Tak cicho wołam do swego Anioła

Wierszowana, ilustrowana opowieść o Aniołach Stróżach - na podstawie modlitwy "Aniele Boży"


Tak cicho wołam do swego Anioła

Autor: Tadeusz Ruciński SSP

Ilustracje: Artur Nowicki





Tak cicho wołam do swego Anioła

Popatrz na swój cień i przypomnij sobie,
że jest ktoś bliższy niż cień —
i to tak jasny, że niewidzialny,
a tak dobry, że najcichszy,
a tak kochany, że w twoje serce
ciągle zasłuchany...
— To twój Anioł Stróż —
przez Pana Boga ci dany, a znający cię lepiej
od taty i od mamy.

Odezwij się do Niego właśnie tą modlitwą,
to może twoje smutki i strachy
przy Nim wreszcie znikną?...



ANIELE

Tak cicho wołam do swego Anioła

Wiem, że tu jesteś...
Ale tak cicho,
jakby Cię wcale tu nie było.

Lecz ja wciąż czuję
— w domu, w lesie, w mieście —
Jakby koło mnie serce czyjeś biło...

Czuję także wpatrzone we mnie Twoje oczy
— uważnie i troskliwie —
nawet w środku nocy.

Wiem też, że na skrzydłach ze światła
pobiec możesz wszędzie
i w mój sen wejść łatwo,
i śpiewać w kolędzie...

Dobrze, że tu jesteś
w dni zwykłe i w niedziele —
ukryty w powietrzu —
mój dobry Aniele!



Tak cicho wołam do swego Anioła

ANIELE BOŻY

Szkoda, że nie znam Twojego imienia...
Ja mam na imię  

— już od urodzenia!

A o Tobie wiem, że jesteś BOŻY —

To tak, jakby Pan Bóg
dla siebie Cię stworzył,
razem z mnóstwem innych Aniołów,
żebyście byli Bożymi rękami,
Bożymi posłańcami i listonoszami...

I Ciebie, i Was wszystkich
zna Pan Bóg po imieniu,
gdy biegniecie na ziemię
po światła promieniu,
niosąc ze sobą nieba kawałek.

A Ty — jeśli jesteś BOŻY —
to znasz niebo całe!
Może mi pomożesz —
mnie, co jestem trochę taty, trochę mamy —
BYĆ TEŻ DZIECKIEM BOŻYM —
Panu Bogu znanym.
Bo mnie też On stworzył
i dla mnie swe niebo
kiedyś chce otworzyć.
Chodź razem do niego
MÓJ ANIELE BOŻY!



Tak cicho wołam do swego Anioła

STRÓŻU MÓJ

Kiedy zasypiam, to Ty nie śpisz wcale
— pilnujesz czujnie, czy równo oddycham,
czy serce jak zegar będzie biło dalej
i czy noc dokoła jest dobra i cicha...

Pilnujesz skarbu życia,
co jest we mnie jak płomyk —
by śmierć go nie zdmuchnęła
nagle, po kryjomu...

Żeby spać spokojnie mogły całe domy —
czuwają z Tobą Anioły, nieznane nikomu.

I choć gasną latarnie
i lampki czujników —
nie gasną Twoje oczy, Stróżu i Strażniku!
Tyle już złego mogło mi się zdarzyć,
lecz mnie ominęło —

DZIĘKI TWOJEJ STRAŻY!

Tutaj w domu, na ulicy, boisku, podwórzu —
czuwaj wciąż i strzeż mnie,
MÓJ ANIELE STRÓŻU!



Tak cicho wołam do swego Anioła

TY ZAWSZE

Jak to dobrze,
że Ty nie musisz zerkać na zegarek,
że czasu masz dosyć — nie chwilę, lecz STALE!
Że się nigdy nie śpieszysz,
jak ciuchcia zdyszana,
że mógłbyś mnie dzień cały
trzymać na kolanach!

To cudowne, że chce Ci się
słuchać mnie bez przerwy
i nie mówisz mi zaraz, że Ci „szarpię nerwy”!
Ty się nie obrażasz
i nie trzaskasz drzwiami,
nie odchodzisz, gdy coś Cię
urazi lub zrani.

Dla Ciebie nic nie jest
gdzieś lepsze, ciekawsze,
bo Ty przy mnie jesteś,
więc bądź już — NA ZAWSZE!



Tak cicho wołam do swego Anioła

PRZY MNIE STÓJ

Ty wiesz,
że nie lubię swojego cienia,
bo wlecze się po ziemi
i ciągle się zmienia...
A taki jest ciemny,
jakby chował pod sobą półdiablę,
które złe myśli podsuwa mi nagle...

I wtedy widzę tylko ciemne kolory,
to, co złe i brzydkie,
jakby z jakiejś nory
wyszły czarne cienie, by zasłonić słońce
i calutką ziemię, i to, co jest dobre,
i piękne, i Boże...

A zapominam wtedy,
że Ty mi pomożesz!
Że stoisz przy mnie — ze światła cały —
po to, by cienie całkiem poznikały!

Dlatego taki jasny, Latarniku Mój,
gdy gaśnie to, co dobre —
PRZY MNIE ZAWSZE STÓJ!



Tak cicho wołam do swego Anioła

RANO

Chyba to Ty otwierasz mi oczy zaspane
i sny zdmuchujesz, jak bańki mydlane...
Bo chcesz mi w prezencie
dać dzień czasu cały
— od Pana Boga — jak list jeszcze biały
do napisania czegoś dobrego,
co mam dziś zrobić — jak baśń pięknego.

— „Dziękuję!” — szepczę Bogu
i „W imię Ojca i Syna...” ten dzień nieznany
razem z Nim zaczynam.
No i z Tobą, Aniele, bo jesteś gotowy
z dobrymi pomysłami iść ze mną w dzień nowy.

Ale potem będzie tyle różnych zdarzeń,
ktoś inny mi podpowie wiele innych marzeń,
wcale nie tak dobrych, jak Twoje pomysły...
Pomóż, by złe rzeczy z tych myśli nie wyszły!
Prowadź mnie swą ręką —
tak dobrą, kochaną —
Za szeptem Pana Boga,
co dał mi dzień RANO.



Tak cicho wołam do swego Anioła

WIECZÓR

Wieczorem mnie zapraszasz
pod parasol ciszy,
gdzie stukanie serca
z tą ciszą się słyszy...
Gdzie można znów zobaczyć
wszystkie dobre chwile,
jak wlatujące do serca bajeczne motyle.

Tam można też zobaczyć
we łzie, jak na ekranie,
to, co dziś bolało...
Lecz koniec z płakaniem!

Trzeba tam dojrzeć
także swoje winy,
krzywdy komuś zrobione
i smutek maminy...
I ze wstydem i żalem
szepnąć: „Moja wina...
Przepraszam Ciebie,
Ojca i Syna,
i Ducha Świętego,
i każdego przeze mnie
dziś zasmuconego”.

Pomóż mi, Aniele, gdy już słońce zaszło,
by ekran telewizora
też mógł w końcu zgasnąć.
Żeby zasypiając nikt już strachu nie czuł,
tylko Bożą dłoń nad sobą,
jak w Wigilię WIECZÓR.



Tak cicho wołam do swego Anioła

WE DNIE

Dzień, to trochę godzin
oświetlonych słońcem,
które po to wschodzi, by oczom patrzącym
pokazać, jakie naprawdę jest wszystko:
drzewo i kwiaty, bursztyn i mrowisko...
Żeby przepędzić straszne cienie nocy
i żeby móc patrzeć komuś prosto w oczy.

Ty wiesz to wszystko, Aniele Słoneczny,
bo u Ciebie dzień
tak długi jest,
że wieczny,
i wszystko tak czyste, jak łza Matki Boskiej,
a wszystko tak jasne, jak Boże drogi proste.

Naucz mnie patrzeć tak prosto i jasno,
żeby Boże światło nigdy mi nie zgasło,
żeby rozświetlało, co dobre jest i piękne,
i żebyś do tego prowadził mnie za rękę
drogą taką, którą Ty do nieba biegniesz.
Nie chowaj się za chmurę,
jak słońce czasem WE DNIE.



Tak cicho wołam do swego Anioła

W NOCY

Na jednym obrazku
masz gwiazdę nad głową —
taką bardzo jasną w noc bezksiężycową.

Masz ją jak latarkę —
Bóg Ci ją rozświetlił,
byś w okno otwarte
sfrunął z nią jak świetlik.
Żebyś dał mi znak nią,
gdy się bardzo boję,
a jej Boże światło niech wpadnie w sny moje.

I niech mi zostanie
w oczach, pod powieką,
żeby, kiedy wstanę, było niedaleko —
Jak Ty, wciąż gotowy do cichej pomocy
w każdy ranek nowy,
no i każdej NOCY.



Tak cicho wołam do swego Anioła

BĄDŹ MI ZAWSZE

Wiem, że kiedyś Tobiasz
z Aniołem Rafałem
wędrował jak żołnierz
ze swym generałem.
Ten Anioł był mu bratem,
stróżem, przewodnikiem —
i wiosną, i latem,
jak Boży nauczyciel.

Czy Ty też być możesz
moim przyjacielem,
który mi pomoże i zawsze i wiele?
Który wędrował będzie
blisko przy mnie, ze mną,
każdą drogą wszędzie,
gdzie jasno jest i ciemno.

Bądź mi jak cień jasny —
Anioł Wędrowniczek,
na którego Pan Bóg
i ja ZAWSZE liczę!



Tak cicho wołam do swego Anioła

KU POMOCY

Popatrz,
jaki ze mnie jest mały człowiek
i wiesz, bardzo mi przyjemnie,
gdy duży mi powie:
„Chcesz, to ci trochę w tym pomogę”.
Wtedy razem z dużym
dużo zrobić mogę.

Ty jesteś duży i chcesz mi pomóc
wszędzie: w przedszkolu, w szkole,
na wycieczce, w domu —
niewidzialną ręką, jakby Cię nie było,
jakby to się samo stało,
samo się zrobiło...

Przepraszam Cię, że nie pamiętam,
ile Ty wciąż robisz —
ze mną, za mnie i dla mnie,
jak w baśni... bożęta.

Proszę Ciebie — co masz w sobie
tyle Bożej mocy —
w każdą chwilę o trochę pomocy.



Tak cicho wołam do swego Anioła

STRZEŻ DUSZY

Ty wiesz najlepiej,
że to, co się modli we mnie,
co kocha, tęskni,

przed Bogiem się wzrusza —
to Boży oddech we mnie — DUSZA.
W niej mieszka życie —
to, co nie umiera
i Ty śnisz mi się, jak okno otwierasz
do nieba, jak do baśni...

Proszę Cię, weź rozjaśnij
tym niebem moją duszę,
żeby widać było każdy zła okruszek,
co jej może zaszkodzić,
jak trucizna ptakom,
choćby był mały, jak ziarenko maku...

Pomóż mi się pilnować,
by zła w niej nie zaprószyć,
Aniele Boży Stróżu —
Strażniku mojej DUSZY.



Tak cicho wołam do swego Anioła

CIAŁA MEGO

Ty też chyba słyszysz,
mój Aniele Stróżu,
jak wszyscy dorośli bez przerwy mi mówią:
„Uważaj na głowę, na oczy, na uszy,
by nie rozbić, nie skaleczyć,
ani nie zaprószyć...”

Tyle jest niebezpieczeństw,
a każde ogromne,
że na pewno o którymś
z nich zaraz zapomnę...

I zaraz się przeziębię,
coś sobie stłukę, zranię,
coś podrapię sobie,
albo nawet złamię...

Stań więc przy mnie na straży
przed niebezpieczeństwami —
niech mnie nic za mocno
nie sparzy i nie zrani.

A gdy się coś stanie,
to bądź jak ambulans
z lekarzem, co mi ranę
bandażem otula.

Pomóż mi uważać,
by mieć wszystko zdrowe
i czuwać, by nie stracić skarbu życia drogiego —
Aniele Strażniku CIAŁA MOJEGO.



Tak cicho wołam do swego Anioła

I DOPROWADŹ MNIE

Nie wiem, czy Ty nawet
potrafisz policzyć,
ile jest dróg, dróżek, ulic i uliczek?
A każda gdzieś prowadzi,
a gdzie — tego nie wiem...

Może Ty mi zdradzisz
sekret znany w niebie:
Którą drogą me serce może powędrować,
żeby nie zabłądzić, nie szukać od nowa
drogi do nieba prostej tak jak promyk?
— Drogowskazów trzeba dla serc zagubionych!

I mnie potrzeba świateł
i znaków zakazu,
by serce jak gapę zatrzymać od razu,
gdy chce pójść drogą krzywą,
fałszywą i ciemną,
gdy w grzech jak w przepaść
chce wpaść razem ze mną.

Bądź wtedy jak pilot,
jak przewodnik Boży,
by serce trafiło do Tego, kto mnie stworzył —
do Boga, który każe Ci ze mną wędrować.
Do Niego mnie prosto w końcu DOPROWADŹ!



Tak cicho wołam do swego Anioła

DO ŻYWOTA WIECZNEGO

Wiesz, Aniele Boży,
chcę być jak pierwiosnek,
kiedyś, gdy otworzysz mi oczy w tę wiosnę,
która w końcu przyjdzie
po śmierci naszej zimie,
której Pan Jezus WIECZNOŚĆ dał na imię.
— Czyli coś bez końca i bez umierania,
bez zachodu słońca,
bez czasu umykania...

Ty znasz tę krainę,
w której wszystko żyje,
gdzie każde serce żywe,
jak dzwonek Bogu bije,
i nikt się nie boi, że się szczęście skończy,
bo śmierć się tam nie czai,
by serca rozłączyć...

Tam zaprowadź kiedyś
mnie i ludzi wszystkich,
którzy mi tam będą chyba bardzo bliscy,
bo żyć będziemy razem bez strachu żadnego.
A Pan Bóg nam pokaże
to coś niewidzialnego,
co czeka na nas za drzwiami
ŻYWOTA WIECZNEGO.



Tak cicho wołam do swego Anioła

AMEN

I niech to wszystko —
tak jak Pan chce —
się stanie:
– to moje z Tobą ciche rozmawianie,
– to nasze razem po świecie wędrowanie
– i kiedyś w niebie razem zamieszkanie!



Tak cicho wołam do swego Anioła

Aniele Boży,
Stróżu mój,
Ty zawsze przy mnie stój,
Rano, w wieczór, we dnie, w nocy,
Bądź mi zawsze ku pomocy,
Strzeż duszy, ciała mego,
Doprowadź mnie do żywota wiecznego.
Amen.




« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama