Rewolucja homoseksualna ogarnia cały świat – a my, jako chrześcijanie, nie możemy wobec niej być bierni, a tym bardziej nie możemy pozwolić sobie wmówić, jakoby „nauki społeczne” odkryły nowe wymiary ludzkiej seksualności, które muszą zostać zaakceptowane przez Kościół, mówi Dan Almeter, chrześcijański terapeuta z wieloletnim doświadczeniem.
Daniel Almeter jest członkiem wspólnoty Alleluia z Augusty (Giorgia, USA), licencjonowanym doradcą psychologicznym i terapeutą, był także Przewodniczącym Katolickiej Fraterni Wspólnot Przymierza w USA. Od ponad trzydziestu lat zajmuje się poradnictwem, występuje także na wielu międzynarodowych konferencjach. Jedną z nich było zebranie sieci wspólnot ENC w Preszowie na Słowacji, które miało miejsce w dniach 22-25 listopada tego roku. Treścią jego wystąpienia była rewolucja homoseksualna, której doświadcza cały świat – a my, jako chrześcijanie, nie możemy wobec niej być bierni, a tym bardziej nie możemy dać sobie wmówić, jakoby „nauki społeczne” odkryły nowe wymiary ludzkiej seksualności, które wymagają od Kościoła radykalnej zmiany nauczania w kwestiach związanych z etyką seksualną.
W ramach prowadzonego od wielu lat poradnictwa psychologicznego Dan Almeter zauważył, że zgłasza się do niego coraz więcej mężczyzn, którzy zmagają się ze swoją orientacją homoseksualną. Nie jest to przeżycie obce mu osobiście: sam też doznał takich problemów we wczesnej młodości i określa je jako psychiczną torturę. Kiedy dorastał, trudno było mu zaakceptować swą tożsamość mężczyzny – nie czuł się w głębi swego „ja” męski. Trwało to kilka lat, podczas których przepracował własną seksualność – a pomogło mu w tym zarówno zdobywane w tym czasie wykształcenie psychologiczne, jak i studium nauczania Kościoła, w szczególności zaś – teologii ciała, którą odnalazł w tekstach Karola Wojtyły, późniejszego papieża Jana Pawła II.
Choć dziś, ze względu na poprawność polityczną niechętnie się o tym mówi, pomimo wieloletnich badań naukowych nie udało się odkryć genu homoseksualizmu ani wyjaśnić tej skłonności przyczynami biologicznymi. Badania wskazały natomiast na wysoką korelację pociągu do tej samej płci z przeżytą we wczesnym dzieciństwie traumą psychologiczną (niekoniecznie o charakterze jednoznacznie seksualnym). Im głębsza trauma, tym poważniejszy pociąg do tej samej płci lub dysforia płciowa.
Mówiąc z perspektywy chrześcijanina Dan dostrzega, że w jego życiu faktycznie można bardzo wyraźnie powiązać trudne przeżycia z okresu wczesnego dzieciństwa z późniejszymi problemami w akceptacji biologicznej płci, wierzy jednak, że Bóg dopuścił takie doświadczenia w jego życiu, bo dzięki temu może odczuwać autentyczne współczucie i rozumieć, z czym przychodzą do niego osoby homoseksualne. Może też dzielić się z nimi swym doświadczeniem przezwyciężenia dysforii płciowej: obecnie jest mężem, ojcem sześciorga dzieci i dziadkiem 21 – odniósł zwycięstwo w Chrystusie. Jeśli chodzi o transseksualizm, przekonany jest, że u jego podstaw (poza rzadkimi przypadkami problemów genetycznych, takich jak zespół Klinefeltera) również leży trauma, prowadząca do odrzucenia własnego ciała.
Dlaczego więc nauka tak niechętnie mówi o tych przyczynach zaburzeń seksualnych? Dlaczego homoseksualizm zniknął z listy tych zaburzeń? Nie był to wynik badań naukowych, ale presji politycznej.
American Psychological Association w 1973 r. pod silną presją polityczną usunęła homoseksualizm z listy zaburzeń psychicznych. Stowarzyszenie uznało w drodze głosowania, że nie ma powodów, aby uznawać za patologię to, że dany człowiek odczuwa pociąg do tej samej płci. Pomimo wieloletnich badań i milionów dolarów wydanych, aby odkryć biologiczne przyczyny takiego stanu rzeczy, nie udało się uzyskać żadnych naukowych dowodów na genetyczne uwarunkowanie homoseksualizmu. O badaniach naukowych pisały media, było o nich głośno w instytucjach akademickich, tak nauczano — ale ostatecznie autorzy badań musieli sami przyznać, że nie wykazali niczego, a ich badania zostały niewłaściwie wykorzystane, aby osiągnąć konkretne cele polityczne, zgodne z agendą aktywistów gejowskich.
Jednym z twierdzeń rozpowszechnianych przez lobby LGBT jest to, jakoby nawet 10 procent populacji odczuwało pociąg do tej samej płci. Opierają się tu na błędnych metodologicznie badaniach Alfreda Kinseya (tzw. Raport Kinseya z 1948 i 1953 r.), których wyniki zostały dawno już podważone. W rzeczywistości Atlanta Centers for Disease Control — główne centrum badawcze w USA przeprowadziło w 2013 r. szeroko zakrojone badanie populacji USA. W wyniku tego badania ujawniono, że jedynie ok. 2,3% populacji określa się jako biseksualiści lub homoseksualiści.
Niestety obecnie ideologia i propaganda gejowska wywiera tak silny wpływ na myślenie społeczeństw, że coraz więcej nastolatków utożsamia się z homoseksualizmem lub biseksualizmem. Pamiętać należy jednak, że okres dojrzewania jest naturalnym czasem głębokich zmian hormonalnych, poszukiwania swojej tożsamości i nieraz wiąże się z przeżyciami dysocjacyjnymi, dysforią płciową i innymi przejściowymi zaburzeniami psychicznymi. Nie można utożsamiać tych zaburzeń z rzeczywistą preferencją płciową, tymczasem w wyniku tzw. gender mainstreamingu nastolatkom doświadczającym tego rodzaju zaburzeń podsuwany jest scenariusz podyktowany przez lobby LGBT, który nie prowadzi do rzeczywistego rozwiązania ich problemów, ale kieruje je na „boczny tor”, oferując rozwiązania pozorne, takie jak tranzycja seksualna.
Powinniśmy mieć świadomość, jak działa to lobby i jakie są jego cele. Nie chodzi tu o uczciwe zajęcie się problemem „mniejszości seksualnych”, ale o przeoranie świadomości społeczeństw, tak aby poddały się dyktatowi niewielkiej grupy aktywistów LGBT, roszczących sobie prawa do bycia przedstawicielami wszystkich osób homoseksualnych i transseksualnych. Kluczowym momentem była tu Konferencja w Yogakarcie (Indonezja) w 2007 r. na której przyjęto tzw. „Zasady z Yogakarty”. Była to niejako „Wielka Karta” rewolucji seksualnej, w której zawarto 29 zasad, a jej wynikiem były szczegółowe wskazania, jak wdrożyć w świecie ideologię gejowską. Oto 11 z tych 29 punktów:
Nietrudno zauważyć, że ta gejowska agenda realizuje się na naszych oczach na całym świecie. W praktyce oznacza to, że jako większość heteroseksualna utraciliśmy własne prawa, że nie możemy się czuć wolni, nie możemy nauczać prawdy, ale znajdujemy się pod totalitarną dyktaturą lobby LGBT+.
Cenną lekturą, pomocną w zrozumieniu tego procesu, jest książka dr. Gabriele Kuby „Globalna rewolucja seksualna”. Niestety obecnie polski nakład tej książki został wyczerpany i nie wiadomo, czy doczekamy się jej wznowienia. To, co wzbudza głębokie zaniepokojenie, to fakt, że Kościół, który może osobom homoseksualnym dać prawdziwą nadzieję i perspektywę uleczenia trapiącego ich zaburzenia, zaczął uginać się pod presją homoseksualnej ideologii i lobbyingu. W wielu krajach Kościół milczy lub jedynie nieśmiało odzywa się na ten temat, w innych — jak to ma miejsce w Niemczech — zaakceptował wręcz twierdzenia lobby LGBT jako rzekomą „wiedzę socjologiczną”.
Z perspektywy chrześcijańskiej, jak zwraca uwagę Daniel Almeter, nowa ideologia gender, która zawiera w sobie normalizację homoseksualizmu, jest całkowicie fałszywą „ewangelią” i jest oparta na fałszywych i groźnych zagrożeniach, całkowicie nie do pogodzenia z biblijną antropologią. Razem z ideologią aborcji tworzy ona narrację „anty-stwórczą”. Zamiast atakować Boga w jego boskości i człowieczeństwie — tak jak czyniły to pierwsze herezje, atakuje Go teraz pośrednio poprzez negację człowieczeństwa — naszej natury danej nam przez Stwórcę. Odwieczna pycha diabła próbuje uczynić to za pomocą nowej ideologii: człowiek sam stwarza siebie na nowo, odrzuca plan Boga, odrzuca naszą potrzebę miłosierdzia Bożego odnośnie do spraw związanych z seksualnością. Skoro sfera seksualna nie podlega już ocenie moralnej, to niepotrzebny jest też Zbawiciel, nie ma bowiem grzechów związanych z seksualnością.
W kontekście konferencji, w której uczestniczyli liderzy wielu chrześcijańskich wspólnot z całej Europy, Dan Almeter podkreślił, że rolą wspólnot i ruchów jest bycie światłem w świecie — także, a może zwłaszcza w kwestiach związanych z rewolucją homoseksualną. Istotne jest, aby trzymać się Słowa Bożego zawartego w Biblii i nauczaniu Kościoła i nie dać się zwieść fałszywym twierdzeniom socjologów czy psychologów. Ich „nowe odkrycia” nie mają solidnych podstaw naukowych — to twierdzenia szyte na potrzeby ideologii. Biblijna prawda o człowieku to nie „prymitywne” czy „przestarzałe” poglądy, ale głęboka prawda antropologiczna.
Podsumowując, amerykański terapeuta zachęcił do lektury jeszcze jednej publikacji, jak na razie niedostępnej w języku polskim. Jest to książka dr. Mary Healy, „Scripture, Mercy and Homosexuality” („Biblia, miłosierdzie i homoseksualność”). Jej autorka wskazuje, że seksualność jest na tyle istotnym elementem naszego człowieczeństwa, że nie da się jej wyprowadzić poza sferę etyki. Praktyki homoseksualne są złem moralnym i grzechem. Praktykowany homoseksualizm nie jest sam w sobie „cięższym” grzechem niż cudzołóstwo czy pornografia, każda bowiem dobrowolna i świadoma niemoralność w sferze seksualnej jest grzechem ciężkim, nie można jednak twierdzić, że grzechem nie jest, a tym bardziej — błogosławić par homoseksualnych.
Główne przesłanie tej książki można streścić w trzech punktach, które powinno się zawsze traktować komplementarnie:
Problemy osób odczuwających pociąg do tej samej płci, dysforię płciową czy inne zaburzenia seksualne, są rzeczywiste i poważne. Jako chrześcijanie nie możemy ich negować, musimy jednak postrzegać problem jako problem, a nie jako „opcję”. Co możemy powiedzieć tym, którzy są chrześcijanami, a mimo to prowadzą homoseksualny styl życia? Właściwą odpowiedzią jest duchowe i psychologiczne wsparcie, a jednocześnie wezwanie do tego, aby się nie poddawali, aby trwali w procesie psychicznego uzdrowienia i duchowego nawrócenia, niezależnie jak głęboko weszli w homoseksualny styl życia.
Jeśli chodzi o pomoc psychologiczną, oferuje ją m.in. inicjatywa „Strumienie życia” (Living Waters), która zajmuje się wieloma problemami związanymi z poczuciem własnej wartości i tożsamości, w tym także kwestiami związanymi z płciowością. Istnieją także grupy organizacji Courage (Odwaga), działające w USA, w Europie, a także w kilku miejscach w Polsce. Na ostatnim spotkaniu Konferencji Episkopatu ich działalność była zaprezentowana naszym biskupom. Konkretną formą pomocy jest także tzw. terapia reintegratywna, pozwalająca odkryć korzenie różnych zaburzeń psychicznych, związane zazwyczaj z przeżytą wcześniej traumą. Od uzdrowienia traumy rozpoczyna się także proces terapii nieuporządkowanych skłonności seksualnych (zarówno hetero, jak i homoseksualnych).
Jak więc powinniśmy traktować osoby o skłonnościach homoseksualnych? Z miłosierdziem, troską, ale jednocześnie nie poddając się presji gejowskiego lobby, które usiłuje wmówić społeczeństwu, że skłonności takie nie są żadnym problemem. Od uznania problemu rozpoczyna się bowiem droga do duchowego nawrócenia, psychicznego uzdrowienia i przemiany stylu życia. I wszystkie te trzy elementy są istotne: proces nawrócenia duchowego powinien łączyć się z terapią, skierowaną w szczególności na uleczenie traum oraz wyjściem ze środowiska gejowskiego, które próbuje utwierdzać osobę cierpiącą na zaburzenia seksualne w przekonaniu, że wszystko w jej życiu jest w porządku.