Na COP29 nie udało się połączyć polityki klimatycznej z aborcją i transseksualizmem

Na konferencji ONZ wielki spór wzbudziła kwestia połączenia „perspektywy płci” z tematem zmian klimatu. Część uczestników chciało, by za część polityki klimatycznej uznano promowanie aborcji. Ostatecznie pojęcie „gender” nie znalazło się w treści przyjętego dokumentu. Sprzeciw wobec użycia tego terminu wyraził m.in. Watykan.

Konferencja Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu (COP29) w Azerbejdżanie przyjęła nową wersję dokumentu „Lima Work Programme on Gender”. Program ten, stworzony w 2014 roku, koncentruje się na uwzględnieniu „perspektywy płci” (gender perspective) w polityce klimatycznej, podkreślając, że kobiety w szczególny sposób odczuwają skutki zmian klimatycznych, na przykład poprzez „ograniczony dostęp do zasobów, utrudnienia w opiece zdrowotnej czy rosnące obciążenia związane z tradycyjnymi rolami społecznymi”.  

Spotkanie w Azerbejdżanie było kolejną edycją dorocznych szczytów klimatycznych. Zostało jednak zlekceważone przez przywódców kilku liczących się państw. Debatę zdominował spór między krajami o odmiennych poglądach na kwestie tzw. praw reprodukcyjnych i seksualnych, teorii gender i praw człowieka.

Państwa takie jak Stany Zjednoczone, Kanada, Australia czy Norwegia, a także Unia Europejska (występująca jako całość), podjęły próbę wprowadzenia do dokumentu COP29 zapisów uwzględniających pojęcie „kobiet we wszelkiej ich różnorodności”. Termin ten, według definicji Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), obejmuje m.in. „kobiety homoseksualne, transpłciowe, interseksualne, a także te zaangażowane w pracę seksualną”. Tak szeroka interpretacja płci wzbudziła kontrowersje wśród państw takich jak Watykan, Arabia Saudyjska, Iran i Egipt. Przedstawiciele Stolicy Apostolskiej zwrócili uwagę, że ich sprzeciw wynika z obaw o propagowanie ideologii transpłciowej oraz redefiniowanie pojęcia płci w sposób sprzeczny z naturalnym znaczeniem.

Klimat a prostytucja

Podstawowym punktem sporu stały się również propozycje odnoszące się do włączenia tzw. praw seksualnych i reprodukcyjnych do polityki klimatycznej. Organizacje takie jak Women Deliver argumentowały, że dostęp do edukacji seksualnej, „usług aborcyjnych” oraz „szeroko pojętej opieki reprodukcyjnej” powinien być integralną częścią działań na rzecz zapobiegania zmianom klimatycznym. W ocenie niektórych państw, tego rodzaju zapisy przekraczają mandat konferencji klimatycznych i zagrażają tradycyjnym wartościom moralnym. Te same kraje stawiły opór użyciu terminu „gender” wobec płci oraz odniesienie się do praw „osób homoseksualnych i transpłciowych”.  

Państwa zachodnie i Unia Europejska argumentują, że włączenie „perspektywy płci” (gender perspective) i różnorodności jest kluczowe dla skutecznej walki z kryzysem klimatycznym. Unia Europejska opublikowała list 17 krajów, podkreślający, że „zdolność do stawienia czoła kryzysowi klimatycznemu zależy od naszego zaangażowania w wzmocnienie pozycji kobiet i dziewcząt we wszelkiej ich różnorodności”.

Ostatecznie kontrowersyjne pojęcie nie znalazło się w treści dokumentu.

„Spór o język dokumentów końcowych, w szczególności dotyczący ideologii gender, podkreśla trudności w osiągnięciu konsensusu w kwestiach wykraczających poza tradycyjny mandat polityki klimatycznej. Pokazał jednak coś więcej, mianowicie, jak współcześnie ideologia gender przemycana jest nawet w dokumentach, które powinny dotyczyć zupełnie innych sfer” – wskazała Julia Książek z Centrum Prawa Międzynarodowego Ordo Iuris.

Źródło: ordoiuris.pl

Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama