Fragmenty książki "Jak wychować dziecko?", będącej podręcznikiem dla rodziców i wychowaców
Przekład: Agnieszka Sobejko
Tytuł oryginału: I sentieri della vita.
Crescere i propri figli.
Fondamenti e consigli per i genitori
© Edizioni San Paolo s.r.l.
Piazza Soncino, 5
20092 Cinisello Balsamo (MI)
© Wydawnictwo WAM, 2002
Redakcja: Ks. Stanisław Pyszka SJ
ISBN 83-7097-926-2
Alina, wieloskrzydła wróżka, czuła coś nowego w powietrzu. Było to tak, jakby zasłona przezroczystego wodospadu przemierzała ziemię, czyniąc powietrze równocześnie jaśniejącym i wilgotnym. Skończyły się już jej wizyty w rodzinach. Niczego więcej nie mogła się nauczyć, a przynajmniej tak uważała. Tyle tylko, że coraz mniej była pewna swojej kandydatury na rodzica.
Nie z tego jednak powodu nie czuła się do końca szczęśliwa.
Razem z Dawidem przeszła przez kolejne okresy w życiu rodziny, jakby następowały po sobie chwila po chwili; ponieważ wróżki mają taki dar: poznają rzeczy, które się wydarzyły, rok po roku, jak w streszczeniu, jak płótno wystawione na słońce, całe pięknie rozłożone i świeże, bez śladu cienia.
Bez śladu cienia? Nieprawda. Ostatnie postanowienie Dawida było właśnie takim cieniem. A może najjaśniejszym punktem, tak, że to cała reszta pozostawała w cieniu? Biedna Alina mnóstwem swych skrzydeł gładziła swoje złote loczki, ale nie mogła dojść prawdy.
Spróbowała więc zaprowadzić porządek w swoich myślach, ponieważ kiedy myśli wróżek są poplątane — jak uważała — stają się bardzo niebezpieczne.
A zatem, po pierwsze: ona, Alina, cała calutka, rozumiała mamę Dawida, która nie rozumiała i próbowała od czasu do czasu zadawać pytania.
Po drugie: ona, Alina, cała calutka, z każdym skrzydełkiem na swoim miejscu, rozumiała tatę Dawida, który nie rozumiał i strzegł się, by nie zadawać pytań.
Po trzecie: ona, Alina, cała calutka, bardziej przezroczysta niż kiedykolwiek, rozumiała powody Dawida; nawet on, sam Dawid, nie rozumiał ich do końca.
— Trudno, jeżeli od tego jedynego syna nigdy nie doczekam się wnuczka — wzdychała matka, niepewna (tak przynajmniej zdawało się Alinie), czy ma czuć się zrozpaczona, czy rozbawiona.
— W dniu twojej pierwszej Mszy — dodawała matka, prawie do samej siebie — pogodziłam się z tym. Byłam pewna, że, jako księdzu, będę ci bardziej bliska i nigdy nie zjawi się żadna kobieta, która pozbawi mnie mojego miejsca w twoim sercu.
— Teraz jednak wyjeżdżasz — ciągnęła — a ja tego nie rozumiem. Biednych nie brak i tutaj. Tam będziesz ryzykował życie.
— Urodziłaś odważnego syna — powiedział wreszcie Dawid, uśmiechając się.
— Nie dowiem się, kiedy zachorujesz, kiedy się będziesz czuł wykończony z przemęczenia — ciągnęła matka tak, jakby nie usłyszała, — kiedy cię nie zrozumieją i będą zastawiać na ciebie pułapki, kiedy będziesz zupełnie sam i kiedy będziesz szczęśliwy. Nie dowiem się o tym. I nie będę mogła do ciebie dołączyć.
Rzecz jednak zadziwiająca, matka uśmiechała się przez łzy.
— Zawsze będę twoim synem — odpowiedział jej Dawid, aby ją upewnić.
— Będziesz po prostu synem — dodała ona, po długim milczeniu. I z wielkim spokojem.
— Muszę jednak stwierdzić, że nigdy nie zdołam zostać rodzicem — Alina poszła się zwierzyć Królowi życia, — to zbyt skomplikowane.
— Albo zbyt proste — odpowiedział Król, — wystarczy pomyśleć, że ja, Król, powierzam dziecko rodzicom, póki nie będzie przygotowane do życia, ale że to dziecko pozostanie zawsze dzieckiem życia.
— Ale tylko rodzic może zgodzić się na taki układ! — zawołała Alina, nim rozpłynęła się w ostatnim błysku światła.
— No właśnie! — uśmiechnął się Król.