Rok wojny przyniósł Ukrainie nieszczęście, zniszczenia i straty. Ale konsekwencje wojny są nie tylko negatywne, mówi kijowski duszpasterz Siergiej Nakul: „Nauczyliśmy się zaufania Panu i doświadczyliśmy Jego bliskości”
Pod koniec zeszłego roku Siergiej Nakul, pastor z Kijowa, odwiedził swoją żonę i dzieci, które od marca ubiegłego roku są uchodźcami i przebywają na farmie w Holandii. „To był szok kulturowy. Żadnych syren, cisza i spokój. Jakaż to różnica w stosunku do warunków, w jakich żyję!” Sam pastor Nakul ani przez moment nie myślał nad ucieczką za granicę. „W Psalmie 23 Pan jest Pasterzem dla swojego ludu. Idąc za tym przykładem, ja również miałem pozostać ze swoim stadem jak pasterz”.
Wielu członków jego zboru znajduje się obecnie w Europie Zachodniej, Ameryce lub Kanadzie. Kilkudziesięciu członków pozostało jednak na miejscu, a liczebność kongregacji nawet wzrosła, ponieważ dołączyli do niej ludzie, którzy uciekli ze strefy wojennej we wschodniej Ukrainie.
Pastor Nakul sprawuje opiekę duszpasterską, ale także aktywnie angażuje się w pomoc humanitarną. Nie tylko w swoim rodzinnym mieście, ale także w Chersoniu, gdzie wcześniej służył. Miasto zostało opanowane przez Rosjan, ale odzyskane przez wojska ukraińskie. „Byłem tam dwa razy i mam nadzieję, że w marcu pojadę po raz trzeci. Starsze panie obejmowały mnie serdecznie; były tak wdzięczne za pomoc. Zrobiło to na mnie głębokie wrażenie. W zeszłym tygodniu widziałem rosyjskich żołnierzy po drugiej stronie rzeki. Mają tam snajperów, wiedziałem, że jestem na celu. W pobliżu frontu zawsze istnieje też niebezpieczeństwo wejścia na minę”.
Także w ruinach swojego dawnego zboru pastor Nakul głosił Słowo Boże i sprawował Wieczerzę Pańską. W tym czasie na zewnątrz rozbrzmiewały wybuchy, a budynki znajdujące się o kilka minut drogi od kościoła zostały uszkodzone.
Eksplozje
Siergiej Nakul jest pastorem od 2003 roku, a od 2014 roku przebywa w Kijowie. Od roku doświadcza, jak wygląda życie w strefie wojny. „Większość Ukraińców nie spodziewała się tego. Putin gromadził wojska, ale uważaliśmy to za pokaz siły, prężenie mięśni”. Rankiem 24 lutego 2022 roku okazało się, że na tym się nie skończyło. „Obudziłem się w wyniku wybuchów. Moja żona i dzieci wtedy spały. Szybko obejrzałem wiadomości i zobaczyłem, że zaczęła się wojna. Ukraińscy żołnierze już zginęli, a zniszczenie naszego kraju się rozpoczęło. Trzęsłem się, serce mi waliło, nie mogłem się opanować. W kolejnych dniach eksplozje stawały się coraz bliższe, zwłaszcza gdy Rosjanie dotarli na obrzeża stolicy. Gdy głosiłem kazanie, w międzyczasie słyszeliśmy wybuchy.”
Puste miasto
Pastor pomagał ewakuować członków kościoła. Jego rodzina również wyjechała. „Jesteśmy tak wdzięczni za gościnność, jaką otrzymali nasi ludzie” - mówi ze wzruszeniem Nakul. „Powiedzcie Holendrom, że są wspaniali. Nigdy się tego nie spodziewaliśmy. Jesteście małym krajem, ale z ludźmi o wielkich sercach”.
Od marca zeszłego roku Siergiej jest sam w swoim domu. „Ale Pan Jezus jest blisko: oto ja jestem z wami zawsze, nawet do końca świata”. Miasto na początku było prawie puste. „Jeździłem do starych ludzi, aby przywieźć im lekarstwa i jedzenie. Jedynymi ludźmi, których widziałeś, byli żołnierze przy blokadach dróg. Byli gotowi bronić każdej ulicy, każdego rogu ulicy”.
Sytuacja była tragiczna. „Wiele sklepów było zamkniętych; mieliśmy coraz mniej jedzenia. Ale czułem, że nie mogę wyjechać”. Po odejściu Rosjan stolica uspokoiła się, a część mieszkańców wróciła. „Nie jest całkowicie bezpieczna, ale wystarczająco bezpieczna, aby prezydent Biden mógł ją odwiedzić. Poza Kijowem pomagamy odbudowywać wioski, które są w dużej mierze zniszczone”.
Początkowo pastor Nakul pracował w Kijowie w Grace Reformed Church. Teraz służy na drugim brzegu rzeki w Big City Church. Po wybuchu wojny był odpowiedzialny za oba zbory. Obecnie Grace Reformed Church ma teraz pastora, który musiał uciekać z południowej Ukrainy. Rosjanie zamienili jego kościół w swoją siedzibę wojskową.
Gdzieś w głębi duszy ks. Nakul przyznaje, że nieszczęście, które spotkało jego naród, jest czymś niewyobrażalnym: „chodzi o to, że ktoś uważa się za centrum świata i rozpoczyna inwazję w sąsiednim kraju. I to w XXI wieku. Byliśmy zszokowani i rozgniewani. I ja nadal jestem. Modlę się do Boga, by powstrzymał zło. Bo sam Putin się nie zatrzyma. Jeśli przejmie kontrolę nad Ukrainą, będzie chciał kolejnych krajów. Spójrzcie na przykład na Hitlera. Modlę się, by wojna mogła się dziś zakończyć. Ale widzę też rzeczywistość. Miliony Rosjan są gotowe umrzeć za swoją ojczyznę. Nie powinniśmy lekceważyć Putina”.
Co dalej?
Wojna będzie miała długotrwałe następstwa, podkreśla pastor Nakul. „Szacuje się, że ponad 8 milionów Ukraińców będzie borykać się z problemami zdrowia psychicznego. Jednocześnie jednak człowiek przyzwyczaja się też do zagrożenia. Nie reagujemy już tak panicznie”.
Nie wszystko jest negatywne. „Tak często bierzemy dobre rzeczy za coś oczywistego. Teraz, kiedy nasz kraj jest w stanie wojny, zaczęliśmy dziękować za nie Bogu. Dziękujemy, gdy jest prąd, internet, jedzenie, ogrzewanie”. Trudne warunki mogą też skłonić do głębszej refleksji i mocniejszego zaufania Bogu. „Nie znam przyszłości” – mówi Siergiej Nakul. „Wiem jednak, Kto określa przyszłość. To w Nim jest moja nadzieja”.