Jean Truchon to nieuleczalnie chory Kanadyjczyk, którego przypadkiem posłużyli się propagatorzy eutanazji, aby skłonić opinię publiczną i prawodawców do legalizacji wspomaganego samobójstwa. Opublikowany właśnie email rzuca jednak zupełnie nowe światło na jego sprawę.
Jean Truchon cierpiał na porażenie mózgowe i stał się jedną z kluczowych postaci w kampanii na rzecz rozszerzenia zakresu przepisów dotyczących eutanazji i wspomaganego samobójstwa w Kanadzie w 2019 r. Po skutecznym zaskarżeniu w Quebecu, w 2021 r. kanadyjski parlament ostatecznie uchylił wymóg, aby naturalna śmierć osób ubiegających się o eutanazję lub wspomagane samobójstwo była „racjonalnie przewidywalna”, co w praktyce otworzyło szeroko drzwi do wydawania zgody na eutanazję dla każdej osoby, która o nią poprosiła. Zamiast zatroszczyć się o osoby cierpiące na różne schorzenia, państwo wybrało tańsze rozwiązanie: skrócić ich cierpienie poprzez skrócenie ich życia.
Życie Truchona zakończyło się eutanazją w 2020 r. Miał wówczas 51 lat i otrzymał oficjalną pochwałę za swoją decyzję ze strony François Legaulta, premiera Quebecu, i ówczesnej minister zdrowia Danielle McCann.
Opublikowany w The Telegraph email z 2016 r. rzuca jednak zupełnie inne światło na całą tę sprawę. Truchon wprost twierdzi w nim, że być może wcale nie chciałby umierać, gdyby miał dostęp do lepszej opieki.
„W odpowiedzi na twoje pytanie dotyczące opieki domowej, myślę, że rzeczywiście, gdyby zapewniono mi pomoc przez 70 godzin [tygodniowo] lub dłużej, wolałbym zostać w domu i być może nie miałbym takiego samego pragnienia śmierci” – wyznał w liście dyktowanym swojemu psychologowi.
70 godzin tygodniowo oznacza praktycznie całodobową opiekę nad chorym. Może się to wydawać dużo, ale w przypadku osób niepełnosprawnych nie jest to przecież rzadkość. Czy mało jest matek opiekujących się niepełnosprawnymi dziećmi „na okrągło”? Czy nie ma mężów i żon, które dbają o swojego niepełnosprawnego małżonka przez cały dzień? Czy którykolwiek z tych opiekunów uznałby, że najlepszym rozwiązaniem jest pozbycie się chorego poprzez eutanazję? Dlaczego więc taką pokrętną logikę przyjmuje państwo? Czy chodzi o dobro chorego, czy raczej o finanse?
Dewaluacja życia osób niepełnosprawnych
Jeszcze przed śmiercią Truchona eksperci ostrzegali, że sądowe orzeczenie z 2019 r. grozi „dewaluacją” życia osób niepełnosprawnych i że wspomagane samobójstwo stanie się pierwszą i zasadniczą opcją dla pacjentów, zamiast właściwej opieki zdrowotnej. Kanadyjski poseł Michael Cooper pisał: „Teraz osoby niepełnosprawne kwalifikują się do śmierci zarządzanej przez państwo na podstawie tego, że są niepełnosprawne – stygmatyzując i dewaluując życie osób niepełnosprawnych”.
Trudo Lemmens, profesor prawa na Uniwersytecie w Toronto początkowo popierał kanadyjskie prawo dotyczące wspomaganego samobójstwa i eutanazji. Po pewnym czasie dostrzegł jednak zagrożenie tkwiące w łatwości dostępu do tych nieludzkich procedur i napisał: „Jest to problematyczne niedopatrzenie w kanadyjskim prawie, że ludzie mają dostęp do [eutanazji i wspomaganego samobójstwa], nawet jeśli istnieją inne opcje wsparcia medycznego lub społecznego, które mogłyby złagodzić ich cierpienie”.
Inny kanadyjski naukowiec, dr Sonu Gaind, wykładowca na wydziale medycyny Uniwersytetu w Toronto, zauważył, że wspomagane samobójstwo jest często oferowane jako rzekoma „opcja współczucia”. Mówi on: „chociaż Kanadyjczycy zapewniani są, że [eutanazja i wspomagane samobójstwo] są opcją współczucia wyłącznie dla osób z nieuleczalną chorobą, nasze prawo zezwala na wszelkiego rodzaju cierpienia społeczne, które napędzają wnioski o [eutanazję i wspomagane samobójstwo]”.
„Nie sądzę, że jest to «współczucie» dla najbardziej zmarginalizowanych ludzi w społeczeństwie, którzy cierpią z powodu ubóstwa, braku dostępu do opieki lub braku bezpieczeństwa mieszkaniowego, tak, że postrzegają oferowaną przez państwo eutanazję jako jedyną opcję ulżenia swojej sytuacji”.
Nie są to odosobnione zdania. Do podobnych wniosków dochodzi oficjalny raport na temat eutanazji i wspomaganego samobójstwa w Ontario w Kanadzie: „MAiD Death Review Committee Report”, w którym 16 ekspertów z różnych dyscyplin stwierdza bez żadnych wątpliwości, że bezradne (ang. „vulnerable”) osoby są narażone na „nadmierny wpływ” i „potencjalny przymus”.
Prawda ta powoli zaczyna docierać do świadomości publicznej. Nawet lewicowi politycy zaczynają dostrzegać problem. Paulette Hamilton, posłanka Partii Pracy, powiedziała, że ustawa „wywiera ogromną presję na niepełnosprawnych, starszych i ubogich ludzi, aby zdecydowali się zakończyć swoje życie, aby nie być ciężarem dla swoich bliskich”. Inna posłanka z tej samej partii, Anna Dixon stwierdziła, że „osoby starsze i niepełnosprawne cierpiące na nieuleczalną chorobę mogą odczuwać niewypowiedzianą presję, by pójść drogą wspomaganej śmierci, aby chronić swoje dziedzictwo lub dlatego, że nie chcą być ciężarem”.
Ta „niewypowiedziana presja” to po prostu bezradność w obliczu obojętności ze strony państwa i bliskich. Cierpiąca osoba, pozostawiona sama sobie, szuka rozwiązania, a gdy go nie znajduje, jedyne co pozostaje, to zwrócenie się z prośbą o eutanazję. Wtedy państwo działa szybko – wystarczy zaledwie kilka dni, żeby prośba została rozpatrzona. W ten sposób państwo pozbywa się problemu wraz z chorym, kończąc jego życie.
Ujawniony właśnie email Truchona pokazuje taką właśnie bezradność ze strony osoby cierpiącej i niewrażliwość ze strony państwa.
Rzeczniczka Right To Life UK, Catherine Robinson podkreśla:
„Jean Truchon był czołowym działaczem na rzecz eutanazji i wspomaganego samobójstwa, ale jego list, który sugeruje, że być może zdecydowałby się żyć, gdyby dostępna była lepsza opieka, wskazuje na głębsze problemy z systemem eutanazji w Kanadzie. Ten człowiek potrzebował pomocy, by żyć, a nie umierać”.
Zanim w Polsce zaczniemy kopiować rozwiązania liberalnej Kanady czy Belgii, warto wsłuchać się w głos osób cierpiących, w tym Jeana Truchona. Nie oczekują one tak naprawdę śmierci, ale pomocy. Nie pragną eutanazji, ale opieki. I dopiero bezwzględna odmowa udzielenia tej opieki sprawia, że w swej bezradności proszą o śmierć – bo państwo nie pozostawia im żadnego innego wyjścia. Eutanazja to nie „opcja współczucia”, ale wręcz przeciwnie: „opcja nieczułości”, w której życie człowieka cierpiącego nie ma żadnej wartości, a liczą się tylko pieniądze.
Źródło: Right to Life UK
Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.