„Dlaczego tak bardzo zajmujemy się Niemcami, gdzie Kościół usycha? Dlaczego nie przyjrzymy się Kościołowi w Nigerii, nie popatrzymy, co robi właściwie i nie zaczniemy go naśladować? To biskupi z Afryki w ostatnich latach upominali się o wierność nauczaniu Kościoła, być może więc rzeczywiście jest to właściwy moment na papieża z Afryki” – mówi bp Robert Barron.
Colm Flynn (EWTN) w przededniu konklawe spotkał się bp. Robertem Barronem, jednym z najbardziej szanowanych i doświadczonych medialnie amerykańskich hierarchów. W rozmowie hierarcha podkreślił, że istotne jest nie to, czy przyszły papież będzie podobał się światu, ale czy będzie w przekonujący sposób głosił Chrystusa.
Papież jest kluczową postacią, ważną dla całego świata, nie tylko dla katolików. Jest z pewnością najważniejszym przywódcą religijnym na całym świecie. Jego wybór ma znaczenie nie tylko dla religii, ale także dla kultury, dla polityki. Nic więc dziwnego, że cały świat patrzy z uwagą na rozpoczynające się konklawe – podkreśla bp Barron.
Gdy św. Piotr usłyszał Chrystusowy nakaz, aby głosić ewangelię wszystkim narodom, skierował się do Rzymu dokładnie dlatego, że było to centrum cywilizacji. I Słowo Boże dotarło stąd na cały świat. Tak było w pierwszym stuleciu, tak jest i dzisiaj – tego oczekuje Kościół i nie tylko Kościół. Świadczy o tym liczba dziennikarzy zgromadzonych w tych dniach w Rzymie: jest ich ponad 6 tys.
Bp Barron podkreśla jednak, że nie wolno upolityczniać konklawe.
Jest Ewangelia, która pociąga za sobą głębokie implikacje moralne. I są też strategie polityczne, które mają na celu wcielenie zasad moralnych. W tym sensie nie da się rozdzielić Kościoła od polityki. Martwi mnie jednak brak właściwego ustawienia priorytetów. To, co jest na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o papieża, to głoszenie Chrystusa zmartwychwstałego. To było zadanie św. Piotra i to jest zadanie każdego jego następcy. Akcent musi być położony na Ewangelię, na sferę duchową, na głoszenie Chrystusa. Zajmowanie się tym, czy papież jest lewicowy czy prawicowy, czy mówi o zmianach klimatycznych, o imigracji jest wtórne. Możemy do tego dojść. Jednak pierwszą rzeczą, której ja oczekiwałbym, jest to, że będzie uczniem Chrystusa, który będzie umiał głosić Jego zmartwychwstanie w przekonujący sposób. To jest zadanie papieża i to jest źródło jedności dla Kościoła.
Innymi słowy, na pierwszym planie nie mogą być nigdy bieżące kwestie polityczne – nawet jeśli wydaje się, że są to pilne sprawy. Papież ma wpływ na politykę, ale nie jest politykiem.
Korespondent EWTN Colm Flynn zadał swemu rozmówcy pytanie dotyczące potencjalnych kandydatów, wymienianych jako „papabili”.
Obydwaj mają świadomość, że nie ma sensu prognozowanie, kto konkretnie zostanie wybrany, warto jednak zastanowić się, co może wyniknąć z danego wyboru. Bp Barron, który był w Rzymie 12 lat temu, zwraca uwagę, że w zasadzie nikt nie postrzegał wtedy kard. Bergoglio jako potencjalnego kandydata.
W dalszej części rozmowy bp Barron odnosi się do kilku postaci wymienianych jako „papabili”, z powyższym zastrzeżeniem, że są to tylko dziennikarskie przepowiednie, nieraz dalekie od kościelnej rzeczywistości.
Charyzmat czy porządek?
Jednym z najczęściej wymienianych jest kard. Pietro Parrolin. Według bpa Barrona w przypadku jego wyboru byłby to pontyfikat „pewnej ręki”. Parrolin jest dobrze znany elektorom, wie, co dzieje się w Watykanie. Nie jest błyskotliwy ani charyzmatyczny, ale opanowany. Ciąży nad nim jednak porozumienie z Chinami. Wzbudza ono zaniepokojenie u wielu biskupów – także u samego bp. Barrona. Coraz bardziej oczywiste staje się to, że ustępstwa na rzecz komunistycznego reżimu w Chinach poszły za daleko.
Drugą postacią, do której odniósł się bp Barron, jest kard. Tagle z Filipin, któremu pewnością nie brakuje charyzmy. Obydwaj hierarchowie znają się dobrze, spotykali się przy różnych okazjach, m.in. podczas Kongresu Eucharystycznego na Filipinach oraz w trakcie kolejnych Synodów Biskupów. Z pewnością Tagle jako papież umiałby głosić Ewangelię w sposób przekonywujący. Bp Barron zwraca też uwagę na bardzo silną emocjonalność Tagle. Podkreśla jednak, że należy on do tych, którzy postrzegają Sobór Watykański II raczej w kategoriach zerwania niż ciągłości, co może być poważnym problemem. W pewnym sensie byłby Franciszkiem 2.0. Jeśli większość kardynałów dostrzega potrzebę korekty linii Franciszka, nie będą raczej głosować na Tagle.
Potrzeba korekty kursu
Nawiązując do włoskiego powiedzenia, że po „grubym papieżu przychodzi chudy, po liberalnym – konserwatywny”, Flynn zwraca uwagę, że nie tylko wśród kardynałów, ale także pośród wielu świeckich rozmówców, z którymi zetknął się w ostatnich dniach pojawiają się często głosy wskazujące na konieczność uporządkowania tego, co zostawił po sobie Franciszek. Chodzi o klarowność nauczania, a także o kwestie liturgii, która w wielu przypadkach zatraciła swą głębię i piękno.
Bp Barron przyznaje mu rację, wskazując, że pragnienie skorygowania kierunku wyznaczonego przez konkretnego papieża nie jest czymś nadzwyczajnym w historii Kościoła. Dodaje: „osobiście nie miałbym teraz nic przeciwko spokojnemu pontyfikatowi”. Przytacza tu św. kard. Newmana, który uważał, że rolą Papieża jest rozsądzanie dysput teologicznych, a nie bycie bezpośrednio zaangażowanym we wszystkie bieżące sprawy.
Czy już czas na papieża z Afryki?
Zarówno Flynn, jak i bp Barron podkreślają znaczenie Afryki i płynących z niej głosów tamtejszych duszpasterzy. Być może przyszedł już czas na papieża z tego kontynentu. Bp Barron wspomniał tu o jednym z ostatnich synodów, podczas którego stwierdził: „dlaczego tak bardzo zajmujemy się Niemcami, gdzie Kościół usycha? Dlaczego nie przyjrzymy się Kościołowi w Nigerii, nie popatrzymy, co robi właściwie i nie zaczniemy go naśladować?” To biskupi z Afryki w ostatnich latach upominali się o wierność nauczaniu Kościoła, być może więc rzeczywiście jest to właściwy moment na papieża z Afryki. Wśród potencjalnych kandydatów Barron wymienia kard. Roberta Sarah, kard. F.A. Besungu (który zdecydowanie sprzeciwiał się błogosławieniu par homoseksualnych), a także kard. Petera Turksona.
Rozmówcy wspomnieli także o dwóch włoskich kandydatach: kard. Matteo Zuppim (obecnie metropolita Bolonii) oraz kard. Pietro Pizzaballi (Patriarcha Jerozolimy). Patriarcha Jerozolimy ma za sobą wieloletnie doświadczenie „sterowania łodzią po wzburzonych wodach” – jak podkreśla bp Barron, potrafiłby więc spokojnie i zdecydowanie poprowadzić łódź Piotrową. Przeszkodą może być jego zbyt młody wiek. Za stosunkowo mało prawdopodobny bp Barron uznał także wybór któregokolwiek z amerykańskich kardynałów.
Bp Barron wskazał także węgierskiego kardynała Pétera Erdő oraz szwedzkiego Andersa Arboreliusa jako dobrych i realnych kandydatów na tron św. Piotra. W obydwu przypadkach wiek nie byłby przeszkodą, a są to hierarchowie dobrze znani w Europie.
Nie odnosząc się szczegółowo do pozostałych kandydatów, bp Barron zwrócił uwagę na fundamentalną kwestię: łaska buduje na naturze. O tym Kościół musi zawsze pamiętać. Nie można jednej sfery przeciwstawiać drugiej, nie można ich rozdzielać, zawsze jednak pierwszeństwo należy do wymiaru nadprzyrodzonego, do łaski. Tam, gdzie Kościół właściwie akcentuje ten wymiar, tam też rozkwita. Tam, gdzie zbytnio skupia się na doczesności, zamiera. Paradoksalnie, Kościół skupiony na wymiarze nadprzyrodzonym staje się bardziej skuteczny w doczesnym świecie. O tym powinni pamiętać kardynałowie zebrani na konklawe i na to powinien zwrócić uwagę kolejny papież.
Źródło: EWTN (Youtube)