Trzy wiersze: "Salix alba", "Frasobliwy" i "Ojciec Beskidów"
Salix alba moja wiara trywialna jak wierzba nie ma w sobie szlachectwa jabłoni gruszek również nie mogę obiecać nawet jeśli uzdrowisz mnie dłońmi w rajskim parku nie stanie z magnolią nie rozczuli nozdrzy ogrodnika z giętkich witek mojej wiary ścięgien nie zbuduje swoich skrzydeł Ikar nie wyrośnie drabiną w Jerychu wzorem tamtej sykomory — ale moja wiara żywotna jak wierzba ścięta do cna będzie rosła dalej! |
Frasobliwy próbowałem w drewnie ale w słabo suszonym później rzeźba pękła cała w poprzek korony próbowałem w gipsie ale nie miałem wprawy więc świątek mi wyszedł trochę nazbyt koślawy teraz siądę na pniaku podeprę ręką głowę wyrzezać spróbuję Chrystusa ale w sobie Ojciec Beskidów Ma swoją górę w ukochanych stronach, skąd błogosławi ptakom niebieskim, zakrętom wiatru, które szepcą do nas o Bożej łasce z gorczycowej pestki, i błogosławi słoneczkom szarotek, prastarym mnichom w bukowych habitach, alejom świątków podpalanych złotem polskiej jesieni, ziemi pod kopyta ułańskiej szpicy, co nigdy nie wróci, więc błogosławi spod dachu kościółka, jakby chciał zmienić letnie wnętrza ludzi (niemym wołaniem) w jeden psalmów wulkan. |
opr. mg/mg