Tylko człowiek, który klęka do modlitwy jest skłonny do zgody!

Skąd się biorą wojny i skąd kłótnie między nami?

Siostro i Bracie,

Kiedy Chrystus Pan mówi Apostołom o czekającej Go męce, śmierci i zmartwychwstaniu, oni spierają się, który z nich jest ważniejszy… Dlatego problem, nad którym będziemy się chcieli dzisiaj pochylić, nie będzie dotyczył władzy, o którą ludzie tego świata tak często się kłócą, ale będzie dotyczył sporu i kłótni.

Chyba nikt nie zaprzeczy, że my wierzący, Pana Boga uznajemy za Ojca, a bliźnich uznajemy za braci. Teoretycznie to nawet wiemy, że moi bliźni to nie tylko moja rodzina, krewni, przyjaciele, to nie tylko ci, z którymi dobrze się dogaduję, ale to także ludzie, których nie lubię, za którymi nie przepadam. No właśnie… Teoretycznie…

Bo zazdrość i żądza, nieraz nie pozwalają mi spojrzeć na tego drugiego człowieka z życzliwością i miłością. Każdy z nas chciałby mieć monopol na prawdę, bo przecież kto wie lepiej, jak nie ja? Przecież najlepiej będzie, jak zrobimy to, czy tamto, po mojemu. A niech tylko który spróbuje mieć własne zdanie, swój pomysł… Przecież wiadomo, że skoro ja mam zawsze rację, to mnie należy się kłaniać, ustępować, a nawet usługiwać…

Siostro i Bracie, nie raz obserwując różne międzyludzkie konflikty, kłótnie i spory, zastanawiam się, czy mamy do czynienia z ludźmi dorosłymi, czy może jednak z dziećmi. Przecież potrafimy popaść w tak śmieszne konflikty, które powodują, że nie będziemy się do siebie odzywali latami. W tych naszych „racjach” możemy być tak zacietrzewieni, że nie zauważymy, iż problem tak naprawdę leży po naszej stronie – w naszym egoizmie, pysze, oraz w tym, że uważając się za lepszych i mądrzejszych, pogardzamy innymi, i za ujmę na honorze poczytujemy sobie fakt, że musielibyśmy przyznać naszemu bratu lub siostrze rację…

Skąd się biorą wojny i skąd kłótnie między nami? Siostro i Bracie, prowadzimy walki i kłótnie, gdyż się nie modlimy!

Wielu z nas codziennie uczestniczy w Eucharystii, większość co niedzielę, a jednak trudno o nas powiedzieć, że jesteśmy ludźmi Boga, ludźmi modlitwy. Gdybyśmy byli ludźmi modlitwy, gdybyśmy rzeczywiście każdego dnia zginali przed Bogiem kolana, gdybyśmy naprawdę każdego dnia praktykowali rachunek sumienia… to ujmą na honorze byłoby dla nas, że ciągle popadamy w różnego rodzaju kłótnie i konflikty, że z tym, czy tamtym bliźnim już od dłuższego czasu nie rozmawiamy.

Jeśli na przykład, ktoś z kimś nie rozmawia od pół roku, i nie uczynił nic, by wyciągnąć rękę do zgody i zażegnać konflikt, śmiem twierdzić, że taki człowiek od pół roku nie uczynił porządnego rachunku sumienia. Bo tylko ludzie, którzy stopniowo opuszczają drogę modlitwy, wchodzą na drogę kłótni i walki. Inaczej: tylko człowiek, który klęka do modlitwy jest skłonny do zgody, jest ustępliwa, posłuszny, pełny miłosierdzia i dobrych owoców.

A więc, Siostro i Bracie, bądźmy jak dziecko, ale nie to rozpieszczone, które wszczyna kłótnię o byle co, i płaczem walczy o swoje racje, ale bądźmy jak dziecko, które nie straciło jeszcze niewinności wieku, modli się całym sobą i ze wszystkimi dookoła dzieli się radością i uśmiechem. Amen.

Wygłoszone 23 września 2018 r. XXV Niedziela Zwykła
Do czytań: Mdr 2, 12. 17-20 | Ps 54 (53), 3-4. 5. 6 i 8 | Jk 3, 16 – 4, 3 | Mk 9, 30-37

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama