Metody rozwiązywania problemów etycznych

Fragmenty książki p.t. "Spacerem po etyce"

Metody rozwiązywania problemów etycznych

ks. Tadeusz Ślipko

Spacerem po etyce

ISBN: 978-83-61533-19-1
wyd.: Wydawnictwo PETRUS 2010

Wybrane fragmenty
Bibliotekarz wobec wartości, ale jakich?
Metody rozwiązywania problemów etycznyc
Sumienie i posłuszeństwo jego nakazom w etyce
Etyczne aspekty zapłodnienia in vitro

Metody rozwiązywania problemów etycznych

1. Ustawienie tematu

Ogólnie sformułowany temat stawia zawsze prelegenta wobec konieczności bardziej precyzyjnego jego ujęcia. W naszym wypadku nasuwają się dwie możliwości dokonania tego uściślenia. Po pierwsze - wychodząc z oczywistego założenia, że w etyce rozumianej jako filozoficzna nauka o moralności reprezentowane są różne kierunki - można by temat sprowadzić ostatecznie do pytania, jak się przedstawiają metody rozwiązywania problemów etycznych w takich np. reprezentowanych też w Polsce systemach etycznych, jak emotywizm, utylitaryzm, powiedzmy jeszcze marksizm i - na koniec - etyka chrześcijańska. Wydaje się jednak, że rozwinięcie tego nazbyt akademicko ustawionego tematu nie dostarczyłoby w efekcie obfitszej materii do dyskusji, a więc w gronie, w którym mi przychodzi przemawiać, okazałoby się mało użyteczne.

Wobec tego - nie rezygnując dla celów porównawczych z intersystemowych elementów tematu - lepiej będzie obrać jeden z wymienionych kierunków - w moim wypadku będzie to etyka chrześcijańska - i w ramach wyznaczonych jej teoretycznymi założeniami naświetlić zaproponowany temat z wyraźnym zorientowaniem na problemy etyczne zaktualizowane przez współczesną medycynę.

2. Problem naczelnej zasady wyjaśniającej

Chcąc wszakże podjąć tę tematykę trzeba zaraz na wstępie wyeksponować jedną dla etyki jako filozoficznej nauki normatywnej na wskroś charakterystyczną cechę, która też nadaje specyficzny sens pojęciu "metody" w odniesieniu do etyki. Idzie o to, że w strukturze każdego systemu czy choćby stanowiska etycznego u samych podstaw tkwi zazwyczaj pewna ogólna idea, z której wypływa naczelna zasada determinująca bądź bezpośrednio bądź przy współudziale dodatkowych kryteriów dalsze wynikające z niej wnioski pomocne przy rozstrzyganiu, co w danym problemie etycznym wyraża racje moralnej słuszności, co zaś uznać należy za niesłuszne.

W tym wszakże miejscu stajemy na rozdrożu. Przykładowo przed chwilą wymienione kierunki filozoficzno-etyczne w historii etyki stanowią pewne mniej lub więcej interesujące etapy rozwoju myśli filozoficzno-etycznej, ale w problemie, na progu którego stoimy, dochodzą w nich do głosu dwie zasadnicze orientacje doktrynalne. Po jednej stronie tego podziału znajdują się kierunki etyki laickiej, do których zaliczają się emotywizm, utylitaryzm, sytuacjonizm, marksizm, po drugiej zaś - kierunki etyki teistycznej. W naszym wypadku jej jedyną reprezentantką jest etyka chrześcijańska. Do wielu dzielących je różnic należy zaliczyć także zgoła odmienne pojmowanie owej przed chwilą wspomnianej przewodniej idei, na której niby na teoretycznym fundamencie opiera się właściwa tym kierunkom metoda rozwiązywania problemów etycznych.

Jakie w tej sprawie propozycje wysuwają kierunki etyki laickiej.

Otóż jedne z nich kierują się "zasadą większości", innymi słowy za moralnie słuszne uważają to, za czym opowiada się większość społeczeństwa. Dla innych wykładnikiem moralnej słuszności jest zasada tzw. "rachunku szczęścia", a więc działania powiększającego ogólną sumę zadowolenia i pomyślności wśród ludzi, fasada ta w pewnych sytuacjach zmienia się w zasadę "mniejszego zła" i "kompromisu etycznego", które jako słuszne oceniają to działanie, które na podstawie ogólnego oszacowania wydaje się mniej złe albo też konieczne. Są jeszcze propozycje, aby o słuszności działania rozstrzygała intuicja np. "spolegliwego opiekuna" bądź wzgląd na dobro społeczne albo też inne podobne racje.

Trzeba jednak ustalić źródło, które z jednej strony tłumaczy owa rozbieżność opinii etyków laickich na temat podstawowej zasady rozwiązywania problemów etycznych, z drugiej zaś stanowi wspólny im punkt zbieżny i cechę określającą ich filozoficzno-etyczną tożsamość.

W poszukiwaniu ukrytego źródła powodującego taki stan poglądów etyków laickich zwrócić należy uwagę na jedną tezę ogólną i dwa uszczegółowiające ją twierdzenia. Ogólną tezą zwolenników laickiej orientacji etycznej jest powszechnie przyjmowane zdanie, że moralność jest kategorią zmienną, kształtowaną w wielkim procesie przeobrażeń materialnego świata przez czynniki determinujące egzystencjalną kondycję człowieka.

Z chwilą zaś, kiedy trzeba tę otwartą na różne interpretacje formułę wypełnić bardziej jednoznacznie wyrażoną treścią, myśl tych autorów rozchodzi się w dwu - zasadniczo rzecz biorąc - kierunkach. Zdaniem jednych etyka ze swymi sądami wartościującymi stanowi domenę subiektywnych opcji podejmowanych na podstawie indywidualnego uznania lub odczucia, co w danym układzie okoliczności jawi się jako słuszne i obowiązujące. Inni autorzy podtrzymują opinię, że w dziedzinie moralności - poza najogólniejszymi ideami dobra, sprawiedliwości i tym podobnymi - wszystkie szczegółowe normy postępowania są uwarunkowane historycznie łub sytuacyjnie, a więc są zmienne zarówno w swej treści, jak i w czasowym czy terytorialnym zasięgu obowiązywania. Konsekwentnie także podstawowe zasady rozstrzygalności problemów etycznych muszą być dostosowane do postulatów dyktowanych przez sytuacyjne sploty czynników związanych z miejscem i czasem, przez prawa historii i im podobne twórcze siły moralności — poza najogólniejszymi ideami dobra, sprawiedliwości i tym podobnymi — wszystkie szczegółowe normy postępowania są uwarunkowane historycznie lub sytuacyjnie, a więc są zmienne zarówno w swej treści, jak i w czasowym czy terytorialnym zasięgu obowiązywania. Konsekwentnie także podstawowe zasady rozstrzygalności problemów etycznych muszą być dostosowane do postulatów dyktowanych przez sytuacyjne sploty czynników związanych z miejscem i czasem, przez prawa historii i im podobne twórcze siły moralności.

Dla wyłuszczonych racji można omówione stanowiska sprowadzić do wspólnego mianownika "etycznego relatywizmu" ale też można zapytać: jaką wartość one reprezentują w świetle kryteriów wyznaczonych regułami logiki i strukturą obiektywnej rzeczywistości. Nie wydaje się celowe wdawać się w analizę głoszonych przez nie poszczególnych formuł głoszonych przez nie zasad rozwiązywania problemów etycznych jak np. demokratyczna zasada obywatelskiej większości, rachunku szczęścia, kompromisu etycznego itp/. Rzecz rozstrzyga się na płaszczyźnie antropologicznych podstaw, na których opiera się relatywizm etyczny. Konkretny akt ludzki stanowi dynamiczny przejaw osobowej struktury spełniającego go podmiotu. Toteż od tego, jak się widzi człowieka i jego moralne - że tak powiem - oblicze , zależy także prawidłowe odczytanie moralnego sensu jego działania i rządzących nim praw, a to jest istotne dla ustalenia podstawowych zasad wyjaśniania problemów etycznych.

W tej chwili dotykamy nerwu sprawy: na jakim obrazie człowieka opiera się relatywizm etyczny? Generalnie mówiąc - jest to materialistyczna lub agnostyczna koncepcja człowieka, a zatem koncepcja niepełna którą czynniki konstytuujące jego ludzką bytowość redukuje do czasowo-przestrzennych elementów tej bytowości. Stąd bierze się także jednostronne widzenie moralnego wymiaru człowieczeństwa, czego następstwem jest umieszczenie podstawowej zasady rozstrzygalności problemów etycznych na płaszczyźnie czynników drugorzędnych, pod pewnym względem wtórnych, nie zaś istotowego sedna człowieka. Do tej bowiem kategorii przynależą takie idee, jak nastawienia większości, porównywania zysków i strat działania, praw historii i tym podobne czynniki uznane za podstawowe wyznaczniki moralnej słuszności ludzkiego działania.

Wszystkie te twierdzenia dyskredytujące relatywistyczne koncepcje fundamentalnej zasady rozwiązywania problemów etycznych o tyle tylko mogą uchodzić za prawomocną krytykę tego stanowiska, jeżeli zostaną pokazane racje, dla których materialistyczno-agnostyczna wizja człowieka została uznana za niepełny, a więc radykalnie skrzywiony obraz człowieka. Na szerszy wywód trudno sobie w tym miejscu pozwolić, ale przynajmniej najważniejsze aspekty tej sprawy koniecznie trzeba wyeksponować.

Istota problemu sprowadza się do integralnego opisu ludzkiej rzeczywistości, a przede wszystkim do adekwatnego przyczynowego wyjaśnienia tego opisu. A zatem chcąc sobie urobić właściwe pojęcie o tym, kim jest człowiek- nie można pomijać cielesnej, mówiąc dokładniej biologicznej warstwy jego struktury, niemniej jednak wyróżniających cech człowieczeństwa trzeba szukać w głębinach jego psychicznego życia. Na czoło wysuwa się tu jedynie człowieka charakteryzująca zdolność intelektualnej refleksji, czyli świadomości własnej świadomości, swego rodzaju "metaświadomości", dzięki której może on dokonywać wglądu w własne swoje procesy poznawcze, wolitywne, jak również w całość emocjonalnych przeżyć. Na tej drodze wykrywa w procesach poznawczych moc wnikania w istotowe struktury poznawanych bytów wolne od wszelkich zmysłowych określeń, czyli wnikania w rozległy świat pojęć powszechnych, które są dla niego pomostem do wejścia w transcendentalny świat prawdy, dobra i piękna. Człowiek uzbrojony w to może budować wiedzę o świecie, może formować idee moralnych wartości, może kształtować kategorie piękna, a wreszcie może otwierać perspektywę poznania transcendentnego świata odwiecznego Bytu nieskończonej doskonałości. I tu rozchodzą się drogi materializmu i chrześcijańskiego spirytualizmu. Nie można tej w człowieku wykrywanej i jemu tylko właściwej rzeczywistości należycie wyjaśnić przy pomocy kategorii nie wykraczających poza granice zmysłowego świata. Proporcjonalnym do tak widzianego obrazu człowieka wyjaśnieniem jest przyjęcie istnienia w nim niematerialnego współpierwiastka bytu, który konstytuuje istotę człowieka przez swój związek z materią, ale wynosi go zarazem ponad świat wyłącznie materialny, po prostu czyni zeń byt rozumny i wolny, innymi słowy — osobę ludzką.

Widać wszakże, że krytyka materialistycznego pojmowania człowieka została dokonana za pomocą nakreślenia obrazu człowieka i jego wyjaśnienia, który stanowi antropologiczną podstawę etyki chrześcijańskiej. Z tej bowiem niematerialnej, czyli duchowej warstwy struktury człowieka wyrasta moralna wartość człowieka jako osoby, a więc świadomego siebie i odpowiedzialnego za kształt własnej osobowości podmiotu moralnego działania. Ten stan rzeczy czyni zeń istotę suwerenną, nie podporządkowaną w sensie instrumentalnej użyteczności ani doraźnym dobrom utylitarnym, ani drugiemu człowiekowi, ani tym bardziej żadnej grupie społecznej. Z tej wartości czerpie treść naczelna zasada etyczna zwana "normą personalistyczną", która brzmi: "osobę ludzką należy afirmować dla niej samej, czyli ze względu na jej wsobną godność moralną". W metodzie rozwiązywania problemów etycznych ta właśnie zasada ta stanowi fundamentalne kryterium wyznaczające moralnie uzasadnione ich przywiązanie, czyli stanowi podstawową zasadę wyjaśniającą.

 

3. Podstawowa zasada wyjaśniająca a praktyka moralna

a/ Problemy uwarunkowane stanem rozumności aktów ludzkich

Z dotychczasowego toku rozważań wynika, że podstawowego instrumentarium metody rozwiązywania problemów etycznych należy szukać w głębinowej warstwie struktury człowieka, nie zaś w jej powierzchniowej niejako pokrywie. Niemniej jednak jest to dopiero pierwszy krok na drodze do wyznaczonego celu. Problemy etyczne formują się bowiem na styku moralności z praktyką człowieka, a twórczą ich siłą jest konieczność dokonania moralnej oceny zamierzonego konkretnego aktu. Przedmiotem tego rodzaju są oczywiście przede wszystkim akty rozumne, dobrowolne, czyli akty, w których człowiek jest świadom

tego, co czyni, a równocześnie zdolny do podjęcia wolnej decyzji, nie narzuconej przez czynniki zewnętrzne /np. w sytuacji przymusu/ ani nie skrępowanej od wewnątrz /np. przez strach/, gdyż tylko za te akty jest on w pełni odpowiedzialny. A zatem jeśli w konkretnym działaniu któryś z wymienionych składników dobrowolności aktu, np. Strona poznawcza lub wolność decyzji zostanie całkowicie zniwelowana lub poważnie nadwyrężona, wówczas także moralny osąd tego aktu staje pod znakiem zapytania: bądź nie wchodzi w grę, bądź przybiera postać częściowej tylko odpowiedzialności.

Problem etyczny przybiera wówczas odrębną, swoistą postać: przekształca się w problem, w którego centrum znajduje się pytanie, w jakim stopniu dany podmiot był zdolny do działania moralnie odpowiedzialnego, w jakim zaś pod kategorię odpowiedzialności nie podpada. W praktyce lekarskiej tego typu kryteria mają najczęstsze zastosowanie na terenie tzw. błędu medycznego. Rozstrzygnięcie powstałych w tym kontekście problemów zakłada konieczność ustalenia, czy dany lekarz działał w stanie całkowitej nieświadomości własnej niewiedzy lub pomyłki oczywiście w odniesieniu do określonego przypadku, czy też tylko częściowej, to znaczy, czy miał jakąś świadomość lub podejrzenie, że podejmuje działanie pod względem medycznym nieprawidłowe, a dla pacjenta szkodliwe, ale nie wykorzystał możliwości przekonania się o rzeczywistych zaleceniach sztuki lekarskiej, a może chciał to uczynić, ale nie mógł z powodu jakichś przeszkód. Te i tym podobne kazuistyczne rozważania raziłyby może swą drobiazgowością, gdyby po obydwu ich stronach nie znajdował się człowiek: lekarz i pacjent. A to ma swoja moralną wymowę.

b/ Problemy etyczne w sytuacjach granicznych

Wrócić wszakże wypada do Sytuacji typowych, w których lekarz działa w warunkach pełnej odpowiedzialności. W tym założeniu za punkt wyjścia trzeba obrać pewne rozróżnienie. Na czoło wysuwa się tu grupa przypadków, które dotyczą tzw. granicznych sytuacji praktyki lekarskiej. Przypomnę najbardziej typowe, stale wzmiankowane w literaturze etycznej, aczkolwiek jest na pewno znacznie więcej.

Zacznijmy od przypadków głębokich upośledzeń embrionów stwierdzane przez diagnostykę prenatalną. Problem etyczny z tym związany zawiera się w pytaniu, czy tę poczętą istotę zachować przy życiu z całą potencjalnością jej przyszłego nieszczęśliwego życia, czy też położyć mu kres, zanim jeszcze przyjdzie na świat.

W operacji transplantacji serca problem etyczny oplata się znowu wokół konfliktu interesów dawcy i biorcy serca. Efektywność operacji domaga się przyśpieszenia momentu pobrania serca, ale wymóg ten zderza się z niebezpieczeństwem zadania śmierci żyjącemu jeszcze dawcy.

Postępy medycyny nie zlikwidowały nieuleczalnych, a degradujących człowieka chorób. I znowu wyłania się dylemat: czy podtrzymywać to tragiczne życie, czy też - jak się to mówi - "wyzwalającym zastrzykiem" uwolnić je od bezużytecznych już cierpień.

W niedawno toczącej się u nas dyskusji na temat projektu nowelizacji ustawy antyaborcyjnej w proaborcyjnej argumentacji częstym motywem było powoływanie się na przypadki konfliktu między życiem matki a życiem płodu. Problemem stało się rozstrzygnięcie, które z tych dwu istnień ratować, a które odpisać na straty.

Podobnie ma się rzecz w przypadku, kiedy życie dwu lub więcej pacjentów zawisa na jednym aparacie reanimacyjnym. Problemem etycznym są wtedy kryteria wyboru, który z nieuchronną koniecznością salwując jedno życie skazuje na śmierć lub niebezpieczeństwo śmierci pozostałe.

Te nie "hiszpańskie" bynajmniej problemy domagają się rozwiązania. W etyce lekarskiej obowiązuje niekwestionowana dewiza "salus aegroti suprema lex esto". W przytoczonych przypadkach budzą się jednak wątpliwości odnośnie do obydwu tych pojęć. Na czym bowiem polega owa "salus" w odniesieniu do głęboko upośledzonego embrionu czy równie głęboko zdegradowanego pacjenta? Na długim paśmie upokarzających cierpień czy może właśnie na totalnie znieczulającej śmierci? Z kolei, kim w sytuacji konfliktowego zderzenia się dwu ludzkich istnień jest ów "aegrotus"? Czy jest nim tylko biorca serca, a dawca już nim nie jest? Dlaczego, skoro kilku pacjentów cierpi na jednakową chorobę, jednemu przypisuje się status "aegroti", inni natomiast pozostają na marginesie?

Potrzebny jest więc jakiś uniwersalny klucz do rozwiązania narzuconych przez medycynę problemów moralnych. Wstępny dłuższy dyskurs miał nas przekonać, że za podstawową przesłankę przy ich rozwiązywaniu nie może służyć żadna z zasad przyjmowanych przez zwolenników etyki relatywistycznej, a więc ani zasada większości, ani rachunku szczęścia czy mniejszego zła, a tym bardziej prymatu dobra społecznego. Po ich odrzuceniu została najpierw naszkicowana spirytualistyczna koncepcja człowieka, a później na tej koncepcji oparta personalistyczna norma afirmacji osoby ludzkiej dla niej samej, która to norma wyposaża każdą jednostkę w określone niepogwałcalne prawa, wśród nich zaś w prawo do życia jako fundamentalnej podstawy dla całej moralnej aktywności człowieka.

Zakładając to personalistyczne pojęcie moralnego sensu człowieka decydującym testem przy rozwiązywaniu problemów etycznych będzie relacja, w jakiej dany typ działania eutanatycznego, chirurgicznego czy jakiegokolwiek innego pozostaje do podstawowych uprawnień człowieka głównie wciąż nas interesującego prawa życia. Jeżeli bowiem w którymś z tych aktów czy też we wszystkich dokonuje się naruszenie owego etycznego sanktuarium człowieka przez akt bezpośrednio zabójczy, w takim razie dane działanie należy uznać za moralnie złe i niedopuszczalne. Jest to wniosek powszechnie ważny, a więc obowiązuje również wtedy, kiedy działanie to przynosi komuś doraźną korzyść, czy też promuje jakieś inne dobro, a nawet — w krańcowych przypadkach — umożliwia ratowanie życia innego człowieka. Nieustannie bowiem interweniuje zasada, że nie można posługiwać się człowiekiem jako środkiem do osiągnięcia choćby wzniosłych celów, gdyż żaden cel nie uświęca środka, w którego wnętrzu tkwi moralne zło. W końcowym wyniku zastosowania tej metody rozstrzygania problemów etycznych będą odmienne wnioski normatywne przy rozpatrywaniu sytuacji granicznych, aniżeli w założeniach etyki relatywistycznej o jej najczęściej w tych przypadkach stosowanej zasady "mniejszego zła". W miejscu głoszonej przez tę etykę wyjątkowej dopuszczalności odstępstw od zasady szacunku dla ludzkiego życia norma personalistyczna postuluje absolutna, czyli bezwyjątkową tego życia afirmację.

c/ Rozwiązywanie problemów etycznych w stosunkach okolicznościowo zawikłanych

Sytuacje graniczne i narzucone przez nie problemy etyczne pełne są dramatycznego napięcie, ale ich rozwiązywanie - zakładając prawidłowo sformułowaną podstawową zasadę wyjaśniającą - wypada względnie prosto. W polu refleksji filozoficzno-etycznej znajdują się wszakże inne jeszcze sytuacje o mniejszym ładunku emocjonalnym, ale też na swój sposób egzystencjalnie ważne, a w swych praktycznych postaciach nieprzejrzyste. Domagają się one zatem metodycznych wskazań, jak sobie z nimi w profesjonalnej praktyce radziło. Konkretny "casus" przedstawiony mi nie tak dawno wyjaśni, o co tu konkretnie chodzi.

Relacja dotyczy pacjentki o bardzo zaawansowanej chorobie nerek. Nie ma szans na przywrócenie jej do zdrowia, ale gdyby można ją byłe regularnie poddawać dializie, przedłużyłoby to jej życie o pewną ilość lat, co ma jednak dla niej duże znaczenie, ponieważ ma jeszcze do podchowania dwoje dzieci. Rzecz dzieje się jednak na prowincji, a jedyny dostępny dla niej aparat do dializy znajduje się w szpitalu wojewódzkim. Wiadomo też, że na zabiegi czeka tam kolejka pacjentów, których ta terapia może przywrócić do zdrowia i dlatego personel szpitala niechętnie odnosi się do osób pozbawionych widoków na wyzdrowienie, a wymagających dłuższej i regularnej obsługi. Oczywiście nasuwają się pytania, jak postąpić. Robić pacjentce nadzieje, które - być może — skończą się niepowodzeniem? Uznać sprawę za straconą i - poza nieskuteczną, a raczej pozorowaną terapią - pozostawić pacjentkę swojemu losowi? Podjąć próby umieszczenia jej na liście kandydatów do dializy? To znowu jest kwestią przyszłości i skomplikowanych starań!

Opisany przypadek, a przecież jest to tylko jeden przykład z długiej serii wielu podobnych, prowokuje więc do zadania wielu pytań, na które można dać jakieś odpowiedzi, ale zawsze z poczuciem pewnego niedosytu. Powód jest prosty. Nie można - jak poprzednio - odnieść tego przypadku do naczelnej zasady wyjaśniającej w postaci normy personalistycznej, gdyż w omawianej sytuacji nikt w osobową godność pacjentki i jej podstawowe prawa nie godzi. Nie ma też do dyspozycji innych klarownych dyrektyw, którymi można by się posłużyć przy poszukiwaniu właściwego sposobu postępowania. Na skutek tego punkt ciężkości problemu przesuwa się w innym kierunku. Decydującą rolę odgrywa tu moralna postawa lekarza, a więc jego życzliwe nastawienie względem chorego, poczucie odpowiedzialności, odpowiednia doza roztropności i taktu.

Dopiero te moralne osobowe walory stwarzają duchowy klimat, w którym zainteresowane w tego typy problemach osoby zdołają uwzględnić znaczące w danym układzie okoliczności, wyważyć ich doniosłość, aby na gruncie takiego rozpatrzenia sprawy podjąć decyzje odnośnie do dalszego prowadzenia sprawy. Jeśli nawet nie uda się doprowadzić jej do pożądanego końca, to jednak spełni się warunki odpowiedzialnego pod względem moralnym rozwiązania. Jasne jest także, że metoda rozwiązywania problemów etycznych w sytuacjach okolicznościowo zawikłanych jest każdorazowym zadaniem życiowej mądrości rozpatrujących je osób.

4. Osobowościowe uwarunkowania rozwiązywania problemów etycznych

W końcowych uwagach wróćmy raz jeszcze do przewodnich idei dzisiejszego przemówienia. W odniesieniu do problemów etycznych termin "metoda" nabiera specyficznego znaczenia uwarunkowanego swoistością etyki jako filozoficznej nauki normatywnej. Pierwszym zadaniem jest tu sformułowanie podstawowej zasady wyjaśniającej, co oznacza wejście w światopoglądowe założenia liczących się aktualnie kierunków etycznych. Gdy jednak za taką zasadę została uznana tzw. norma personalistyczna stawiająca na szczycie wartości moralnych osobową godność każdej jednostki ludzkie i jej podstawowe prawa, kolejnym elementem rozwiązywania problemów etycznych uwzględniając specyficzne sytuacje zawodu lekarza stało się zastosowanie tej normy do dwu kategorii działań: do tzw. sytuacji granicznych i do sytuacji umownie nazwanych "okolicznościowo zawikłanych". W sytuacjach granicznych wynikiem aplikacji normy personalistycznej są szczegółowe normy absolutne, czyli nakazujące bezwarunkowy szacunek dla osoby ludzkiej i jej życia. W odniesieniu do sytuacji okolicznościowo zawikłanych nor ma personalistyczna pełni role tylko nadrzędnej idei orientacyjnej, punkt ciężkości metody rozwiązywania narzuconych przez te sytuacje problemów spoczywa na osobowych walorach moralnych działającego podmiotu.

Teraz wszakże w zakończeniu naszych rozważań nadarza się dobra sposobność dokonania w tych ustaleniach pewnej poprawki. Postulat moralnej postawy lekarza ożywionej szacunkiem dla osobowej godności w sytuacjach okolicznościowo zawikłanych narzuca się ze szczególną siłą, ponieważ zastępuje tu brakujące szczegółowe dyrektywy moralnego postępowania. Trzeba wszakże dodać, że ma on charakter uniwersalny, odnosi się do wszystkich sytuacji, w których człowiek staje wobec jakichś problemów moralnych. Czysto intelektualna informacja zaspokaja co najwyżej poznawcze desyderaty człowieka. Jej niezbędnym dopełnieniem jest niełatwy proces internalizacji, a więc wszczepienia i zakorzenienia wiedzy nabytej w zakresie rozwiązywania problemów etycznych w wolitywną sferę osobowości wszelkiego podmiotu moralnego i przekształcenia tej wiedzy w składniki jego życiowej postawy.

Jest to niewątpliwie istotny, ale też osobny problem, a raczej zadanie do wykonania. Rozumie się samo przez się, że najsposobniejszym czasem do urabiania tego rodzaju postawy jest okres studiów. Jest też oczywiste, że wiele w tym względzie może sprawić dobrze prowadzony wykład z elementów etyki lekarskiej. Powiedziałem "dobrze prowadzony", przy czym chodzi nie tyle o odpowiedni wymiar godzin, ale raczej o umieszczenie problematyki etyczno-medycznej na atrakcyjnie zarysowanym tle antropologiczno-aksjologicznych założeń i ich humanistyczną orientację. To ostatnie spostrzeżenie zostało podyktowane cierpką uwagą znajomej lekarki, która wspominając lata swych studiów powiedziała, że w krótkim bardzo kursie deontologii lekarskiej nacisk był położony na uczulenie studentów, jak mają uniknąć odpowiedzialności karnej szczególnie w związku z ewentualnymi błędami medycznymi. Być może, że obecnie sprawy te uległy korzystnej zmianie. Nie zawadzi jednak zauważyć, że choć obawa przed ewentualnością karną ma swoje uzasadnienie przede wszystkim ze względu na wzrost roszczeniowych nastawień pacjentów, to jednak nie jest to w dentologii lekarskiej temat ani jedyny, ani najważniejszy. Dodajmy, że ekskluzywne skupienie na nim uwagi może się przyczynić do wytworzenia w słuchaczach nastawienia "pacjent - twój wróg".

Mimo wszystko nie w dydaktyce deontologicznej kryją się zasadnicze siły motoryczne formowania się odpowiedzialnej postawy lekarza zdolnej sprostać ewentualnym trudnym problemom moralnej w jego zawodowej praktyce. Ogromne znaczenie ma tu sposób bycia i postawa moralna kadry nauczycielskiej, i to przede wszystkim tej najniższego szczebla. To jest temat - o ile mi wiadomo - osobnych badań prowadzonych także w ramach naszej Komisji i nie chciałbym wkraczać na ten zakazany dla mnie teren. Ograniczę się więc tylko do krótkiej refleksji z osobistych doświadczeń. Ciekawa rzecz, w prywatnych wynurzeniach już czynnych lekarzy przewija się nieraz cały szereg świetlanych postaci profesorów - nie chcę wymieniać nazwisk, bo przynależą też do środowiska warszawskiego - i innych osób z personelu dydaktycznego wyższych szkół medycznych w Polsce, a później padają melancholijne spostrzeżenia, że budowane przez nich dobro potrafi nadwyrężyć, a nawet zniszczyć w słabszych osobowościowo studentach nieodpowiedzialny sposób zachowania się asystenta czy asystentów. A więc urabianie moralnego kośćca w młodym pokoleniu lekarskim zależy też od tego, "na kogo się trafi". Niezbyt pomyślnie przebiega ten proces, jeśli tym, "na kogo student trafi jest asystent, który studentów traktuje jako zawadę w pisaniu np. doktoratu albo też daje próbki braku elementarnej nawet kultury zbiorowego współżycia. A zatem dobór kadry niesamodzielnych pracowników naukowych — to nie tylko kwestia kwalifikacji umysłowych, rozwojowych perspektyw medycyny jako nauki, ale także moralnej postawy, adeptów wiedzy i sztuki lekarskiej.

dalej >>

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama