Elisabetta Piqué: Ratzinger to papież, który „zszedł z krzyża”

Był to bez wątpienia pontyfikat historyczny, na co oczywiście wywarła wpływ dymisja papieża – pierwsze tego rodzaju wydarzenie od ponad 700 lat. Jego decyzja o rezygnacji to gest wielkiej odwagi i pokory, żeby „zejść z krzyża”, jak powiedziałby kard. Stanisław Dziwisz. Ratzinger powiedział po ludzku: nie mam siły. Taki pogląd w rozmowie z KAI wyraziła argentyńska dziennikarka Elisabetta Piqué, watykanistka, dziennika „La Nación”.

Piotr Dziubak, KAI Rzym: Jak Pani wspomina pontyfikat Benedykta XVI?

Elisabetta Piqué: Był to bez wątpienia pontyfikat historyczny, na co oczywiście wywarła wpływ dymisja papieża – pierwsze tego rodzaju wydarzenie od ponad 700 lat. Jego decyzja o ustąpieniu to gest wielkiej odwagi i pokory, żeby „zejść z krzyża”, jak powiedziałby kard. Stanisław Dziwisz. Ratzinger powiedział po ludzku: nie mam siły.

KAI: To taki bardzo ludzki odruch.

EP: Gestem tym papież pokazał, że nie jest przyklejony do władzy, do tego, co pociąga dzisiaj tak wielu ludzi. Benedykt pokazał wielką pokorę. W tych dniach wszyscy mówią o jego wielkiej odwadze. Papieże w przyszłości będą mieli łatwiej. Ktoś wcześniej przed nimi zdecydował się na to po raz pierwszy.

Trzeba też pamiętać, że Ratzinger zdecydował się na taki gest po pontyfikacie Jana Pawła II, który – jak mówił kard. Dziwisz – „pozostał na krzyżu” aż do końca. Prawdopodobnie Benedykt widział, jak jego poprzednikiem manipulowali jego najbliżsi współpracownicy. Testament duchowy Ratzinger napisał w sierpniu 2006 roku. Czuł, że był blisko śmierci i dlatego zrezygnował, pomijając kwestie Vatileaks. Benedykt nie był człowiekiem od rządzenia. Być może nie chciał powtórki z ostatnich lat pontyfikatu Jana Pawła II, że jakaś grupa zaczęłaby rządzić zamiast chorego papieża.

KAI: Co udało się zrealizować Benedyktowi XVI?

EP: Kiedy został wybrany na papieża, obrzucono Go epitetami: „rottweiler”, „pastore tedesco” – owczarek niemiecki (gra słów: także – pasterz niemiecki). Wszyscy wyobrażali sobie, co to będzie za pontyfikat. Benedykt natomiast napisał pierwszą encyklikę o miłości chrześcijańskiej. Był bardzo nieśmiały, ale pogodą sposobu bycia zaskoczył wszystkich. Ze swoim charyzmatem uczestniczył we wszystkich Światowych Dniach Młodzieży, które odbyły się za jego pontyfikatu. Ludzie myśleli, że to będzie ktoś niezmiernie twardy, niedostępny. Tymczasem ilekroć popełnił jakiś błąd medialny, zaraz się poprawiał.

Umiał też w pokorze przeprosić, jak to było na przykład w sprawie biskupa Williamsona [z Bractwa św. Piusa X]. W brazylijskiej Aparecidzie użył wyrażenia, po którym wszyscy zebrani tam biskupi poczuli się urażeni, jakoby ewangelizacja przebiegała tam bardzo delikatnie. Papież przeprosił później wszystkich za te słowa. Po wypowiedzi w Ratyzbonie [nt. islamu w 2006] także przeprosił. Myślę, że to znacząca cecha jego charakteru: umieć uznać błąd i przeprosić.

Jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary Ratzinger wiedział, jak wyglądają przestępstwa seksualne, popełniane przez duchownych, toteż jako papież zaczął oczyszczać Kościół z tych przypadków. Ale zajął się też porządkowaniem spraw finansowych Watykanu. Na czele Banku Watykańskiego postawił Ettore Gottiego Tedeschiego, który powołał do życia AIF (Urząd Informacji Finansowej).

Papież Franciszek zawsze podkreśla, że jego poprzednik wniósł ogromny wkład w rozpoczęcie działań wymierzonych w sprawców wykorzystywania seksualnego. Benedykt walczył tu ze zmową milczenia – omertą. Na tym tle pojawia się paradoks skandalu w Niemczech, gdy był on arcybiskupem Monachium. Jako pierwszy zaczął robić coś konkretnego, a mimo to też został oskarżony o ukrywanie przypadku księdza z jego bawarskiej diecezji. Jeszcze niedawno, mając 95 lat, musiał się bronić. I znowu trzeba spojrzeć na to, co napisał, że przeprasza ofiary, i dostrzec jego wielką pokorę. Jeśli się pomyliłem, przepraszam. To bardzo ważna cecha Jego osobowości.

KAI: Czy będzie Benedetto „santo subito”?

EP: Nie jestem ekspertką w sprawach kanonicznych, ale byłabym ostrożna w tych sprawach, widząc, co się stało w przypadku Jana Pawła II. Zawsze lepiej zaczekać i zrobić wszystko w swoim czasie bez zbędnego pośpiechu. Nie mam wątpliwości co do świętości Benedykta. Niektórzy starali się go wykorzystać jako broń przeciw Franciszkowi. On nigdy nie dał się wciągnąć w te rozgrywki.

KAI: Czy prawie dziesięcioletnia współobecność Ratzingera i Bergoglia w Watykanie wpłynęła w jakiś sposób na nich obydwu?

EP: Myślę, że tak. Teraz dla Franciszka rozpocznie się zupełnie nowy okres – sytuacja normalna. Będzie już bez „cienia”. Tu wszystko odgrywało jakąś rolę. Wybór Franciszka też. Należy pamiętać, że w czasie konklawe w 2005 roku drugim kardynałem, który otrzymał najwięcej głosów, był właśnie Jorge Bergoglio. Współistnienie dwóch papieży, nawet jeśli było poprawne, z wzajemnym szacunkiem, było jednak czymś dziwnym.

Niektórzy mówią, że po śmierci swego poprzednika Franciszek od razu ustąpi. To trochę absurdalna hipoteza. Obecny papież czuje się dobrze jak na swój wiek, choć pozostaje problem kolana. Na początku pontyfikatu powiedział, że mógłby pójść śladem Benedykta, ale teraz myślę, że czegoś takiego nie zrobi. Kalendarz działań Franciszka jeszcze bardziej się zapełnił. Myśli więc chyba o czymś innym niż o odejściu. Okazało się, że wózek inwalidzki nie jest przeszkodą. Oczywiście nikt nie wie, co może wydarzyć się jutro.

Rozmawiał Piotr Dziubak (KAI Rzym) / Rzym
 

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama