Tyś jest mój Syn umiłowany

Homilia na niedzielę Chrztu Pańskiego ze zbioru homilii na rok C p.t. "jeżeli się nie nawrócicie..."

Łk 3, 15-16. 21-22
Tyś jest mój Syn umiłowany

Zapukałem nieśmiało do drzwi. Otworzyły się bezszelestnie. Z wnętrza zalała mnie światłość, niesamowicie jasna, ale nie oślepiająca, bardzo przyjemna i swojska, zachęcająca wręcz, by przekroczyć próg i wejść do środka. W drzwiach stanął Ojciec. Witaj, synu — powiedział — twoja podróż już się skończyła. Cieszę się, że nareszcie cię widzę. Ale mam do ciebie małą prośbę — pokaż mi ten diament, który ci podarowałem, gdyś wyruszał w drogę, jako znak i rękojmię dziedzictwa w moim domu. Oniemiałem! Kiedy jednak po pewnej chwili doszedłem do siebie, zapytałem: — Jaki diament? — No, wiesz, ten, który wyrzuciłeś, kiedy doszedłeś do wniosku, że jest niepotrzebnym, zbytecznym ciężarem i zrobiłeś w plecaku swojego serca miejsce na błyszczące, kolorowe szkiełka, blaszki i papierki, bez których wtedy nie potrafiłeś żyć. — Rzeczywiście miałem ten kamień, ale nie wiedziałem, że był to diament, i to diament nieba, a nie ziemi. Teraz sobie przypominam. Faktycznie wyrzuciłem. — To zobacz teraz, coś wyrzucił. I ująwszy w dłonie ten wyrzucony przeze mnie diament pokazał mi go jako doskonale oszlifowany brylant, w którym światło iskrzyło się jak żywe i załamywało cudowną tęczą barw. Jego niepowtarzalne piękno i bogactwo wyrwało z mego serca okrzyk zachwytu, lecz niemal jednocześnie jęk bezbrzeżnego bólu, gdy spostrzegłem swoją bezmyślność i głupotę. Ojciec zaś powiedział: „Tak według moich odwiecznych planów miał wyglądać ten diament. Dałem ci go po to właśnie, byś swoim życiem oszlifował go w ten unikalny brylant. Należy on bowiem do pełni szczęścia mego domu. Gdyby go tutaj zabrakło, niebo nie byłoby świątynią doskonałą. Dlatego muszę go przekazać komuś innemu, komuś, kto doprowadzi go do perfekcji i wejdzie z nim do mego domu. Jednakże bez niego nie ma tu dla ciebie miejsca. Musisz sobie szukać szczęścia w tych świecidełkach, jakie sobie w sercu zgromadziłeś. Musisz przez całą wieczność kochać te bezużyteczne śmieci i szukać towarzystwa między tak nierozsądnymi jak sam jesteś”. — Ojcze, zawołałem, dlaczego mi nie powiedziano, że to tak bezcenny skarb? — Synu, przeglądnij sobie filmowy zapis swojego życia, minuta po minucie i dzień po dniu. Wieczność jest nieskończona, możesz więc i kilka razy powtórzyć najdrobniejsze szczegóły. Sprawdź i przekonaj się, ile razy ci o tym mówiono, ale ty nie chciałeś słuchać. Zobacz przygotowanie do twojej Pierwszej Komunii Świętej. Policz, ile razy na lekcjach religii mówiono ci o potrzebie modlitwy, uczestniczenia w niedzielnej Eucharystii, konieczności częstej spowiedzi. Ty w to nie wierzyłeś. Zobacz, jak wielu ludzi postawionych przeze Mnie na twojej drodze chciało pokazać ci blask tego diamentu, ale ty nie miałeś czasu. Przypomnij sobie, jak na kazaniu ksiądz się trudził, by wytłumaczyć słowa mego Syna: „Cóż pomoże człowiekowi choćby cały świat zyskał, jeśli na duszy szkodę poniesie”, a tyś to zignorował, bo wtedy akurat myślałeś o nowym interesie, na którym ostatecznie tak wiele straciłeś. Przypomnij sobie sytuację, gdy kapłan napominał i wzywał do przestrzegania moich przykazań i postanowień, a tyś się buntował, że niepostępowe i nienowoczesne, i odgrażałeś się, że zmienisz wyznanie albo przestaniesz w ogóle chodzić do kościoła, jeżeli ksiądz wróci do tego tematu. — Ojcze, tu wszystko wygląda zupełnie inaczej. Całe to moje życie jest jedną wielką pomyłką. — To prawda, synu, lecz tu jest pełna dokumentacja każdego twego słowa, każdego czynu, każdej decyzji. Przeglądnij ją sobie. Naprawdę nie robię ci krzywdy. Kochałem cię i kocham nadal, ale wybrałeś sam i masz to, co wybrałeś. Szanuję twoją wolność. — Byłem strasznie głupi. — Rzeczywiście, ale nie Ja tego chciałem. A do nieba wchodzą tylko mądrzy. Niekoniecznie filozofowie i geniusze. Wystarczy ta odrobina mądrości, która jest potrzebna, by nie wyrzucić, ale zachować diament, który daję każdemu na początku jego drogi. To przecież wiedziałeś. — Ojcze, a miłosierdzie? — Synu, czas miłosierdzia się skończył. Czekałem na twoje nawrócenie, na zmianę twej decyzji wiele lat. Tu istnieje już tylko sprawiedliwość i miłość. Możesz, oczywiście, wejść do domu, ale nie będziesz tutaj czuł się dobrze. Bo wszyscy tu przebywający posiadają swój brylant. Patrząc na nich, nieustannie będziesz miał świadomość tego, co straciłeś. Będziesz nosił piekło w sobie! Obudziłem się zlany zimnym potem. Co za szczęście, pomyślałem z ulgą, że był to tylko sen. Dobrze, że się skończył. Jednakże jak nieprzyjemna gorycz na ustach pozostały w pamięci słowa: „Będziesz nosił piekło w sobie”.

Może mimo wszystko to nie był tylko zwyczajny, makabryczny sen. Może to ostrzeżenie, zanim będzie za późno? Przecież wszyscy jesteśmy ochrzczeni. Apodczas chrztu świętego każdy z nas otrzymał bezcenny diament łaski Bożej, łaski uświęcającej, bez której jest rzeczą niemożliwą dostać się do nieba. Czy strzeżemy jej czujnie w naszych sercach? Czy pozwalamy, by nasze codzienne sprawy, zajęcia obowiązkowe i chwile odpoczynku, nasze radości i troski, smutki i cierpienia, plany i osiągnięcia, doznawany szacunek i niewdzięczność, wszystko, co robimy i przeżywamy, zbliżało nas coraz bardziej do Boga, wzmacniało miłość ku Niemu, szlifując ten twardy kamień w najpiękniejszy brylant, jaki Ojciec niebieski dla nas przewidział i przeznaczył? Zdarzają się bowiem ludzie, którzy otrzymawszy ów diament traktują go jak bezużyteczny kamień, który utrudnia im życie na ziemi. Jakiś czas noszą go w plecaku swojego serca, a w pewnym momencie dochodzą do wniosku, że jest im niepotrzebny i należy go wyrzucić. Robiąc miejsce na jakieś ulotne świecidełka, którymi może być kariera, sukces, pieniądze, czasem butelka piwa albo wódki, czasem dziewczyna lub chłopak, który przyrzeka wielką miłość, a w końcu okazuje się osobą niewartą zaufania i serca — wyrzucają to, co decydowało o rzeczywistym ich bogactwie. Kiedy jednak nadejdzie dzień Sądu, dzień ujawnienia rzeczy zakrytych i rozświetlenia spraw ciemnych i mrocznych, rozpacz i to wielka rozpacz, będzie nie do utulenia. Świadomość popełnionego błędu okaże się nieprawdopodobnie bolesna. Człowiek zobaczy tysiące sytuacji w swoim życiu, które zapraszały i wzywały go do nawrócenia, a więc kapłanów głoszących kazania, dobre książki, dobrych ludzi, Boże natchnienia, wszystko, co było wszakże odkładane na jutro, na później lub brutalnie deptane tak, by głos sumienia zamilkł.

Dlatego dzięki niech będą wszechmocnemu Bogu za to, że jest wielu ludzi, także pośród nas, którzy wierni są łasce chrztu świętego, którzy robią wszystko, co jest w ich mocy, by swój diament szlifować, jak najstaranniej i móc go kiedyś, jako niepowtarzalny, a bezcenny brylant swojej miłości wręczyć Ojcu niebieskiemu na progu Jego domu. Ci zaś, którzy swój diament wyrzucili, którzy zajmują się wszystkim tylko nie jego szlifowaniem, niech zdecydują się ocknąć, jak najprędzej. Czas jest krótki. Oby do nikogo z nas i to na całą wieczność nie odnosiły się słowa z Wesela Wyspiańskiego: „Miałeś chamie złoty róg, miałeś chamie czapkę z piór. Czapkę wicher niesie, hula wiatr po lesie, został ci się jeno sznur...”. Nikt nie musi pogrążać się i ginąć w rozpaczy. Pan Bóg bowiem o każdym z nas chce powiedzieć to samo, co powiedział o Jezusie: „Tyś jest mój syn, moja córka umiłowana”. Również o tobie i o mnie. Czy ja tego szczerze pragnę?

Ze zbioru:
Tyś jest mój Syn umiłowany

O. Kazimierz Kozicki OMI

JEŻELI SIĘ NIE NAWRÓCICIE...

Homilie na rok C

ISBN: 978-83-7505-930-4
wyd.: WAM 2013

Wybrane fragmenty
Od autora
Niedziela Chrztu Pańskiego
1. Niedziela Wielkiego Postu

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama