„Dali nam przykład, jak powinniśmy się zachowywać w odniesieniu do Boga, do Pana: iść naprzód! On nas zawsze oczekuje. Ucieszyła mnie ufność tych dwóch dzieci: stanowi ona przykład dla nas wszystkich. W taki sposób trzeba nam za każdym razem podchodzić do Pana: z wolnością” – tymi słowami Papież zareagował na 11-letniego Paola i jego siostrę, którzy podbiegli do Ojca Świętego na początku środowej audiencji generalnej. Chłopiec cierpi na zespół Westa, ciężką i nieuleczalną chorobę.
To już drugi raz, kiedy ten młody Włoch z Apulii podszedł spontanicznie i z radością do Papieża. Wcześniej zdarzyło się to ok. roku temu, również podczas audiencji ogólnej. W ostatnią środę Paolowi towarzyszyła jednak siostrzyczka Maria. Ojciec Święty przyjął dzieci, pogłaskał je i podarował im różańce. Później w trakcie katechezy usiadły one tuż przy Franciszku.
Mama chłopca, Elsa Morra, wyznała Radiu Watykańskiemu, że musieli przyjechać do Rzymu na wizytę u neurologa i stomatologa. 11-latek jest drugim przypadkiem we Włoszech cierpiącym na zespół Westa. Kobieta opowiedziała też, jak zarówno ona, jak i jej synek przeżyli spotkanie z Papieżem.
„Paolo jest nieprzewidywalny we wszystkim, co robi, we wszystkich swoich ruchach. Podszedł, gdyż bardzo lubi mieć kontakt z ludźmi. Ruszył i po chwili poszła za nim również siostrzyczka. I tyle. Cieszył się. Ponieważ przed audiencją trochę krzyczał, był niespokojny, ale kiedy już usiadł przy Papieżu ogarnął go spokój – powiedziała Elsa Morra. – [Co do jego późniejszych reakcji,] Paolo nie mówi wiele, ma bardzo ograniczony zasób językowy, ale zwykle mówi «pięknie», pogłaskał mnie, a swoją radość wyraża, klaszcząc w ręce (…). [Z Papieżem] mamy mocną więź. Wzruszyłam się i ucieszyłam. Zawsze, idąc do Ojca Świętego odczuwamy emocje. Potem, kiedy Franciszek się do nas zbliżył, wziął moje ręce i powiedział: «Życzę siły, dużo siły!». Takich słów użył. To rzecz niesłychana, niemożliwa do zapomnienia, są to dla nas chwile, których nie można wymazać z pamięci, zwłaszcza dla Paola. Ponieważ nie wiemy, jak się rozwinie sytuacja. Jego choroba jest neurodegeneracyjna, więc nie mamy pojęcia, jak to będzie wyglądać w przyszłym roku, czy damy radę wrócić. Mamy nadzieję. Pragnę niekoniecznie lepszego życia, ale żeby Pan dał nam chociaż siłę, byśmy mogli pomagać mojemu synkowi, gdyż on niestety na 100 proc. w przyszłości skończy na wózku inwalidzkim (…). Za rok może będzie przykuty do wózka i nie da rady pójść samemu do Papieża."