia, swoje serce.
KAI: Bycie rozjemcami, budowniczymi pokoju stanowi też, według Pana, jakieś rozwiązanie dla „trzeciej wojny światowej w kawałkach”, jak to ujmuje papież Franciszek?
Papież dodał nam odwagi mówiąc, że pokój nie nastanie, jeśli narody nie zaprzyjaźnią się ze sobą. Próbujemy pójść tą drogą, budować relacje przyjaźni. W Europie nie wystarczy program wymiany studentów Erazmus, ani tanie linie lotnicze. Potrzeba czegoś więcej. Potrzebne są sytuacje, wydarzenia, w których na przykład Włosi spotkają się z Polakami, Polacy z Francuzami. Oni razem z Ukraińcami, żeby stworzyć relacje, które będą w stanie trwać latami. Papież przypomina nam, że pokój buduje się w przyjaźni między narodami.
Rozmawiał Piotr Dziubak / Rzym