Szacunek dla życia i dla tego, co daje życie jest cechą rozkwitającej cywilizacji. Ta zaś, która nie szanuje życia, musi wymrzeć. Dla muzułmanów jest to oczywistość. Europa jednak wydaje się nie dostrzegać tego, co oczywiste i coraz głębiej wpada w sidła cywilizacji śmierci – zauważa Grzegorz Górny.
W felietonie zamieszczonym na portalu wPolityce.pl Górny przytacza kilka rozmów, które w różnych sytuacjach odbył z mieszkańcami krajów muzułmańskich. Wszystkie one mają wspólny mianownik: Europa usiłuje mierzyć innych swoją miarą, która coraz bardziej staje się zimną miarą technokratyczną, całkowicie ignorującą to, co najistotniejsze: życie ludzkie.
Jedna z tych rozmów dotyczyła kontrowersyjnych kwestii społecznych. Muzułmanie zadali pytanie: „co o tym sądzą wasi starcy?” Dla nich szacunek dla opinii osób starszych, doświadczonych przez życie, jest czymś oczywistym. A dla nas? Czy w Europie starcy traktowani są jako „skarbnice mądrości przodków, źródło wiedzy i doświadczenia”? Niestety nie. W najlepszym przypadku odsuwamy ich na boczny tor, wysyłając ich do domów opieki. Coraz częściej nie dajemy im nawet takiej opcji, a zamiast tego proponujemy eutanazję. Jak zauważa Górny: „w świecie celebrującym kult młodości stają się osobami zbędnymi, których sam widok psuje dobry nastrój”.
No właśnie, a co z młodzieżą? Podczas innego spotkania autor felietonu zapytał pewnego zeuropeizowanego muzułmanina, mającego trzy dorastające córki, jak sobie radzi z buntem nastolatek. Dla rozmówcy było to całkowicie niezrozumiałe pytanie. W jego kulturze coś takiego jak bunt nastolatków nie istnieje. Górny usiłował więc wyjaśnić mu, że młodzi ludzie chcą „uniezależnić się mentalnie od rodziców” i często prowadzi to do „buntu przeciwko rodzinie, ich wartościom, tradycji, wierze...” To było jeszcze bardziej niezrozumiałe dla jego muzułmańskiego rozmówcy, który stwierdził: „Buntować się przeciwko religii? Jak można buntować się przeciwko życiu wiecznemu? To bez sensu.”
Trzeci muzułmański rozmówca Górnego zwrócił uwagę na jeszcze jeden problem, którego ewidentnie nie uświadamia sobie Zachód. Nie tylko nie uświadamia sobie, ale ma tak zaburzoną perspektywę, że wręcz nie jest zdolny do zdrowego spojrzenia na najbardziej naturalne i oczywiste sprawy. Chodzi o potencjał kobiet, który na Zachodzie rozumiany jest jako emancypacja zawodowa i społeczna. Według Europejczyków świat islamu marnuje ten potencjał, nie dopuszczając kobiet do wyższego wykształcenia i kariery zawodowej. Czy jednak racji nie miał muzułmanin, który zauważył, że jest wręcz przeciwnie: to nie islam, ale zachód nie wykorzystuje potencjału kobiet: „Na Zachodzie kobiety nie rodzą dzieci, a w krajach muzułmańskich rodzą. Efekt będzie taki, że wy wymrzecie, a my będziemy istnieć. Wy wybieracie śmierć, a my wybieramy życie. I kto tu nie wykorzystuje swojego potencjału?”
Nie popadając w skrajności – nie można bowiem odmówić kobietom możliwości kształcenia się i uczestniczenia w życiu publicznym – wypada chyba przyznać rację muzułmaninowi, gdy zwraca uwagę na kwestię podstawową: cywilizacja, która pragnie się rozwijać pod względem społecznym, naukowym czy technicznym, nie może zaniedbać tego, co leży u podstaw wszelkiego rozwoju: wartości życia ludzkiego. A bez kobiet, mogących pełnić rolę matki, bez zdrowej rodziny, bez szacunku dla starców, ta wartość zostaje zarzucona i cały rozwój staje się fikcją, zawieszoną w społecznej próżni...