Pomimo tego, że kolejne kraje rezygnują z „terapii afirmującej płeć”, jako pozbawionej podstaw naukowych i szkodliwej dla dzieci i młodzieży, w USA rzekomą tożsamość transpłciową deklaruje około jednego procenta osób w wieku ponad 13 lat. Problem narasta z każdym rokiem, a dane statystyczne sugerują, że jego źródłem jest czynnik zewnętrzny: presja środowisk LGBT+.
Mówi o tym nowy raport Williams Institute z Wydziału Prawnego UCLA. Według zebranych przez instytut danych 1,0% osób w wieku 13 lat i starszych w USA, czyli około 2,8 miliona osób, identyfikuje się obecnie jako osoby transpłciowe.
Nierównomierny rozkład statystyczny może świadczyć o tym, że istnieje zewnętrzny czynnik, który wpływa na to zjawisko. Jako osoby transpłciowe identyfikuje się 0,8 procenta dorosłych Amerykanów (18 lat i więcej), natomiast wśród młodzieży w wieku 13-17 lat taką deklarację składa aż 3,3 proc (ok. 724 000 osób).
Badania oparto na danych z Centrum Kontroli Chorób (CDC) 2021-2023 Behavioral Risk Factor Surveillance System (BRFSS) oraz Youth Risk Behavior Survey (YRBS) z 2021 i 2023 roku. Dostarczają one najbardziej kompleksowych danych na temat młodzieży transpłciowej.
Rozkład tożsamości płciowej wśród dorosłych osób transpłciowych jest mniej więcej równomierny: około jedna trzecia identyfikuje się jako kobiety transpłciowe (biologiczni mężczyźni), jedna trzecia jako transpłciowi mężczyźni (biologiczne kobiety), a jedna trzecia jako osoby transpłciowe niebinarne. Rozkład jest też spójny we wszystkich regionach i stanach USA, przy czym w danych z lat 2021-2023 nie odnotowano znaczących różnic w porównaniu z wcześniejszymi latami.
Podatny grunt dla ideologii gender
Dane podkreślają oczywisty trend pokoleniowy: młodsze grupy wiekowe znacznie częściej identyfikują się jako osoby transpłciowe niż starsze, a osoby, które identyfikują się jako transpłciowe, są zdecydowanie młodsze niż cała populacja USA. Wśród młodych dorosłych w wieku od 18 do 24 lat 2,7% identyfikuje się jako osoby transpłciowe, w porównaniu z zaledwie 0,3% osób w wieku 65 lat i starszych, co stanowi statystycznie istotną różnicę.
Spośród osób w wieku 13 lat i starszych, które identyfikują się jako osoby transpłciowe, 25,3% to młodzież w wieku od 13 do 17 lat (wzrost z 18,3% we wcześniejszych szacunkach), 28,9% to młodzi dorośli w wieku od 18 do 24 lat (wzrost z 24,4%), a 50,7% to osoby w wieku od 18 do 34 lat. Ogólnie rzecz biorąc, trzy czwarte (76,0%) populacji osób transpłciowych w wieku 13 lat i starszych ma mniej niż 35 lat.
Dane te próbuje zinterpretować Theresa Farnan, członkini Centrum Etyki i Polityki Publicznej (EPCC).
„Pod pewnymi względami te liczby są szokujące, ale pod innymi – nie dziwią mnie” – mówi Farnan.
Powołuje się ona na badanie z 2021 roku, przeprowadzone w jednym z miejskich okręgów szkolnych, które wykazało, że prawie dziesięć procent uczniów identyfikuje się jako osoby transpłciowe.
„W tych liczbach zakodowane są poważne problemy” – stwierdza Theresa Farnan.
Problem tkwi w podatności młodych ludzi na idee wkładane im do głów przez lobby LGBT+. Jest oczywiste, że wiek dojrzewania wiąże się z rozmaitymi problemami psychicznymi, z poszukiwaniem własnej tożsamości. Dochodzi do tego słabość relacji rodzinnych, brak osób i instytucji, do których młodzi ludzie mogliby mieć zaufanie. W tej sytuacji przesłanie „przyczyną jest twoja tożsamość płciowa” trafia na bardzo podatny grunt.
„Ideologia gender nie odejdzie” – ostrzega Farnan. „Jest 2,8 miliona ludzi działających zgodnie z tą fałszywą antropologią, którzy ją całkowicie zinternalizowali”.
Problemu nie da się rozwiązać odgórnie
Rozporządzenia obecnej amerykańskiej administracji rządowej, które zakazują świadczenia transpłciowych procedur medycznych osobom niepełnoletnim są potrzebne, ale zdecydowanie niewystarczające. na dzieciach, choć dobre, nie rozwiążą tego, co Farnan nazywa „problemem napędzanym przez młodzież”. Trzeba też liczyć się z tym, że polityka promująca ideologię transpłciową „powróci z pełną mocą, gdy Demokrata ponownie zostanie prezydentem”.
Nawet tam, gdzie wprowadza się przepisy prawne zakazujące dokonywania operacji zmiany płci czy podawania leków hormonalnych nieletnim, stosunkowo łatwo takie przepisy obejść. Przykładowo w stanie Georgia spod zakazu wyłączone są procedury ratujące życie – i na to właśnie powołują się właściciele klinik przeprowadzających operacje, twierdząc, że ratują one życie młodocianych ludzi, którzy w przeciwnym wypadku mogliby popełnić samobójstwo.
Propagatorzy ideologii gender zrobią wszystko, by dotrzeć do młodzieży
Można zadać sobie pytanie: jak to możliwe, że młodzież tak łatwo wpada w sidła propagatorów ideologii gender? Rzecz w tym, że jej propagatorzy stosują wszelkie dostępne środki, aby dotrzeć do dzieci i młodzieży ze swym przekazem. Zdominowali już amerykańskie uczelnie, a obowiązujące tam procedury DEI oznaczają, że na stanowiska akademickie promowane są nie osoby cechujące się rzeczywistymi osiągnięciami naukowymi, lecz te, które spełniają kryteria „inkluzywności” – w tym „różnorodności seksualnej”. Aktywiści wywierają stałą presję na władze oświatowe, aby programy opracowywane przez lobby LGBT trafiały do szkół i innych instytucji edukacyjno-wychowawczych. Nie dotyczy to bynajmniej tylko USA. Wczoraj publikowaliśmy informację na temat przymusowych kursów dla czeskich inspektorów oświatowych prowadzonych przez Prague Pride. A na kursach tych inspektorzy indoktrynowani są właśnie ideami gender. Gdy uda się wyprać mózgi osób mających nadzorować oświatę, cóż dziwnego, że takie treści docierają potem do młodzieży i wciskane są im do głów?
Theresa Farnan przytacza niedawne badanie, które ukazuje, że słowo „wciskane” nie jest bynajmniej przesadą. Prawie 90% ankietowanych uczniów przyznało, że odczuwa w środowisku szkolnym presję, aby wyrażać poglądy progresywne i że ich własne – znacznie bardziej konserwatywne – przekonania są ignorowane lub ośmieszane. Prawie 80% stwierdziło, że poddało się autocenzurze swoich poglądów na temat ideologii gender.
W toczącej się w Polsce debacie na temat „edukacji zdrowotnej” rzadko mówi się o tej presji. Tymczasem pod pozorem promocji takiej edukacji bardzo łatwo jest wprowadzić do szkół treści dyktowane przez lobby LGBT, zwłaszcza gdy program nauczania pisany jest na kolanie i pojawia się dopiero na początku roku szkolnego, a podręczników nadal nie ma.
Problem narasta
Wracając do treści raportu Williams Istitute, dane z 2023 r. wskazują na wyraźną tendencję wzrostową w zakresie identyfikacji transpłciowej, szczególnie wśród młodzieży (3,3% w porównaniu z 0,7% w 2017 r.) i młodych dorosłych (2,7% w porównaniu z 1,3% w 2016 r. dla osób w wieku 18-24 lat), w porównaniu ze starszymi osobami (0,3% w przypadku osób 65+). Nie jest to więc zjawisko, które można zignorować i nie można też zakładać, że propagatorzy ideologii gender odpuszczą. Wręcz przeciwnie – ich nacisk zwiększa się z upływem czasu.
Proponując „afirmację gender” – czyli w istocie negację własnej płci biologicznej aktywiści wyrządzają nieodwracalną krzywdę młodym ludziom. Przede wszystkim zaś nie rozwiązują żadnych problemów. Zmiana płci nie jest lekarstwem na zaburzenia psychiczne, takie jak depresja, zaburzenia lękowe, doświadczenie traumy seksualnej, autyzm, ani tym bardziej nie jest rozwiązaniem problemów egzystencjalnych – rozbitych rodzin czy braku akceptacji w środowisku. Przypadek transseksualnego Robina Westmana, który tydzień temu zabił dwoje dzieci i ranił 21 osób w katolickiej szkole w Minneapolis pokazuje jak na dłoni, że zmiana płci nie leczy zaburzeń psychicznych, ale raczej je pogłębia.
Źródło: Catholic News Agency