Sąd Najwyższy Kenii: reklama placówek aborcyjnych dozwolona, wbrew woli obywateli

Metody działania lobby proaborcyjnego są podobne na całym świecie. Dowodzi tego najnowszy przykład z Kenii: wbrew woli obywateli, wbrew zdaniu polityków i lekarzy, Sąd Najwyższy tego kraju uznał, że placówki aborcyjne mają mieć pełną swobodę działania i reklamowania swojej działalności. Jeśli nie znasz pojęcia „marsz przez instytucje”, czas je poznać, zanim będzie za późno.

Sąd Najwyższy Kenii uchylił właśnie zakaz reklamowania aborcyjnej sieci MSI Reproductive Choices, a sędzia Chacha Mwita uznał, że poprzedni zakaz, funkcjonujący od 2018 r. był niekonstytucyjny. Inicjatorami zakazu były Kenya Films & Classification Board (KFCB) – odpowiednik naszej Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, Kenya Medical Practitioners and Dentists Council (KMPDC) – odpowiednik Naczelnej Rady Lekarskiej oraz tamtejsze ministerstwo zdrowia. Za zakazem opowiedziały się wówczas także Afrykańska Sieć Nastolatków i Młodzieży (NAYA–Kenya) oraz Centru Praw Reprodukcyjnych.

Skutkiem wprowadzonego zakazu aborcyjna sieć MSI Reproductive Choices nie mogła w Kenii wykonywać żadnych procedur związanych z aborcją ani ich reklamować, choć w dalszym ciągu mogła dystrybuować środki antykoncepcyjne. Jej przedstawiciele dali jednak jasno do zrozumienia, że nie dadzą za wygraną, ponieważ ich głównym celem jest promowanie aborcji.

W tamtym czasie petycję domagającą się trwałego odebrania licencji MSI Reproductive Choices podpisało także wiele tysięcy obywateli Kenii. Petycja wskazywała m.in. na to, że sieć aborcyjna narusza artykuł 26 Konstytucji Kenii (który wyraźnie chroni prawo do życia) oraz przepisy dotyczące reklam, wprowadzone w 2016 roku.

„Kliniki MSI reklamują aborcje jak cukierki w kraju, w którym aborcja jest nie tylko nielegalna, ale który ma silną kulturę pro-life” – mówił ówczesny dokument rady lekarskiej, wskazując że MSI Reproductive Choices lekceważąc przepisy prawa emituje reklamy promujące aborcję.

MSI prawo ma za nic

Proaborcyjna sieć krytykowana była także za podawanie młodym dziewczętom długotrwałej antykoncepcji bez wiedzy lub zgody ich rodziców. Przedstawiciele MSI odwiedzali m.in. szkoły katolickie i oferowali dziewczętom środki antykoncepcyjne w tajemnicy przed rodzicami i władzami szkolnymi.

W międzyczasie placówki aborcyjne prowadzone przez MSI Reproductive Choices zamknięte zostały w Nigrze z powodu zarzutów o nielegalne aborcje, co naruszało umowę grupy z rządem Nigerii. „Zdecydowaliśmy się zdelegalizować tę organizację na podstawie ustawy z 2006 roku, która zakazuje aborcji" – mówił minister zdrowia Idi Illiassou.

Aborcja w Kenii jest nielegalna, z wyjątkiem sytuacji zagrożenia zdrowia lub życia matki. Przez cały czas organizacje i grupy proaborcyjne usiłują jednak wywrzeć presję na władzach tego kraju, aby zalegalizowały aborcję.

Sędzia Mwita: „prawo to ja”

Po siedmiu latach MSI postawiło na swoim. Pomimo jasnego i zdecydowanego sprzeciwu największych instytucji krajowych, sędzia Sądu Najwyższego Kenii Chacha Mwita stwierdził, że ich zdanie nie ma żadnego znaczenia, bowiem było „nielegalne, bezprawne i niezgodne z konstytucją”.

Kim jest sędzia Mwita i dlaczego jego osobiste zdanie ma być ważniejsze od wszystkich innych? Jak czytamy w jego biogramie, ten sędzia Sądu Najwyższego specjalizuje się w specyficznie rozumianych „prawach człowieka” i

„Skupia się na dostępie do wymiaru sprawiedliwości dla osób żyjących z HIV, które były stygmatyzowane w miejscach pracy”.

W jego przekonaniu rzekome „prawo do aborcji” należy do praw człowieka, stąd też wszelkie próby jego podważenia są niekonstytucyjne i bezprawne. Warto dodać, że Chacha Mwita nie jest przewodniczącym Sądu Najwyższego – jest tylko jednym z niemal setki sędziów tej instytucji. Trudno go także uznać za prawniczy autorytet: jedyne tytuły, jakimi może się pochwalić, to licencjat nauk prawnych oraz bliżej nieokreślone studia podyplomowe w Kenya School of Law. Jednak to jego zdanie okazało się decydujące.

Modus operandi: „swoi” ludzie i marsz przez instytucje

Do najczęstszych metod działania lobby proaborcyjnego należy wykorzystanie dla swoich celów instytucji państwowych, które powinny czuwać nad przestrzeganiem prawa – zazwyczaj są to instytucje związane z wymiarem sprawiedliwości. Gdy uda się tam wprowadzić przedstawicieli realizujących proaborcyjną agendę, przestaje się liczyć zdanie wszystkich innych instytucji, a także obywateli. Tak właśnie stało się w przypadku Kenii, gdzie jeden wysoko postawiony aktywista okazał się ważniejszy od milionów obywateli, od ministerstwa zdrowia, od rady lekarskiej i instytucji czuwających nad rynkiem reklamowym. Jego orzeczenie unieważniło wcześniejsze decyzje i dało zielone światło dla aborcyjnej propagandy oraz działalności aborcyjnej grupy, która od wielu lat łamie prawo zarówno w tym kraju, jak i w wielu sąsiednich państwach afrykańskich.

Polska leży wprawdzie na innym kontynencie, ale modus operandi lewicowo-liberalnego lobby jest wszędzie taki sam. Doktryna „marszu przez instytucje”, przedstawiona w 1967 r. przez Rudiego Duschke, cały czas wcielana jest w życie. Jeśli nie będziemy świadomi mechanizmu jej działania, jeśli pozwolimy, aby ten „marsz przez instytucje” trwał  nadal, nie dziwmy się, że niewielka, a głośna mniejszość, potrafi dyktować większości swoje zasady, kształtując kulturę, oświatę i prawo.

Źródło: Live Action, Sąd Najwyższy Kenii

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama