"Filozofia szczęścia" - fragmenty
ISBN: 978-83-7318-996-6
wyd.: WAM 2008
Słowo „szczęśliwy” brzmi swojsko. Nie jest specjalnie filozoficzne. Wyraża ono pojęcie szczęścia, zrozumiałe, jak się wydaje, dla wszystkich, przynajmniej do pewnego stopnia. „Czy jesteś szczęśliwa?” — spytała niedawno pewna kobieta swoją koleżankę w kawiarni. „No, wiesz...” — odpowiedziała pytana — „właściwie tak, ale mam trochę kłopotów”. Potem rozmowa została niefortunnie przerwana. Koleżanki nie dokończyły tej wymiany zdań, a gdy znów podjęły konwersację, rozmawiały już o czymś zupełnie innym.
Już ARYSTOTELES w swojej Etyce nikomachejskiej cytuje wypowiedź ateńskiego męża stanu SOLONA: „Człowiek nie jest szczęśliwy, zanim nie umrze”. ARYSTOTELES uznał, że jest w stanie rozwinąć tę kwestię. Komentując zdanie SOLONA, stwierdził, że
[...] niedorzeczne byłoby [...] zaprzeczenie, jakoby los potomków miał jakiś wpływ, chociażby tylko przez pewien okres czasu, na [szczęśliwość zmarłych] przodków2. Dziś wielu ludzi prawdopodobnie wahałoby się twierdzić, że pomyślność naszych potomków może wpłynąć na nasze własne szczęście czy dobrobyt; większość z nas nie ma jednak nic przeciwko stwierdzeniu, że to, co się z nimi dzieje, może mieć wpływ na nasze sprawy.
Pojęcia szczęścia, jakie ujawniają nam dwie przytoczone wyżej wypowiedzi — rozmowa kobiet w kawiarni i wypowiedź ARYSTOTELESA — bynajmniej się ze sobą nie pokrywają. Nie sygnalizują one jednak także dwóch zupełnie różnych sposobów myślenia. Pogląd, że użyte w obu kontekstach słowo „szczęśliwy” wyraża dwa zupełnie odmienne pojęcia, byłby, jak sądzę, całkowicie błędny.
Kobieta, która zadała pytanie koleżance w kawiarni, byłaby niewątpliwie całkowicie zaskoczona, gdyby jej rozmówczyni odparła: „Nie sądzisz, że twoje pytanie jest nieco przedwczesne? Poczekaj, aż umrę, i wówczas, po pewnym czasie, dowiedz się, jak się powodzi moim dzieciom i wnukom”. Z drugiej jednak strony, obie kobiety i SOLON nie mieliby problemu ze wzajemnym rozumieniem swoich wypowiedzi czy też punktu widzenia, którego są one wyrazem.
Ponadto sensy obu uwag są ze sobą ściśle powiązane. Wydaje się rzeczą oczywistą, że skierowane do koleżanki pytanie o chwilę obecną: „Czy teraz jesteś szczęśliwa?” łączy coś istotnego z pytaniem SOLONA dotyczącym kogoś, kto zakończył życie: „Czy był szczęśliwy?”. Trudno jednak powiedzieć, na czym ów związek polega.
Pojęcie pojawiające się w obu wypowiedziach jest bez wątpienia ważne. ARYSTOTELES mówi, że szczęście to „dobro człowieka” oraz że każdy dąży doń tylko i wyłącznie przez wzgląd na siebie samego3. Rozumienie szczęścia nie zmieniło się zbytnio w czasie, jaki dzieli ARYSTOTELESA od FREUDA. W swej pracy Kultura jako źródło cierpień FREUD mówi o tym „co na podstawie samego zachowania ludzi da się rozpoznać jako cel i zamiar ich życia”, pytając
[...] czego ludzie żądają od życia, co chcą osiągnąć[?] Nie sposób pomylić się odpowiadając na to: ludzie dążą do szczęścia, chcą je osiągnąć i utrzymać stan życia w szczęściu4.Twierdzenie to wydaje się słuszne (choć niektórzy mogą się z nim nie zgodzić) tak obecnie, jak niegdyś.
Nie jest jednak łatwo wyjaśnić, o co chodzi w pojęciu szczęścia. Ludzie zadają sobie pytanie, czym jest szczęście, i nie znajdują na nie prostych odpowiedzi, mimo iż myślą, że powinno im się to udać. Gdy podnosi się tę kwestię, ludzie zazwyczaj podają przykłady rzeczy, które uznają bądź chcą uznać za wartościowe. Zdają się też sądzić, że powinni być w stanie powiedzieć o szczęściu więcej, wskazując na coś, co łączy w sobie wszystko to, co wartościowe. Zazwyczaj jednak nie przychodzi im do głowy żadne stosowne określenie. Tego rodzaju określenia poszukiwali jednak filozofowie i inni myśliciele.
Gdy zadajemy sobie pytanie, co w normalnych okolicznościach myślimy o naszym stanie lub sytuacji, spostrzegamy mnogoś ć różnorodnych celów. Odnajdujemy je w różnych sformułowaniach. „Dążymy” do dokonania, osiągnięcia bądź zdobycia pewnych rzeczy. „Chcemy” tego lub owego. Uważamy, że to lub owo „warto” byłoby zrobić lub przeżyć. Wiemy, że „cieszylibyśmy się z” czy „oczekiwalibyśmy” pewnych rzeczy, innych zaś nie. W każdej z tych kategorii przychodzi nam do głowy pewna ilość rzeczy i sytuacji. Wszystkie one mają tę właściwość, że mogą stać się przedmiotami naszych planów i wyborów5.
Różne tego rodzaju obiekty naszych dążeń, próbując zwrócić na siebie naszą uwagę, zawsze rywalizują ze sobą o zaangażowanie, z jakim przystępujemy do ich zdobywania bądź z jakim się nimi cieszymy. W jakiejś mierze są ze sobą skonfliktowane, jeśli nie z samej swej natury, to przynajmniej przez sam fakt współzawodniczenia o zasoby i czas niezbędny do ich pozyskania bądź, w przypadku projektów, do ich realizacji. Ta mnogość celów nie jest bynajmniej konsekwencją luksusu bądź nadmiaru dóbr. Osoby potrzebujące mają co najmniej tyle samo powodów, by rozważać rozliczne cele swych dążeń, co ci, którym niczego nie brakuje. Nie samym chlebem żyje człowiek: nie wystarcza mu też ani woda, ani sen, ani jakiekolwiek poszczególne dobro. Nawet utrzymywanie się przy życiu w sytuacji skrajnego zagrożenia może wymagać od nas dążenia do zaspokojenia więcej niż jednej tylko, naglącej potrzeby.
Również niektórzy nostalgicznie usposobieni autorzy ulegający historyzmowi mogliby odnieść wrażenie, że dopiero w naszych pełnych pośpiechu czasach ludzie zaczęli zmierzać do wielu celów naraz czy brać pod uwagę różne opcje. Teza ta jest jednak niewiarygodna. Nawet w kwestiach najbardziej podstawowych musimy wybierać spośród licznych danych jednocześnie możliwości: decydujemy, w którym miejscu postawić stopę na ścieżce, by nie stąpnąć na kamień, jak uchylić się od nacierających na twarz gałęzi, przewidzieć, czy natrafimy w lesie na polanę, odgadnąć, co niebo mówi nam o nadchodzącej pogodzie, itd.
Dobra analiza zagadnienia szczęścia powinna zacząć się od uświadomienia sobie faktu mnogości celów oraz konfliktów pomiędzy nimi. Sądzę, że naszą refleksję nad pojęciem szczęścia zaczęliśmy od zwrócenia uwagi na ten właśnie aspekt. Refleksja ta musi brać go nieustannie pod uwagę; musi też ukazać, w jaki sposób pojęcie szczęścia można z owej mnogości wyprowadzić pomimo potencjalnych konfliktów, z jakimi wiąże się jej świadome przyjęcie.
Każdy zresztą filozof, któremu uda się w jakiś sposób określić, czym jest szczęście, musi skonfrontować swoją formułę z faktyczną ludzką kondycją, z sytuacją każdego, kto dostrzeże mnogość celów swoich dążeń. Filozof ów powinien móc przekonująco powiedzieć każdemu z nas: „z twojego punktu widzenia formuła szczęścia, którą proponuję, przedstawia stan, w którym dobrze jest pozostać” (zob. rozdział 7).
Niezależnie bowiem od tego, jakim właściwie stanem okaże się szczęście, każdy z nas zgodzi się, że jest to dobry stan, stan, o który warto zabiegać. Określająca go formuła powinna zatem przekonać nas, że tak jest w istocie, lub przynajmniej wskazać nam drogę, którą do takiej konkluzji możemy dojść sami.
Znalezienie takiej formuły nie jest jednak łatwe. Nie bez powodu MILTON w Raju utraconym opisuje, jak szatan wraz ze swymi towarzyszami
Siedli na wzgórzu w pewnym oddaleniu I myśli wzniosłe wymieniając, wiedli Dyskurs wysoki o Losie, o woli, O Opatrzności i przewidywaniu, O ustalonym losie, woli wolnej, Przewidywaniu pełnym. I bez końca Błądzili pośród spraw tych zagmatwanych6.
Jeśli filozofom w piekle niełatwo przychodzi pojąć, czym jest szczęście, to i dla innych nie jest to łatwe zadanie. Gdybyśmy chcieli tylko jednego lub tylko jedno dobro cenili, określenie, czym jest szczęście, byłoby o wiele łatwiejsze, niż jest w istocie.
2 ARYSTOTELES, Etyka nikomachejska, 1100a, tłum. D. GROMSKA, w: tegoż, Dzieła wszystkie, t. 5, Warszawa 2000.
3 Tamże, I, 7.
4 S. FREUD, Kultura jako źródło cierpień, tłum. J. PROKOPIUK, Warszawa 1995, s. 20.
5 Uwaga terminologiczna — niektórzy współcześni filozofowie używają jednego terminu, „pragnienia” (desire), na określenie postaw ludzkich we wszystkich rodzajach wspomnianych przeze mnie sytuacji, bądź w większości z nich. Ja wolę używać różnych określeń, mówiąc, że ktoś dą ży do czegoś, coś zamierza, uważa coś za wartościowe lub dobre, cieszyłby się z czegoś bądź tego oczekuje itd. Walor wyjaśniający terminu obejmującego swym znaczeniem wszystkie te sytuacje wydaje mi się wątpliwy. Tego rodzaju uproszczenie kłóci się zresztą z intuicją naszego potocznego myślenia. Zazwyczaj stosuję różne określenia, jednak ze względów praktycznych używam często słów „cel” (aim) lub „cele”, bądź „dążenia” (consideration), traktując je jako skróty pozostałych określeń. Ich pełne znaczenie zostaje zazwyczaj uwidocznione w szerszym kontekście.
6 J. MILTON, Raj utracony, II, 682-688, tłum. M. SŁOMCZYŃSKI, Kraków 1974.
opr. aw/aw