Beletryzowana książka o cywilizacji śmierci i cywilizacji miłości: Rozdział XII
ISBN 978-83-924678-0-9 Wydawnictwo Cywilizacja Miłości WCM Opole 2008 45—040 Opole Pl. Kopernika 4/6 Tel. 077/ 456 - 41 - 97
Tunel, z którego wyszli radośnie śpiewający ludzie, był starą drogą dla pociągów miejskich. W tej części miasta Markt, takie tunele nie były nowością. Swego czasu prężnie żyjąca dzielnica przemysłowa, posiadała dobrą organizację i wraz z budynkami mieszkalnymi, fabrykami i miejscami do wypoczynku, rozrywki wraz z koleją podziemną stanowiła ważną część miasta. Mała rzeczka zasilająca miejskie jeziorko, nad którym wypoczywali kiedyś ludzie, dodawała ciekawości temu miejscu. Tunel kolejki, który wyłaniał się z podziemi, był dawną częścią wyjazdu na powierzchnię, z której ukazywał się wyjeżdżający pociąg. Stąd nagłe pojawienie się śpiewających i niczego nieobawiających się ludzi - szli w poczuciu jedności i wspólnoty. Była to kilkunastoosobowa grupa ludzi, zmierzająca do Kościoła na cotygodniowe spotkanie i na Święto Bożego Ciała. Chrześcijanie idąc, często śpiewali i po dłuższej też chwili – wiedziano w otoczeniu ludzi Saturna, kto idzie i dlaczego tak radośnie śpiewa oraz dokąd zmierza ta spokojna grupa.
Czas stanął w miejscu. Tymczasem rozwścieczony tłum pozbawiony ludzkich odruchów, żądny krwi i głodny zadawania śmierci, oczekiwał tylko na rozkaz swojego wodza, aby wciągnąć do krwawej zabawy zmierzających do Kościoła Chrześcijan. Tłum wył jak wilk – masy ludzkie wydawały cichy pomruk. Saturn stał nieporuszony jak głaz, a jego kamienna twarz nie wyrażała nic. Tłum czekał. Wódz obrócił się tylko do swoich dowódców i dał znak rękami, jak zwykł sygnalizować, co zamierza zrobić, po czym przemówił krótko:
- Do dzieła, pozostało nam uśmiercić jeszcze tych dwoje. W kolejce do śmierci stoi ten – wskazał na drżącego Grzegorza Halę. Ofiara stała, niby bez ruchu, drgania całego ciała świadczyły o intensywnym przeżywaniu strachu. Był to strach przed utratą życia, stopniowo narastał i można by stwierdzić: targał teraz niewinnym Grzegorzem Halą. Było to tym bardziej tragiczne, że zadawano mu cierpienie dla rozrywki i głupoty. Jak zwierzę padał ofiarą człowiek. Sam człowiek, ze swoją ukształtowaną społecznie naturą wierzył, że nic złego nie może się stać. Ufność w dobry bieg zdarzeń na krwawej platformie była jednak czymś irracjonalnym, przecież na jego oczach zginęła matka z dzieckiem i niewinny mężczyzna, potem bestialsko zamordowano drugiego. Siła życia, i trudna do określenia nadzieja, uspokajały niewinnego Halę, drżeniem ujawniał niepokój o własną wiarę, która równolegle uspokajała go w chwili przed śmiercią. Przeżywał mękę. Jego serce rozdzierał ból. Na usta cisnęło się pytanie: dlaczego?
Dla podniesienia „atrakcyjności” zadawania śmierci, na platformę wniesiono prostokąt zbity z ciasno poukładanych belek. Tak otrzymaną grubą na pół metra zbitą belę, ustawiono na środku tak, aby sfora mogła oglądać to przerażające widowisko.
Ludzie nadziei, Chrześcijanie wychodzący z tunelu przeszli bezpiecznie, nikt za nimi nie gonił, jakby ochraniała ich niewidzialna siła.
Widząc z oddali rozgorączkowany tłum i czerwoną scenę, szybciej i już bez śpiewu na ustach, ale dość sprawnie i bezpiecznie oddalili się w swoim kierunku, zmierzając do Kościoła. Gdzieniegdzie kamienie rzucane w ich stronę - nie dosięgały celu. Widocznie jacyś niesforni miejscy wojownicy chcieli pognębić spokojnych Chrześcijan. Idący mieli w sobie coś, co wcale nie wskazywało, na lęk, wręcz przeciwnie - na ich twarzach widać było uśmiech – co nijak nie zgadzało się z sytuacją zagrożenia, w jakiej się znajdowali. Osobliwy to był marsz.
opr. mg/mg