Do tej pory ludzie wykazywali tendencję do nabierania bardziej konserwatywnych przekonań wraz z wiekiem. Ten trend jednak zanika. Millenialsi i przedstawiciele pokolenia Z nie zmieniają się w konserwatystów – zauważa amerykański „National Review”.
Michael Oakeshott, angielski filozof i historyk żyjący w XX wieku, trafnie zauważył, że konserwatyzm rozwija się z czasem. W zależności od sytuacji danego człowieka tendencja ta może przybierać rozmaite formy wyrazu. Oakeshott pisał: „Jeśli teraźniejszość jest jałowa, oferując niewiele lub w zasadzie nic do wykorzystania lub czerpania przyjemności, wówczas skłonność ta będzie słaba lub nieobecna; jeśli teraźniejszość jest wyjątkowo niestabilna, przejawi się w poszukiwaniu mocniejszego oparcia, a w konsekwencji w odwoływaniu się do przeszłości i jej eksploracji; ale wzmacnia się w typowy sposób, gdy jest wiele rzeczy, którymi można się cieszyć, i będzie najsilniejsza, gdy zostanie to połączone z oczywistym ryzykiem utraty”.
Konserwatyzm rozwijałby się najpełniej u ludzi, którzy mają coś do stracenia, u ludzi, którzy nauczyli się dbać o rzeczy dające im szczęście lub spełnienie. Ta wyuczona konieczność dbania jest tu niezwykle istotna, ponieważ nie dotyczy tych ludzi, których bogactwo jest nadmierne, ponieważ takie jednostki rozwijają w sobie swego rodzaju obojętność na stratę – są przekonane, że zawsze mają i będą mieć więcej.
Tendencja do konserwatyzmu w naturalny sposób silniej rozwinięta jest też u osób starszych. Jednak to nie dlatego, że osoby starsze są bardziej wrażliwe na stratę, a z powodu lepszej świadomości zasobów, które posiadają. U osób starszych mniejsze jest prawdopodobieństwo, że uznają swoje zasoby za niewystarczające.
Jednak słowa Oakeshotta kieruje nas ku niepokojącemu, ale aktualnemu pytaniu: czy dzisiejszy styl życia jest antykonserwatywny?
Różne sondaże pokazały przecież, że zarówno millenialsi (ludzie urodzeni w latach 1980-1995), jak i przedstawiciele pokolenia Z (roczniki 1995-2012), nie stają się z czasem bardziej konserwatywni – w przeciwieństwie do urodzonych przed nimi boomerów ( 1946-1964, pokolenia wyżu demograficznego) i pokolenia X (1965-1980).
Czy – zgodnie z tym, co uważał Oakeshott – millenialsi i zetki uważają rzeczywistość za jałową, pozbawioną powodów do radości? Może tak być. W końcu wskaźniki depresji są dziś rekordowo wysokie, a samobójstwa wśród młodzieży niepokojąco częste. Warto jednak zauważyć, że w pewnym sensie współczesna kultura przekonuje młodych, by manifestować właśnie postawę przygnębienia i psychicznej niestabilności.
Innym czynnikiem wpływającym na rozwój postaw konserwatywnych jest ustatkowanie się. Na przykład ludzie, którzy nabyli nieruchomość, wykazują wyższą troskę i stają się bardziej konserwatywni w swoich poglądach. Jednak millenialsi nie nabywają nieruchomości w takim tempie, jak robili to ich rodzice czy dziadkowie. W Stanach Zjednoczonych tylko 42 proc. dzisiejszych 30-latków ma domy, podczas gdy wśród pokolenia X odsetek ten wynosił 48 proc., a wśród boomersów – 51 proc. Podobne różnice widać aż do wieku 40 lat.
Millenialsi równie niechętnie wstępują w związki małżeńskie. Tylko 30 proc. z nich mieszka ze współmałżonkiem i dzieckiem. Pokolenie X, gdy było w porównywalnym wieku, było w takiej sytuacji w 40 proc. Boomersi byli trochę lepsi z wynikiem 46 proc., ale nawet wśród nich widać duży spadek względem cichego pokolenia, które w wieku dzisiejszych millenialsów mieszkało ze współmałżonkiem i dzieckiem, aż w 70 proc. przypadków.
Jeśli ten trend się nie zmieni, całkiem możliwe, że – według różnych rachunków – od 25 do 35 proc. millenialsów w ogóle nie wstąpi w związek małżeński. To kłopotliwe, ponieważ mężczyźni w średnim wieku, którzy nie są żonaci, często opuszczają rynek pracy, podejmując antyspołeczny styl życia. Natomiast wśród kobiet w średnim wieku, które nie wyszły za mąż, znacząco wzrasta wskaźnik depresji, a także innych chorób zgoła niewiadomego pochodzenia, takich jak fibromialgia i reumatoidalne zapalenie stawów.
Te trendy, które można nazwać atomizacją, nabierają prędkości. Każde kolejne pokolenie na Zachodzie angażuje się mniej w praktyki religijne niż ich poprzednicy, zmniejsza się też odsetek ludzi angażujących się w życie lokalnego Kościoła. Zresztą wszelkie stowarzyszenia obywatelskie cieszą się coraz mniejszym zainteresowaniem ze strony młodych ludzi. Oznacza to, że młodzi nie są skłonni inwestować swój czas czy energię w lokalne społeczności lub świadczenie usług na ich rzecz. Millenialsi zastąpili realne zaangażowanie, wirtualnym. Prowadzą aktywizm online, zakładają wirtualne zbiórki pieniędzy albo udostępniają materiały produkowane przez pozarządowe organizacje, uważając, że wyczerpuje to ich obywatelską odpowiedzialność.
Czy może zatem dziwić, że pesymistyczne pokolenie niezainteresowane własnym domem (w węższym i szerszym znaczeniu) nie wierzy też w wartości narodowe? Jeśli chcemy, by więcej ludzi zostawało konserwatystami, być może powinniśmy się upewnić, że dorosną, mając coś do stracenia – coś, o co wcześniej nauczyli się dbać.
Źródło: Nowy Świat 24