O konferencji ekologicznej państw skupionych w OECD 22-25.10.2000
Maastricht konferencjami stoi. Od 1992 roku, czyli od podpisania tu słynnego Traktatu o Unii Europejskiej, to niewielkie miasto w Limburgii stało się ulubionym miejscem konferencji i spotkań poświęconych problemom współczesnego świata. Przedsiębiorczy Holendrzy szybko zbudowali w tym celu imponujący kompleks konferencyjno-kongresowy. Między 22 a 25 października obradowali w nim ekolodzy z najbogatszych państw skupionych w OECD.
Międzynarodowa konferencja poświęcona zagadnieniom zrównoważonego budownictwa (sustainable building) zgromadziła ponad 800 specjalistów z pięćdziesięciu państw reprezentujących różne dziedziny: konstruktorów, architektów, urbanistów, hydrologów, menedżerów, informatyków, ale również konserwatorów sztuki, humanistów, dziennikarzy, i pedagogów. Łączyło ich wspólne zainteresowanie — wrażliwość na sprawy środowiska naturalnego i problemy racjonalnego wykorzystywania energii. Konferencji „Sustainable Building 2000” towarzyszyła wystawa najciekawszych osiągnięć w dziedzinie projektowania, od detali po planowanie miast, a także targi najnowocześniejszych ekologicznych technologii.
W latach siedemdziesiątych, w czasie wielkiego kryzysu paliwowego, zaczęto poszukiwać oszczędności energetycznych i obniżenia kosztów działania przemysłu. Powołana wtedy Międzynarodowa Agencja Energii (MAE) ogłosiła spektakularny program nazwany „Modelowe Budynki Energooszczędne”. W jego ramach w najbogatszych państwach świata (tylko one mogły sobie pozwolić na tak kosztowne przedsięwzięcia) wybudowano pewną liczbę energooszczędnych budowli. Okazało się jednak, że budynki były zbyt drogie nawet dla Niemców, Brytyjczyków czy Kanadyjczyków. Podporządkowane zaś prymatowi oszczędności miały bardzo niski komfort, a nawet były niezdrowe dla przebywających w nich, bo oszczędzano między innymi na wymianie powietrza wewnątrz.
W latach osiemdziesiątych na bazie krytyki domów energooszczędnych powstała idea tworzenia tzw. budynków zdrowych. MAE zaczęła propagować budowanie z drewna, cegły, gliny i innych materiałów niskoprzetworzonych. W gremiach ekologów wraz ze wzrostem liczby ludności coraz częściej zaczęło pojawiać się jednak pytanie: czy świat jest w stanie bez uszczerbku dla swoich zasobów dostarczać potrzebnych do tego surowców? Tak zrodziła się koncepcja zrównoważonego budownictwa.
Budynek zrównoważony to taki, którego oddziaływanie na środowisko w wyniku zastosowania materiałów zużytych na jego budowę i eksploatację jest minimalne, ale zachowuje jednocześnie walory komfortowego życia wewnątrz. Jak ocenić, który budynek spełnia warunki sustainable? Jeśli to ustalimy, to jak porównać je ze sobą i określić stopień zaawansowania poszczególnych obiektów? Jak dokładniej matematycznie określić zasady zrównoważonego planowania całych miast? Czy istnieją skuteczne sposoby skłaniania ludzi do szerszego zainteresowania zrównoważonym budownictwem w praktyce? Tego typu i podobne pytania stawiano najczęściej w czasie wykładów, prezentacji, spotkań panelowych i w kuluarach Maastricht European Conference Center (MECC). Próbował na nie odpowiedzieć m.in. prof. Raymond Cole z University of British Columbia w Vancouver, uważany za guru zrównoważonego budownictwa i współtwórca metody jego oceny. Ale jego opinia była raczej negatywna. Nie da się bezpośrednio i dokładnie określić stopnia oddziaływania na środowisko. Nie można więc matematycznie porównywać budynków w różnych krajach i strefach klimatycznych.
