Jezus przebywał na pustyni, gdzie był kuszony przez diabła

Homilia na I niedzielę Wielkiego Postu ze zbioru homilii na rok C p.t. "jeżeli się nie nawrócicie..."

Łk 4, 1-13
Jezus przebywał na pustyni,
gdzie był kuszony przez diabła

W Kryształowym Pałacu w Monachium znajduje się niewielki obraz noszący nazwę „Czerwony Rybak”. Przedstawia on szatana ubranego w elegancki czerwony strój, który, trzymając w rękach wędkę, łowi ludzi. Zamiast zwykłego robaka na haczyku widzimy złoto, pieniądze, perły, korony, miecze i wino. Dzięki tak atrakcyjnym przynętom połów jest nader obfity. Przesłanie obrazu jest bardzo czytelne: diabeł, uosobienie wszelkiego zła, używa różnego rodzaju dóbr, żeby człowieka usidlić, sprowadzić na manowce i doprowadzić go do wiecznej zguby.

Co prawda, wielu współczesnych ludzi — słysząc o szatanie, o pokusach i grzechu — uśmiecha się ironicznie, litując się nad zacofaniem i ciemnotą kaznodziei czy prelegenta. Średniowiecze wszak dawno minęło. Któż dzisiaj wierzyłby jeszcze w takie bajdy? Przecież nawet teologowie zarzucili ten temat jako bezprzedmiotowy. Istotnie, przekonanie o śmierci diabła i jego nieistnieniu uznawano już za tak pewne i niepodważalne, że kiedy w uroczystość Świętych Apostołów Piotra i Pawła, 29 czerwca 1972 roku, papież Paweł VI mówiąc o kryzysie Kościoła po Soborze Watykańskim II powiedział, że „przez jakąś szczelinę dym szatana wszedł do świątyni Boga”, zapadła głęboka konsternacja. Chwilę później świat wybuchnął śmiechem. Wielu dziennikarzy było zaskoczonych; jedni pisali o wielkim nietakcie, jaki popełnił Ojciec Święty, inni wręcz o skandalu. Jednakże Papież raz jeszcze wrócił do tego tematu 15 listopada 1972 roku mówiąc, że „jedną z największych potrzeb Kościoła jest obrona przed tym złem, które nazywamy demonem, a które jest bytem żywym, duchowym, zdeprawowanym i deprawującym, rzeczywistością straszliwą, tajemniczą i wzbudzającą lęk. To właśnie skutkiem jego działalności jest obecny kryzys w Kościele. Myślało się bowiem — mówił papież — że po Soborze nad historią Kościoła zabłyśnie słońce. Tymczasem nadszedł dzień pochmurny, burzliwy, mroczny, dzień poszukiwań i niepewności”.

Jan Paweł II w roku 1986 podczas audiencji generalnych poświęcił nauczaniu o działalności szatana aż sześć kolejnych katechez, a 24 maja 1987 roku odbył pielgrzymkę do Monte Sant'Angelo, do sanktuarium świętego Michała Archanioła, księcia zastępów anielskich walczących z mocami ciemności.

Jacques Maritain, francuski teolog powiedział, że nie można służyć Panu Bogu, jeżeli się w Niego nie wierzy, natomiast diabłu najlepiej i najgorliwiej służy się wtedy, kiedy się twierdzi, że go nie ma. Ojciec kłamstwa dla skutecznego działania potrzebuje anonimowości, wtedy może bez przeszkód prowadzić swoją „krecią”, to znaczy, diabelską robotę. Ostra, gwałtowna, pełna wręcz ataków wściekłości reakcja prasy na nauczanie papieża Pawła VI o szatanie była złością wroga, który się poczuł zdemaskowany i zagrożony, a który wylewa swój gniew za pośrednictwem swoich nieświadomych zwolenników.

Warte wszakże uwagi jest jeszcze jedno niepokojące zjawisko mające dzisiaj miejsce w ludzkiej społeczności. Oto diabeł wyrzucony przez drzwi, wraca natychmiast przez okno, to znaczy, wygoniony przez wiarę, wraca poprzez zabobony i utrwalone w kulturze przesądy. Czyż to bowiem nie dziwne, że współczesny świat, zachłyśnięty własnym postępem, oparty na technice, uprzemysłowiony i głoszący potęgę nauki, pełen jest magów, czarownic, domorosłych czarnoksiężników, wróżek, spirytystów, przepowiadaczy przyszłości, sprzedawców horoskopów, „uroków”, kamieni szczęścia, amuletów, talizmanów i wielu im podobnych? Jak grzyby po deszczu mnożą się sekty satanistyczne z ich przerażającymi, ale też dochodowymi rytami? I nie dotyczy to tylko ciemnych mas, bo połowa współczesnej literatury określana jest jako sataniczna, przy czym nawet dzieci wciągane są na ten grzązki i podminowany teren. Dość wspomnieć Harry'ego Pottera z jego tak szeroko reklamowanymi i rzekomo niewinnymi wyczynami. Nietrudno jednak zauważyć, że jako żywo przypomina to sytuację, o jakiej w swoim czasie pisał święty Paweł w Liście do Rzymian: „Podając się za mądrych, stali się głupimi. I zamienili chwałę niezniszczalnego Boga na podobizny i obrazy śmiertelnego człowieka, ptaków, czworonożnych zwierząt i płazów... A ponieważ nie uznali za słuszne zachować prawdziwe poznanie Boga, wydał ich Bóg na pastwę na nic niezdatnego rozumu”.

Tymczasem szatan, korzystając z zamieszania i niemalże powszechnej zmowy milczenia na jego temat, robi swoje, kontynuuje dzieło zwodzenia i usidlania. Kuszenie Jezusa jeszcze się nie zakończyło. Choć bowiem Zbawiciel uwielbiony przebywa już w niebie i nie podlega atakom szatana, to przecież znaczna część Jego Mistycznego Ciała, konkretnie zaś Kościół pielgrzymujący, ciągle jeszcze pozostaje na ziemi.

Kościół pielgrzymujący tworzą ci wszyscy, którzy przez sakrament chrztu zostali włączeni do społeczności ludu Bożego. To my wszyscy, którzy jeszcze pozostajemy na ziemi. I dopóki tutaj przebywamy, żyjemy niejako na pustyni i jesteśmy kuszeni przez diabła. Przy czym charakter pokus, które nas trapią, jest z zasadzie ten sam, którymi szatan mamił Jezusa. Dostojewski mawiał, że gdyby w Ewangelii zabrakło kuszenia i trzeba by je było wymyślić, a do dzieła zabraliby się wszyscy mędrcy ziemi, to nie wymyśliliby niczego, co byłoby porównywalne z siłą i głębią tych trzech pokus. W nich streszczona i przepowiedziana została cała historia ludzkości (Bracia Karamazow).

Przede wszystkim zwróćmy, proszę, uwagę, że szatan bynajmniej nie zachęcał Jezusa do czynienia zła. Nie namawiał Go ani do kradzieży, ani do kłamstwa, ani do morderstwa, ale kusił: „Powiedz, żeby ten kamień stał się chlebem”. Czy to coś złego? Zwłaszcza, kiedy człowiek jest głodny? Czy to grzech mieć coś do jedzenia i jakieś dobra materialne? Każdy przecież coś posiada i musi mieć, choćby te najbardziej podstawowe rzeczy i przedmioty niezbędne do życia! Owszem! Lecz ma tu miejsce pokusa odwrócenia naturalnego biegu rzeczy, zmienienia normalnego sposobu zdobywania pożywienia i to dla własnej swojej wygody, w imię egoizmu; pokusa łatwego zabezpieczenia dóbr materialnych dla siebie. Oczywiście, najpierw tych podstawowych, później mniej potrzebnych, potem nawet zbytecznych, ponieważ — jak sądzimy — nigdy nie wiadomo, co jeszcze się zdarzy i co może się przydać... Tymczasem, im więcej człowiek posiada — o czym dobrze wiemy — tym bardziej nabiera przekonania, że ciągle mu za mało. Tak przebiega pokusa sytości i niezależności, niezależności od Boga i ludzi, oparcia się na swojej sile, zdolnościach i możliwościach. Najnowszą postacią tej pokusy są próby klonowania człowieka, czyli całkowite wypaczenie naturalnego sposobu przekazywania życia, gdzie kilka osób usiłuje decydować o losach ludzkości, przywłaszczając sobie prerogatywy samego Boga. Życie i śmierć będą w waszych rękach — mówi szatan — będziecie jako bogowie, a nauka okaże się nowym mesjaszem ludzkości.

Propozycja następna związana jest z władzą. Oczywiście, władza sama w sobie nie jest niczym złym. Święty Paweł uczy nawet, że wszelka prawowita władza od Boga pochodzi. Aczyż nie jesteśmy niewzruszenie przekonani, że już w raju Pan Bóg uczynił ludzi gospodarzami stworzenia i dał im we władanie ziemię, aby nad nią panowali i czynili ją sobie poddaną? Faktem też jest niezaprzeczalnym, że każda i każdy z nas jest za coś odpowiedzialny, choćby rodzice za dziecko, a dziecko — za swoje zabawki.

„Tobie oddam potęgę i wspaniałość tych wszystkich królestw — mówił szatan do Jezusa — wystarczy, że upadniesz i oddasz mi pokłon”. Zauważmy, że ten odwieczny kłamca i zwodziciel, uzurpator i złodziej obiecuje Jezusowi coś, czego właściwie nie posiada, czego nie stworzył ani nie jest prawowitym i absolutnym panem. Mimo to żąda zapłaty, która należna jest jedynie Bogu. Po raz kolejny zmierza do wywrócenia porządku rzeczy. Chce, by Pan oddał pokłon słudze, by Król złożył hołd niewolnikowi! Czy jednak prawda kłaniająca się kłamstwu pozostanie jeszcze prawdą? Czy dobro uległe złu może nadal być dobrem? Przecież to już zaprzeczenie wszystkiego. Tymczasem faktem jest, że pokusie władzy ulega wielu ludzi, zaś przy jej tronie najwięcej spotyka się krwi i nieprawości. Oczywiście, nie muszą to być koniecznie trony królewskie. Mogą to być całkiem malutkie troniki, ot, choćby takie jak fotelik prezesa. Co więcej, nie musi to być nawet fotel, wystarczy odrobina władzy nad bliźnim, sprawowana na stojąco, z podobną łopatą czy młotkiem w ręku (albo kielichem mszalnym), byle było wiadomo, kto tutaj rządzi. Niezależnie od stanowiska, człowiek opanowany żądzą władzy potrafi wokół siebie uczynić piekło. I to jest zwycięstwo szatana.

Wreszcie pokusa bezpieczeństwa: nic złego ci się nie przytrafi, Bóg wszak rozkazał swoim aniołom, aby cię strzegli. Naturalnie, poczucie bezpieczeństwa nie jest grzechem. Każdy z nas ma i musi mieć miejsce, gdzie czuje się sobą i u siebie. Z tego wszakże nie wynika, że bez względu na to, jakich szaleństw się dopuszczę, Bóg będzie czuwał nade mną, by nie spotkała mnie żadna szkoda, krzywda czy nieprzyjemność. Choćbym pędził samochodem sto osiemdziesiąt i dwieście dwadzieścia kilometrów na godzinę, nic mi się nie stanie, bo przecież rano odmówiłem pacierz. Byłoby to istotnie wystawianiem Pana Boga na próbę. Domaganiem się od Niego, by nieustannie potwierdzał cudami swoją obecność pośród nas. Żądaniem będącym wyrazem gonitwy za sensacją, tanią cudownością i popularnością. Pragnieniem wzbudzania wśród ludzi zdumienia, zachwytu, oczarowania i podziwu.

Pokusa ta w różnych formach nawiedzała Jezusa później jeszcze kilkakrotnie. Często rolę kusiciela odgrywali ludzie: mieszkańcy Nazaretu, faryzeusze, Piłat i Herod: „dokonajże i tu, u nas, podobnych znaków jak te, które zdziałałeś w Kafarnaum...”, „jakiego znaku dokonasz, abyśmy Ci uwierzyli...?” Po raz ostatni uderzyła ona gwałtownie jeszcze na Kalwarii: „Zejdź z krzyża, a uwierzymy Ci”. Nie było jednak żadnych znaków dla ciekawskich i ludzi żądnych sensacji. Ale był znak wielkiej łaski dla człowieka naprawdę potrzebującego, dla łotra, który w ostatniej chwili rzucił się w niezgłębioną przepaść Bożego Miłosierdzia i usłyszał obietnicę: „Dziś ze Mną będziesz w raju”.

Jezus odniósł na pustyni i na krzyżu całkowite zwycięstwo, gdyż nie dyskutował z szatanem, nie pertraktował z nim. Nie flirtował z pokusami, ale odrzucał je kolejno i stanowczo jednym zdaniem: „Nie samym chlebem żyje człowiek”; „Panu Bogu swemu będziesz się kłaniał”; „Nie będziesz wystawiał na próbę Pana Boga swego”.

Jeżeli chcę znaleźć się po Jego stronie, jeżeli chcę należeć do zwycięzców, muszę iść drogą przez Niego wskazaną. Powinienem być czujny i mieć wolę walki. Do czujności zachęca apostoł Piotr słowami: „Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży, szukając kogo pożreć! Mocni w wierze przeciwstawcie się jemu” (1 P 5, 8-9). O woli walki mówi natomiast święty Paweł: „Obleczcie pełną zbroję Bożą, abyście mogli się ostać wobec podstępnych zakusów diabła. Nie toczymy bowiem walki przeciwko krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła” (Ef 6, 11-12). Apostoł wskazuje także na broń potrzebną do owej walki. Jest to ta sama broń, którą posłużył się Jezus, a więc słowo Boże, modlitwa i niewzruszona ufność w Bogu, choćby wszystko wkoło zawodziło.

A trzeba bym stale świadom był tego, że po drugiej stronie pustyni Jezus na mnie czeka, abym mógł razem z Nim świętować zwycięstwo Wielkiej Nocy. Czy więc nie warto podjąć wysiłku? Czy naprawdę sądzę, że o wiele korzystniej będzie dać posłuch szatanowi, ulec jego rozkosznie umizgującym się, lecz zgubnym propozycjom?

Ze zbioru:
Jezus przebywał na pustyni, gdzie był kuszony przez diabła

O. Kazimierz Kozicki OMI

JEŻELI SIĘ NIE NAWRÓCICIE...

Homilie na rok C

ISBN: 978-83-7505-930-4
wyd.: WAM 2013

Wybrane fragmenty
Od autora
Niedziela Chrztu Pańskiego
1. Niedziela Wielkiego Postu

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama