Pomysł oryginalnej pielgrzymki powstał po brutalnej agresji Federacji Rosyjskiej na Ukrainę. Amerykanin Jimi przebrał się za Jezusa i z 25-kilogramowym krzyżem na plecach ruszył z Warszawy do Kijowa. Wędrówka zajęła mu 72 dni. Pątnik wykonał krzyż własnoręcznie. Umieścił na nim dwanaście namalowanych liści koniczyny, symbolu Trójcy Świętej.
W Kijowie zagościł wyjątkowy pielgrzym. Amerykanin Jimi szedł pieszo ulicami ukraińskiej stolicy, w tunice stylizowanej na strój Jezusa i z ciężkim krzyżem na plecach. Budził powszechnie zainteresowanie przechodniów. Warto podkreślić, że to nie pierwsza wizyta Amerykanina na Ukrainie. Bywał tutaj kilkukrotnie przed wybuchem wojny, również w Kijowie.
Pomysł oryginalnej pielgrzymki powstał po brutalnej agresji Federacji Rosyjskiej na Ukrainę. Jimi przebrał się za Jezusa i z 25-kilogramowym krzyżem na plecach ruszył z Warszawy do Kijowa. Wędrówka zajęła mu 72 dni. Przybył do ukraińskiej stolicy w drugiej połowie listopada. Trasę pokonywał pieszo, kalkulując niebezpieczeństwa, jakie niesie ze sobą, wciąż trwająca wojna.
„Wiele razy po drodze wiele osób, a nawet księża, gdzieś w czterech lub pięciu kościołach, zapraszali mnie, abym zostawił u nich swój krzyż, ale chciałem go nieść do końca” – opowiada Amerykanin.
fot. Jimi z proboszczem kijowskiej parafii św. Mikołaja (zdj. OMI Kijów)
Znak od Boga
Choć nie miał wyznaczonego celu wędrówki, zmierzał do Kijowa, czekał na znak…
„Widać, że krzyż ma dla Jimiego wielką wartość, bo kiedy próbowałem go nieść na sobie, poczułem, że jest naprawdę ciężki. Bez krzyża Jimi czuje się, jakby był nagi, tak mi powiedział” – mówi o. Paweł Wyszkowski OMI, proboszcz parafii św. Mikołaja w Kijowie.
Jimi wykonał krzyż własnoręcznie. Umieścił na nim dwanaście namalowanych liści koniczyny, symbolu Trójcy Świętej. Na każdej z nich wypisał kolejno imiona Apostołów.
Szukając po drodze noclegu, liczył na Bożą Opatrzność. Jedynym wyznacznikiem miejsca, gdzie o niego prosił, był również znak krzyża, który dla pielgrzyma jest znakiem jedności chrześcijaństwa.
Amerykański pątnik podkreśla, że wiele dowodów codziennej, praktycznej jedności doświadczał na pielgrzymim szlaku od łacińskich katolików, katolików wschodnich, prawosławnych czy protestantów.
Relacjonuje, że kiedy przekroczył granice administracyjne Kijowa niespodziewanie rozdarciu uległa jego tunika. Przez 70 dni wędrówki w różnych warunkach atmosferycznych jego wierzchnie odzienie nie uległo zniszczeniu. Dopiero teraz dla pielgrzyma to był znak, że właśnie w tym miejscu zostawi swój pątniczy krzyż.
Po wizycie na Placu Niepodległości Jimi udał się do kościoła św. Mikołaja i poznawszy jego historię, zapragnął zostawić tu swój krucyfiks.
„Kościół św. Mikołaja w Kijowie to nie tylko świątynia, ale swoisty ośrodek nadziei i miłości, który od początku inwazji na pełną skalę służył jako miejsce wsparcia duchowego i materialnego. Początkowo przy kościele funkcjonował punkt pomocy humanitarnej, a obecnie parafia co tydzień pomaga wojsku. Kiedy patrzysz na architekturę tego miejsca, niemożliwym jest, aby uczynić z tego miejsca coś innego niż kościół” – tłumaczy o. P. Wyszkowski OMI.
Uratujemy świątynię...
Zakonnik dodaje, że Amerykanin, był oczarowany architekturą kijowskiej świątyni. Kościół św. Mikołaja nazywany jest jednym z cudów Kijowa. Jimi nie potrafił wyobrazić sobie, że przez 33 lata w tym miejscu nie można było sprawować sakramentów. Dowiedział się także o niedawnym pożarze i cudownie ocalałym wizerunku Matki Bożej Ostrobramskiej. Zaapelował o pomoc w odzyskaniu świątyni przez wspólnotę katolicką oraz wsparcie odbudowy zniszczonego kościoła.
Kościół św. Mikołaja, wzniesiony w stylu neogotyckim w latach 1899-1909, jest jedną z dwóch świątyń rzymskokatolickich, zbudowanych w stolicy Ukrainy przed 1917 r. Jego projektantem był miejscowy architekt pochodzenia polskiego Władysław Horodecki (1863-1930), nazwany po latach „kijowskim Gaudim”. W czasach sowieckich świątynię zabrano katolikom. W 1980 r. otwarto go dla publiczności jako salę koncertową. Mieścił się w nim państwowy Narodowy Dom Muzyki Organowej i Kameralnej. O zwrot świątyni wciąż stara się miejscowa wspólnota katolicka. Dodatkowym ciosem dla niszczejącego kościoła był pożar świątyni we wrześniu 2021 r. spowodowany zwarciem instalacji elektrycznej w instrumencie należącym do państwowej instytucji.
W listopadzie br. pod ministerstwem kultury i polityki informacyjnej Ukrainy, odbył się pokojowy protest kijowskich katolików z kościoła św. Mikołaja – „Razem ratujmy kościół”.
Американець з хрестом прийшов в костел св.Миколая в Києві
Uczestnicy protestu przekazali swoje żądania: ustalenie nowego terminu przekazania kościoła wspólnocie katolickiej oraz wykonanie zapowiedzianego protokołu stanu technicznego zabytku.
„Jesteśmy zmuszeni się tu dzisiaj zgromadzić, ponieważ od ponad 32 lat walczymy o uczciwość i sprawiedliwość w sprawie sytuacji naszego kościoła, a w szczególności o jego powrót do prawowitych właścicieli, rzymskokatolickiej parafii św. Mikołaja, dla której kościół został zbudowany rękami naszych przodków na początku XX w. Jesteśmy tutaj, bo dzisiaj upływa termin ważności memorandum podpisanego 2 lata temu. Przychodzimy z pokojową akcją, aby oświadczyć, że codziennie podczas Mszy Świętych modlimy się za nasze władze i za wszystkich urzędników odpowiedzialnych za powrót kościoła parafialnego, aby byli uczciwi i mieli odwagę wypełnić to, do czego się zobowiązali. Nie czekamy na wasze słowa i obietnice, ale na konkretną realizację tego, co obiecujecie przez 32 lata, bo kościół jest już na skraju zagłady” – mówił przed ukraińskim ministerstwem o. Wyszkowski OMI.
W trakcie wydarzenia przed ministerstwem położono na znak protestu kamienie, które poodpadały z elewacji kijowskiej świątyni.
Źródło: www.oblaci.pl