Oskarżenia amerykańskiej aktorki Whoopi Goldberg wobec chrześcijan, jakoby brakowało im empatii wobec kobiet, które chcą przerwać ciążę, dobrze ilustrują to, jak lewicowa ideologia wykrzywiła właściwe rozumienie miłosierdzia, zamieniając je na „toksyczną empatię”.
W zeszłym tygodniu w programie „The View” współprowadząca Whoopi Goldberg próbowała zwrócić się z moralnym apelem do chrześcijan i katolików, aby przypomnieć o tym, co jej zdaniem Jezus myśli o opiece nad kobietami, które chcą zakończyć życie swoich nienarodzonych dzieci poprzez aborcję. Po raz kolejny usłyszeliśmy argumentację opartą o te same fałszywe założenia, że jedynym sposobem pomocy kobietom znajdującym się w trudnej sytuacji życiowej jest umożliwienie im dokonania zabójstwa własnego dziecka. W takiej wizji empatii ginie zupełnie współczucie wobec ofiary tego procederu: niewinnego dziecka. To nie obrońcom życia brakuje empatii, a raczej nie mają jej propagatorzy pro-choice. To, o co apelują, to nie prawdziwa empatia, ale raczej „empatia toksyczna”, swego rodzaju moralny szantaż.
Komentarz Whoopi Goldberg pojawił się po tym, jak inne osoby obecne w studiu skomentowały wypowiedzi Melanii Trump dotyczące jej poparcia dla dostępu do aborcji. Współprowadząca program Sunny Hostin zauważyła wówczas, że choć sama deklaruje się jako katoliczka i „przeciwniczka aborcji”, to uważa, że jej własne poglądy religijne „nie powinny wpływać na decyzje innych dotyczące tego, w co wierzyć w kwestii aborcji”. Wychodząc od tego, Goldberg próbowała apelować do chrześcijan o większą empatię.
W słowach skierowanych do „chrześcijan i katolików”, Whoopi oskarżyła ich o brak prawdziwej empatii i troski wobec kobiet rozważających aborcję. Według niej w sytuacji aborcji jest tylko jedna istota ludzka, o którą ludzie wiary powinni się martwić:
...jeśli martwisz się o to, co dzieje się z istotą ludzką, czy tego właśnie chce Jezus? Czy Jezus chce, abyś tak postępował? Czy Jezus nie chce, abyś mógł powiedzieć komuś: „Podejdź tutaj, wiem, że przechodzisz przez trudny czas”. A widzimy coś zupełnie przeciwnego. To jest szaleństwo.
Słowa Whoopi Goldberg pasują całkowicie do tego, co Allie Beth Stuckey w swej najnowszej książce określa mianem „toksycznej empatii”. Jest ona „narzędziem manipulacji przez lewicowych aktywistów, którzy zastraszają ludzi, aby sądzili, że miłość oznacza, że należy przyjąć postępowe stanowisko”. W szczególności narzędzie to, jak zauważa Stuckey, jest często używane przeciwko chrześcijanom. A jednak chrześcijanie nie muszą się podporządkowywać liberalnej i progresywnej narracji, a raczej powinni starać się zrozumieć to, jak Bóg rozumie miłość, dobroć i sprawiedliwość.
Allie Stuckey pisze na swojej stronie internetowej:
Postępowcy używają chwytliwych mantr, aby przedstawić swoją perspektywę jako empatyczną, takich jak „aborcja to opieka zdrowotna”, „każda miłość to miłość” lub „żadna istota ludzka nie jest nielegalna”, ale w każdym przypadku ignorują drugą stronę równania moralnego. Na przykład, aborcja jest przedstawiana jako współczucie dla kobiety, ale co z ludzkim życiem, które procedura zabija?
Taktyka ta jest stosowana w celu uzyskania poparcia dla pewnego zespołu działań i przekonań, jednocześnie odwracając uwagę od drugiej strony argumentu, która przesłania brzydką rzeczywistość. Ten rodzaj „toksycznej empatii”, będący powszechną taktyką w kręgach proaborcyjnych, jest wykorzystywany do zwracania uwagi na strach kobiet umierających z powodu braku dostępu do aborcji, kobiet cierpiących podczas noszenia dziecka poczętego w wyniku gwałtu, kobiet cierpiących w ciąży i żyjących w ubóstwie, i tak dalej, przy jednoczesnym ignorowaniu prawdy o destrukcyjnej naturze aborcji i o tym, jak zabija ona istoty ludzkie.
Zwolennicy aborcji powszechnie twierdzą, że aborcja „łagodzi” trudną sytuację, w której znajduje się wiele kobiet – jak sugeruje Goldberg. Nie ma to wiele wspólnego z rzeczywistością. Prawda jest taka, że aborcja zupełnie nie rozwiązuje problemu traumy, gwałtu, ubóstwa lub innego stresu, z którym zmaga się matka nienarodzonego dziecka, a przy tym zabija niewinną istotę ludzką, która nie zrobiła nic złego. Jest to brzydka prawda, którą próbuje ukryć liberalny szantaż moralny – taki, jaki właśnie zaserwowała widzom Goldberg.
Jako chrześcijanie wezwani jesteśmy do miłości bliźniego, a nie do „toksycznej empatii”. Miłość to coś znacznie więcej niż „empatia”. Nie chodzi tylko o emocjonalne wzruszanie się losem drugiej osoby, ale o całościowe spojrzenie na nią z miłością: co jest jej prawdziwym dobrem, co jest jej problemem. Rozwiązania problemów nie mogą być drogą na skróty, ignorującą wymogi etyczne. Empatia próbuje „uśmierzyć ból” – to tylko terapia objawowa. Miłość wybiera drogę trudniejszą, ale przynoszącą trwałe dobro, nie tylko uśmierzanie bólu – to prawdziwe leczenie, sięgające przyczyn.