W Europie Zachodniej rosną w siłę radykalne prawicowe partie i ruchy. Jest to reakcja na oderwane od rzeczywistości, utopijne pomysły lewicowych polityków. Czy jednak jest to coś, z czego jako chrześcijanie powinniśmy się cieszyć?
Jacob Hoekman z holenderskiego czasopisma Reformatorisch Dagblad zauważa, że już od co najmniej dekady jednym z głównych tematów w polityce stał się problem islamskiego ekstremizmu. W rzeczywistości jednak problem ten narastał od dłuższego czasu, a utopijne wizje społeczeństwa wielokulturowego, które przedstawiali politycy miały się nijak do rzeczywistości.
Obecnie jednak wahadło zaczyna się przechylać w drugą stronę. Bierność polityków, ulegających lewicowym ideologiom, sprawia, że ludzie zaczynają się skłaniać ku drugiej skrajności – skrajnym ruchom prawicowym, białemu supremacjonizmowi, rasizmowi i to w postaci niewidzianej od II wojny światowej.
Od deklaracji do czynów
Dżihadyzm był i nadal jest zagrożeniem. Jednak obecnie zagrożenia terrorystyczne coraz częściej czają się na drugim krańcu spektrum – wśród prawicowego ekstremizmu. I nie są to tylko groźby: w ostatnich miesiącach w różnych miejscach w Europie i Stanach Zjednoczonych dochodziło do śmiercionośnych ataków prawicowych ekstremistów.
Co właściwie oznacza prawicowy ekstremizm? Istnieją różne jego odmiany, w tym sporo odwołujących się do teorii rasowych żywcem przeniesionych z nurtów nazistowskich czy z Ku-Klux-Klanu. Najbardziej niebezpieczni w tym spektrum są tak zwani akceleracjoniści. Są to osoby i grupy, które uważają, że wojna rasowa jest czymś nieuchronnym i pragną przyspieszyć jej rozpoczęcie. Celem takiej wojny miałoby być zastąpienie demokracji „białym etnostanem”. Jednym z najbardziej znanych wyznawców tej doktryny jest Brenton Tarrant, który w 2019 roku strzelał do wiernych w meczetach w Nowej Zelandii, zabijając co najmniej 50 osób. Ma on na arenie międzynarodowej sporą grupę zwolenników, którzy również są skłonni do stosowania przemocy.
Ekstremiści antyrządowi
Oprócz tego ukierunkowanego rasowo prawicowego ekstremizmu istnieje grupa, która jest znacznie trudniejsza do zdefiniowania. Obejmuje ona różnego rodzaju ekstremistów antyrządowych. Tego rodzaju poglądy mogą się nakładać na „czysty” rasistowski ekstremizm, mogą jednak istnieć niezależnie. Wspólną cechą tej grupy jest przekonanie, że światem rządzi złowieszczy, monstrualny sojusz elit finansowo-politycznych. Jest ona szczególnie podatna na wszelkiego rodzaju teorie spiskowe. Działania rządów i organizacji międzynarodowych w trakcie pandemii COVID-19, przepisy związane z ograniczaniem emisji spalin i smogu, promocja elektronicznego pieniądza – te i inne kwestie są pożywką dla wytwarzania tego rodzaju teorii. Niezadowolenie społeczne nie prowadzi automatycznie do przemocy. Może jednak wzmacniać polaryzację społeczną i myślenie w kategoriach „my” kontra „oni”.
Polaryzacja w niektórych kwestiach jest nieuchronna, groźna jednak staje się, gdy wzmacnia antagonizmy społeczne do tego stopnia, że zaczyna dzielić społeczeństwa na odrębne plemiona, które nie chcą już ze sobą rozmawiać, a jedynie wzajemnie się zwalczają. Napięcia wzrastają, metody walki eskalują, a prawdziwe problemy pozostają nierozwiązane. Sama diagnoza problemów to za mało. Trzeba zastanowić się nad ich podłożem i przyczynami i szukać długoterminowych rozwiązań, które zazwyczaj nie są łatwe, wbrew obietnicom populistów. Niestety rzadko kiedy problemy społeczne spotykają się z dogłębnymi analizami, a jeśli w ogóle pojawiają się jakiekolwiek analizy, są one zazwyczaj wycinkowe, ukazujące dany problem w oderwaniu od innych. To jeden z powodów, dla których ekstremizm znajduje w dzisiejszych czasach tak podatny grunt. Ludzie oczekują rozwiązań, a uproszczone, jednostronne rozwiązania najłatwiej oddziałują na wyobraźnię.
Badania Nikki Sterkenburg
Jednym z cenniejszych badań na temat ekstremizmu jest praca Holenderki Nikki Sterkenburg, byłej dziennikarki, która obecnie pracuje dla holenderskiego Ministerstwa Sprawiedliwości i Bezpieczeństwa. W 2021 roku napisała doktorat na temat nowego pokolenia radykałów i skrajnej prawicy w Holandii. Jednak już w ciągu dwóch lat od publikacji jej studium krajobraz ekstremistyczny znacznie się zmienił. Rozproszone grupy, przedstawione w badaniach, zaczęły się zbierać, a jednocześnie – radykalizować.
Z rozmów przeprowadzonych w trakcie badań wynika, że osoby będące zwolennikami teorii spiskowych i pragnące radykalnych rozwiązań mogą z jednej strony należeć do elektoratu partii populistycznych, takich jak holenderskie Forum dla Demokracji, z drugiej jednak – być protestanckimi konserwatystami, należącymi do Kościoła Reformowanego. Wspólnym mianownikiem może być, między innymi, akcent na zachowanie tradycyjnych ról kobiety i mężczyzny, obrona rodziny czy pragnienie silniejszego państwa, zdolnego do obrony przed zagrożeniami zewnętrznymi i wewnętrznymi.
Rasizm i deportacja
Na pierwszy rzut oka nic nie wskazywałoby na radykalizm. Ludzie, z którymi rozmawiała Sterkenburg, nie zwróciliby na siebie uwagi wśród innych przechodniów na ulicy. Jednak przy bliższym kontakcie wypowiadają słowa, które mogą budzić przerażenie. Skąd więc w nich taka brutalność i radykalizm? Przede wszystkim problemy, które dostrzegają, są rzeczywiste. Ich negacja lub umniejszanie przez rządzące elity powoduje eskalację emocji i rosnącą frustrację. Radykalne ruchy i partie prawicowe oferują rozwiązania, swego rodzaju drogę na skróty. Integracja przedstawicieli innych kultur potyka się o przeszkody? Deportować wszystkich nie-białych. Politycy nie słuchają obywateli? Organizować zamachy i zabijać wszystkich „lewaków”.
Swoje wywiady z prawicowymi ekstremistami badaczka zestawia z naukowymi teoriami dotyczącymi radykalizacji. Jedną z takich teorii jest „teoria tożsamości społecznej”. Polega ona na postrzeganiu drugiego człowieka jako wroga. Ci, którzy identyfikują się jako Holendrzy i chrześcijanie, mogą – czy to pod naciskiem grupy, czy samodzielnie – podejmować kroki zmierzające do ochrony swojej tożsamości. Według niektórych badań chrześcijanie są na to bardziej podatni niż inne grupy społeczne, co mogłoby częściowo tłumaczyć stosunkowo duży udział protestanckich konserwatystów w radykalnym dyskursie.
Ostoja dla zagubionych
Jest jednak i inne źródło ekstremizmu. Wielu prawicowych radykałów pochodzi z obrzeży społeczeństwa. Czują, że nie należą nigdzie i są bardzo niezadowoleni z własnego życia. Przyłączenie się do prawicowej grupy ekstremistycznej przywraca im poczucie kontroli nad własnym życiem. Skrajna prawica staje się w ten sposób ostoją, schronieniem, dając poczucie tożsamości i bezpieczeństwa w niepewnych czasach.
Tego rodzaju radykalizacja może doprowadzić do katastrofalnych skutków. Ciągle mamy w pamięci, jak rzeczywiste problemy społeczne przyczyniły się do popularyzacji nazizmu i faszyzmu w przedwojennych Niemczech czy Włoszech. Przeciwdziałanie tego rodzaju zjawiskom musi się zacząć na wczesnych etapach – później bowiem jest już za późno. Konieczny jest dialog społeczny i poważne zajęcie się problemami.
Punktem wyjścia jest rozpoznanie oznak kryzysu, rozpoczęcie rozmowy i zaproponowanie kontrnarracji. Być może wspólnoty kościelne powinny tu odegrać szczególną rolę – nie opowiadając się ani po stronie skorumpowanych polityków, ani zradykalizowanych aktywistów – ale wskazując na ewangeliczne prawdy w odniesieniu do życia społecznego. Podkreślić należy słowo „ewangeliczne”. „Konserwatyzm” nie jest tym samym, co „ewangeliczność”. Próby przywrócenia stanu rzeczy sprzed 100 czy więcej lat są anachronizmem i z góry skazane są na niepowodzenie. Jednak wierność Ewangelii zawsze przynosi owoce, zarówno w życiu indywidualnym, jak i społecznym.
Jacob Hoekman przytacza przykład Elizabeth Neumann, chrześcijanki z przekonania, która pracowała w Departamencie Bezpieczeństwa Wewnętrznego za czasów prezydenta Trumpa. Widziała z bliska, jak skrajnie prawicowe idee mogą zakorzenić się wśród zadeklarowanych ewangelików, prowadząc do przekonań sprzecznych z duchem Ewangelii. Widzi ona tylko jedno remedium: „Aby to naprawić, trzeba będzie naprawdę wrócić do Pisma Świętego”.
Z perspektywy katolickiej warto dodać: „...i poważnie zastanowić się nad nauczaniem społecznym Kościoła”. W rzeczywistości bowiem wiele obecnych problemów ekonomicznych i społecznych wynika z lekceważenia tego nauczania. To lekceważenie dotyczy zarówno neoliberalnych ekonomistów, dla których zysk stał się jedynym kryterium poprawnie funkcjonującej gospodarki, bez odniesienia do rzeczywistego dobra człowieka (tu warto wrócić do encykliki „Laborem exercens” Jana Pawła II), jak i lewicowych elit, które negują same podstawy chrześcijańskiej antropologii i wizji życia społecznego – tym polecić by trzeba lekturę całej biblioteczki, od „Populorum progressio” i „Humanae Vitae” Pawła VI poprzez „Centesimus annus”, „Evangelium vitae” Jana Pawła II aż do „Laudato si’” Franciszka, na którą lewicowcy lubią się powoływać, ale najwyraźniej jej nie czytali, bo ich własne działania są w oczywisty sposób sprzeczne z postulatami wyrażonymi w tej encyklice.