Już dwa lata temu — na poprzedniej konferencji „Sustainable Building” w Kanadzie — okazało się, iż eksperci MAE nie są w stanie przygotować metody oceny budynków, uwzględniającej wszystkie czynniki, bo jest to po prostu niemożliwe. „Emisję gazów i zanieczyszczenie wody łatwo obliczyć, niezależnie, czy robi się to w Finlandii czy w USA, ale jak porównać wpływ jednego metra kwadratowego budowli na środowisko na przykład w Hongkongu i w Australii?” — uzmysławiał uczestnikom bezzasadność zapędów do mieszania kryteriów Niels Larson z Kanadyjskiej Akademii Nauk.
W Maastricht udało się jednak — i to jest sukcesem obrad — rozdzielić mierzalne i niemierzalne kryteria zrównoważonego budownictwa.
Dzięki temu konferencji „Sustainable Building 2000” mógł towarzyszyć przygotowany przez organizację Green Buildind Challenge konkurs i pewnego rodzaju rywalizacja. Prezentowane i zrealizowane już obiekty poddano więc dwustopniowej ocenie. „Zanieczyszczenie i współczynniki izolacji termicznej — żeby wymienić tylko niektóre najważniejsze wyznaczniki sustainable — ustalano matematycznie, natomiast do określenia stanu zdegradowania lub odtworzenia środowiska w zamian za areał zajęty przez budynek zastosowano analizę opisową” — dr inż. Aleksander Panek z Narodowej Agencji Poszanowania Energii (NAPE) wyjaśniał zasady porównywania poszczególnych budowli.
W konkursie oceniano budynki w trzech kategoriach: biurowce, szkoły i domy wielorodzinne. Nasz kraj reprezentowany przez NAPE przedstawił zrealizowany według zasad zrównoważonego budownictwa dom dla kilku rodzin w Zgierzu. „Zastosowaliśmy w nim nietypową jak na polskie warunki wentylację z odzyskiem ciepła. Wyposażyliśmy go w kolektory słoneczne do podgrzewania wody, a także w dynamiczne ogrzewanie akumulacyjne, ale nie ustrzegliśmy się też braków — nie zdołaliśmy przekonać inwestora do zazielenionego dachu czy dodatkowej instalacji na tzw. szarą wodę wykorzystywaną w spłuczkach” — komentował projekt Aleksander Panek. Polska propozycja uzyskała wysoką ocenę porównawczą u konkursowego jury, które podkreśliło nowatorski i wzorcowy charakter wielu rozwiązań. Porównywano nas zwłaszcza z prezentacją norweską. Nie wypadliśmy wcale blado, a wielu podkreślało wyższy poziom estetyczny domu przedstawionego przez NAPE.
Najnowsze osiągnięcia technologii wspierających sustainable building przedstawiano w narodowych pawilonach na terenie obiektów targowych MECC. Największe wystawili Niemcy (wspierani przez trzy federalne ministerstwa), Kanadyjczycy, Holendrzy, Szwedzi i Japończycy. Ich zaangażowanie w wystawę stanowiło dowód na to, że ekologiczne budowanie to nie tylko moda lub wymóg kultury materialnej najzamożniejszych społeczeństw, ale że to także wielki biznes i dochodowy przemysł. Zaobserwowanie skali technologicznego zaawansowania oraz prowadzonej z rozmachem promocji sustainable building w niektórych państwach, skłania raczej do smutnych wniosków na temat polskiej mizerii w tej dziedzinie.
Poza zgrabnym pomysłem ze Zgierza, nie mamy nic do pokazania. Owszem, jesteśmy krajem „na dorobku”, a więc liczymy przede wszystkim doraźne koszty budowy każdego metra kwadratowego nowych budynków. Ale to nie usprawiedliwia braku zainteresowania zrównoważonym budownictwem ze strony Urzędu Mieszkalnictwa i Rozwoju Miast czy ograniczonego do formalnego patronatu nad polską delegacją zainteresowania Ministerstwa Środowiska.
Za dwa lata następna edycja konferencji. „Sustainable Building 2002” odbędzie się w Oslo. Czy nasz kraj mocniej i bardziej wszechstronnie zaznaczy tam swoją obecność?
opr. mg/mg