Uśmiech Jezusa

Homilia na 3 niedzielę wielkanocną roku C

Uśmiech Jezusa

W Kanie Galilejskiej odbywało się wesele i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. A kiedy zabrakło wina (...) Jezus rzekł do sług: "Napełnijcie stągwie wodą". I napełnili je aż po brzegi. Potem do nich powiedział: "Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu". Oni zanieśli. A starosta skosztował wody, która stała się winem (J 2, 1-3.7-9).

Pod datą 7 września 1991 roku znalazłem zapis w swoim "Dzienniku": "Kana - na zboczu małego pagórka osiedle wśród pól i gajów oliwnych. Z głównego traktu skręca w bok wąska uliczka, w której z trudem przejeżdża auto. Po jednej stronie - za wysokim, kamiennym ogrodzeniem - skromna cerkiew prawosławna z czerwonymi kopułami. Należy do Greków. Tuż przy wejściu do niej, z lewej gaj granatowców, gęsto przetykanych złocisto-czerwonymi owocami. Nawet z niewielkiej odległości przypomina dojrzewający sad jabłoni. Kilkadziesiąt metrów dalej zazwyczaj zamknięta kaplica z napisem na frontonie - s. Bartolomeus. Przywołuje pamięć jednego z uczniów Jezusa - św. Bartłomieja - zwanego także Natanaelem. Pomiędzy kościołami, po przeciwnej stronie uliczki kolejny, czynny, kościół katolicki. Upamiętnia pierwszy cud Jezusa. Kiedy przyjechaliśmy podczas wczesnego popołudnia, miasteczko zalane słońcem było jeszcze nieruchome, półsenne a kościół zamknięty. Trzeba poczekać pół godziny na jego otwarcie.

Vis a vis bramy kościelnej, jak zawsze bez względu na porę dnia, szeroko otwarty sklep, a nad nim tablica z kiśćmi winogron. Obok napis: «Naim Zeitun, Souvenir shop. Kana of Galeli Israel». Trzeba przedzierać się przez wyłożone na niskich stołkach towary, aby dojść do lady, gdzie na półkach stoją rzędem butelki. «Wino z Kany» - białe, czerwone, słodkie, półwytrawne. «Dobre wino, dobre» - już od progu wita sprzedawca błyskawicznie podając cenę w języku polskim. Po chwili pojawiają się pomocnicy. Zachwalając smak i kolor podają gratis najtańsze wino w małych miarkach. «To najlepsze wino w okolicy, z moich winnic» - z temperamentem i głębokim przekonaniem zapewnia sprzedawca, tym razem w języku angielskim. Zanim pójdziemy do kościoła, wielu kupuje zachwalane wino z Kany, zapakowane w kartonowe pudełka. Tutejszym zwyczajem, jako przewodnik, otrzymuję gratis pudełko z dwiema butelkami. Kiedy podchodzimy do naszego małego autobusu, który z trudem zaparkował na podwórku właściciela sklepu, tuż na zapleczu - w cieniu drzew, pomiędzy rozrzuconymi w nieładzie skrzynkami, pudłami, kawałkami blach, śrubek i różnego żelastwa - troje młodych ludzi, którzy przed chwilą nas obsługiwali, zrywa z napełnionych winem butelek nalepki, a w ich miejsce nakleja nowe, firmowe, te jedyne, prawdziwe w okolicy, które przed chwilą, sprzedano. Przemieniali wino... w «lepsze» wino. Droższe. Proces «uszlachetniania» odbywał się szybko, widoczna była ich duża wprawa, wskazująca jednoznacznie, iż trwa on od dawna i z powodzeniem. Pracujących nie płoszył fakt, że obok stali z poczynionymi zakupami i patrzyli nań, oszukani przed chwilą turyści..."

Kana dnia dzisiejszego wywołała w nas uśmiech, gdy wspominaliśmy wesele sprzed wieków, a pobłażliwość dla uniżonego oszusta - sprzedawcy Wschodu. Kana starożytna - przywołuje miejsce, gdzie na pewno uśmiechnął się Jezus. Uśmiechnął się na początku swoich dróg. Ewangelie nie odnotowują ani razu Jego śmiechu. Piszą o płaczu, o wzruszeniu, o miłości, o spojrzeniu, o zmęczeniu, o gniewie i trosce, o słowach i czynach, ale nigdy o tym, że się roześmiał. Jestem przekonany, że gdy nawiedził ludzką radość w tej wiosce, był pogodny i uśmiechnięty.

Pierwszy cud Jezus uczynił z rozmachem. Co prawda nie ma potrzeby w tym miejscu przywoływać sceny uczty weselnej, jaką z przepychem przedstawili Tintoretto, Tycjan czy Veronese. Jednak na uroczystość zaślubin pada blask Jego miłości, mocy i hojności. W przedsionku domu znajdowało się sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary. Miara - po żydowsku "bath", odpowiadała mniej więcej 40 litrom, a więc w stągwiach musiało się mieścić razem około 600 do 700 litrów. Ilość niemała. Stągwie - na polecenie Jezusa - napełniono wodą aż po brzegi. I oto woda zachowując swój przejrzysty kolor przemieniła się w wino. Bóg tak bliski ziemi użył Swej mocy do bardzo zwyczajnej, ludzkiej sytuacji.

"Naukowy pogląd na życie jako zamknięty system rządzony nieuniknionymi prawami przyrody skłania do odrzucenia wiary w cuda, które większość ludzi uznaje dziś za wymysły łatwowiernych wczesnych chrześcijan lub ich zbyt żarliwych następców. Nawet wierzący poszukują gorliwie jakichś naukowo uzasadnionych wyjaśnień cudownych zdarzeń odgrywających tak dużą rolę w misji Jezusa - pisze autor książki Jezus, człowiek, który żyje. A przecież jak zauważył święty Augustyn, kiedy Jezus przemieniał wodę w wino podczas uczty weselnej w Kanie Galilejskiej, dokonał tylko szybko owego powolnego procesu, który rok w rok zdarza się w winnicach, gdzie woda z kanałów nawadniających napełnia winny szczep, by grona mogły dojrzeć w słońcu i zostać przekształcone w wino". Wydarzenie z Kany było nie tylko faktem rzeczywistym oraz nadzwyczajnym, ale także symbolem przemiany innej, równie niezwykłej, wewnętrznej w człowieku, który szuka swej pełni. Jezus przyszedł, aby przemienić ludzi tak jak wodę w wino. A więc cudowny znak nadal trwa...

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama