Koniec z finansowaniem aborterów i ściganiem działaczy pro-life przez policję – tego z pewnością można się spodziewać po Donaldzie Trumpie. Co z in vitro i ułatwieniami dla rodzin? Obrońcy życia mają wobec nowej administracji kilka oczekiwań.
Wielką zasługą Donalda Trumpa jest obalenie słynnego wyrok Roe vs. Wade, dzięki czemu poszczególne stany mogły wprowadzić przepisy lepiej chroniące poczęte dzieci. Trump nie zrobił tego osobiście, ale do Sądu Najwyższego mianował sędziów, którzy nie byli proaborcyjnie nastawieni. Jednak w czasie kampanii wyborczej Trump dystansował się od kwestii ochrony życia. Zapowiadał, że zawetowałby ogólnokrajowy zakaz aborcji, a jego żona tuż przed wyborami wydała autobiografię, w której powtarzała hasła proaborcyjnych środowisk. Amerykańscy obrońcy życia liczą jednak na poprawę – przynajmniej w porównaniu z polityką Joe Bidena.
DOGE zakręci kurek
W ciągu czteroletniej kadencji Joe Biden przekazał ponad 1 mld dol. organizacjom działającym przeciwko dzieciom poczętym – podliczyła organizacja Restoration of America. Według tych ustaleń, najsłynniejsza krajowa sieć aborcyjna, Planned Parenthood dostała 46 mln dol. Jednak koncern ten był wspierany także przez poszczególne stany. Dostawał pieniądze za wykonywanie różnych usług medycznych, ale w praktyce pozwalało to prowadzić główną działalność, jaką jest zabijanie nienarodzonych dzieci. Rządowe Biuro Obrachunkowe podało w 2023 r., że tylko w latach 2019-2021 firma uzyskała 1,6 mld dol. z publicznych środków. Daje to średnio przeszło 530 mln dol. rocznie.
Szanse, że to się zmieni są bardzo duże. Takie deklaracje płyną od współpracowników prezydenta elekta. Miałaby to być decyzja biura DOGE powołanego do usprawnienia administracji kraju.
Bardzo prawdopodobna jest też zmiana w kwestii tzw. Mexico Policy. Polityka ta polega na finansowaniu tych działających w biedniejszych krajach organizacji pozarządowych, które nie wspierają aborcji. Od czasów Ronalda Reagana każdy republikański prezydent trzyma taką linię, a demokratyczny nie. Za pierwszej kadencji Trumpa Mexico Policy została nawet rozszerzona.
Rejestracja powikłań
W 2016 r. (pod koniec rządów Baracka Obamy) zniesiono obowiązek rejestrowania komplikacji zdrowotnych spowodowanych przez aborcję chemiczną. Amerykańscy obrońcy życia apelują, by rygor ten został przywrócony. Nie oznaczałoby to zakazu, dystrybucji pigułek zabijających poczęte dzieci. Jednak twarde dane o skutkach ubocznych pomogłyby na dłuższą metę w ograniczeniu rozprowadzania takich środków. Prolajferzy apelują też o to, by zakazać aborcji chemicznych na podstawie teleporady. Nie wiadomo, jak odpowie na to administracja Trumpa.
Nie jest też jasne, czy są szanse na bardziej prorodzinną politykę podatkowa. Liczy na nią Noah Brandt z Live Action.
Czarny punkt
Największym kłopotem może być podejście Donalda Trumpa do sztucznego zapłodnienia. W ostatnim czasie były prezydent nie tylko nie obiecywał poprawy, ale wręcz zapowiadał promowanie tej procedury. Amerykańskie prawo, jak zauważają aktywiści na rzecz życia, jest w tej kwestii dużo bardziej liberalne od systemów europejskich. Wielu kwestii w ogóle nie reguluje. Deklaracje przyszłego prezydenta nie dają podstaw do większego optymizmu.
Mniejsze poletka
W codziennej praktyce wiele będzie zależeć od nominacji na poszczególne stanowiska. Obawy obrońców życia budzi pomysł powierzenia HHS (odpowiednik ministerstwa zdrowia, odpowiedzialny także za pomoc humanitarną) Robertowi Kennedy’emu. To były demokrata popierający niegdyś aborcję. Obecnie zapowiada inne podejście, ale np. były wiceprezydent Mike Pence sugerował, by przeciwstawić się tej nominacji, właśnie ze względu na proaborcyjne nastawienie Kennedy’ego.
Amnestia dla niewinnych
Pam Bondi wybrana przez Trumpa na prokurator generalną obiecuje zakończyć ściganie działaczy pro-life. W USA silnie chronione jest prawo do demonstracji, łącznie z protestami okupacyjnymi w różnych instytucjach. Jednak przychodnie aborcyjne są szczególnie chronione przez ustawę zwaną FACE. Na jej podstawie grupa działaczy pro-life została skazana na bezwzględne więzienie za pokojowy protest. Po deklaracjach Bondi należy się spodziewać, że ta polityka się zmieni. Potrzebna będzie jeszcze amnestia dla takich osób, jak Joan Bell, Bevelyn Williams czy Lauren Handy. Warto byłoby w ogóle usunąć ustawę FACE, choć tego administracja Trumpa nie zapowiada.
Źródło: catholicnewsagency.com
Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.