Homilia na 19 niedzielę zwykłą roku B
O. Ludwik, benedyktyn, jechał do Frankfurtu. Pasażerowie autokaru musieli oglądać jakiś film. Nie mieli wyboru. Obraz był prymitywny: gruboskórna erotyka, nagie ciała bez duszy, bezmyślna przemoc. Ktoś bezskutecznie prosił o zmianę kasety. Nagle rozległ się głośny krzyk. Wołało dziecko. Głos był zdecydowany, wprost rozkazujący. Tylko jedno słowo: Nie!
Czyjaś ręka wyłączyła odtwarzacz. Nikt się nie sprzeciwił. Wołała jedenastoletnia Agnieszka. Drżała na całym ciele, w zaciśniętej kurczowo rączce trzymała różaniec. O. Ludwik podszedł do niej. Powiedziała: „Byłam dziś u spowiedzi, przyjęłam Komunię świętą. Teraz się modlę, bo jestem tutaj sama i boję się. Ale to było gorsze niż wypadek”. Zakonnik przysiadł się do dziecka, powiedział: „Módlmy się razem...”. Zauważ: czego nie osiągnęli inni, osiągnęła Agnieszka. Powiesz: To była prośba dziecka, a więc szczególna prośba. Tak, ale to dziecko czerpało siłę z modlitwy i z sakramentów. W jednym krótkim „nie!” skoncentrowała się cała energia spływająca od Boga. Bez tej energii, którą wierzący nazywają łaską, człowiek jest słaby i bezradny. Dokładnie tak jak prorok Eliasz z pierwszego czytania. Jeden prorok, jeden słaby człowiek przeciw całemu światu! Sprzeciwił się nie raz, nie dwa. Ale w końcu siły ludzkiego ducha wyczerpały się. Jednak Eliasz nie jest sam. Oto anioł, trącając go, powiedział mu: Wstań i jedz, bo przed tobą długa droga! Droga wiodąca ku przemienianiu twojego świata. I poszedł Eliasz tą drogą.
Samochód bez paliwa, odkurzacz bez prądu, żaglowiec bez wiatru są martwe. Istnieją, lecz funkcjonować nie mogą. Człowiek bez duchowej energii, którą zwiemy łaską, istnieje. Ale ten człowiek nie może nic uczynić. Nie może uczynić niczego jako istota, której czyny powinny być skierowane ku wieczności. Tę energię czerpiemy z bogactwa naszego Zbawiciela Jezusa. On jest nam potrzebny jak codzienny chleb. Dlatego zdziałał ów cud z chlebem, o którym opowiada Ewangelista. Ale z tym chlebem, który zwiemy Komunią świętą, jest inaczej niż z benzyną, elektrycznością czy wiatrem. Łaska nie jest automatycznie działającą energią. Najpierw trzeba uwierzyć: Zaprawdę powiadam wam: Kto we mnie wierzy, ma życie wieczne.
Agnieszka potrzebowała podwójnej siły: by odważyć się krzyknąć „nie” oraz by zmusić innych. I tę siłę znalazła. Świat zawsze potrzebował ludzi, którzy będą oddziaływali na innych Bożą mocą. Jest Unia Europejska, jest ONZ i wiele innych organizacji międzynarodowych. Czy one mogą odnowić i uratować świat? Aczkolwiek są bardzo potrzebne, przecież nie wystarczą. Na naszych oczach rozgrywa się dramat bezradności polityków. Na naszych oczach państwo polskie brnie w ślepą uliczkę moralnego rozkładu. Ludzkie siły tego nie przemogą. Ratunek dla świata, odnowa Europy, odrodzenie Polski są niemożliwe bez zastępów ludzi, którzy dzięki wierze czerpać będą siłę od Boga. Swego czasu Europa miała swojego św. Benedykta, swojego św. Franciszka. I właśnie oni, wraz ze swymi towarzyszami, uratowali ówczesny świat. Tylko święci, tylko zjednoczeni z Bogiem będą w stanie ocalić nasz świat. Jeśli będzie więcej takich Agnieszek, które odważą się przynajmniej na jedno „nie!”, będziemy uratowani.
opr. mg/mg