Niszczycielski wpływ na opinię publiczną – tak David Spencer z konserwatywnego think tanku Policy Exchange ocenia skutki prawa dotyczącego nienawiści. Brytyjskie przepisy nakazują policji rejestrowanie incydentów, które nie są przestępstwami. Funkcjonariusze odnotowali m.in. wpis w mediach społecznościowych autorstwa dziewięciolatka.
Prawo o NCHI, czyli o incydentach związanych z nienawiścią niebędących przestępstwami obowiązuje od czerwca 2023 r. W ciągu roku policja odnotowała 13,2 tys. takich zdarzeń, a funkcjonariusze spędzili łącznie 60 tys. godzin roboczych, sprawdzając wpisy w mediach społecznościowych. Zarejestrowany ma być „każdy incydent o charakterze innym niż karny, który ofiara lub inna osoba postrzega jako motywowany wrogością lub uprzedzeniami”.
Wśród osób, które trafiły do akt znalazł się dziewięciolatek, który nazwał kolegę „upośledzonym”, a także dwóch uczniów szkoły średniej, którzy napisali, że chłopak z ich klasy „śmierdzi rybą”.
Niektóre lokalne oddziały policji nie informują, ile incydentów odnotowały. W Essex liczba zdarzeń przypadających na jednego funkcjonariusza okazuje się dwukrotnie wyższa niż średnia krajowa, znacznie większa niż w Manchesterze czy Londynie.
Policy Exchange zwraca uwagę, że zajęci tropieniem rzekomej nienawiści na Facebooku policjanci nie mają czasu na rzeczywistych przestępców, a samo prawo szkodzi wolności słowa. Think tank proponuje taką zmianę prawa, by funkcjonariusze zajmowali się poważniejszymi przypadkami, niż obecnie, a baza danych na temat przestępstw była prowadzona przez centralne władze.
Źródła: tempi.it, livemint.com
Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.