Jak wychować dziecko? - Wstęp

Fragmenty książki "Jak wychować dziecko?", będącej podręcznikiem dla rodziców i wychowaców

Jak wychować dziecko? - Wstęp

Przekład: Agnieszka Sobejko
Tytuł oryginału: I sentieri della vita. Crescere i propri figli. Fondamenti e consigli per i genitori
© Edizioni San Paolo s.r.l. Piazza Soncino, 5 20092 Cinisello Balsamo (MI)
© Wydawnictwo WAM, 2002
Redakcja: Ks. Stanisław Pyszka SJ
ISBN 83-7097-926-2



SPIS TREŚCI

Jak wychować dziecko?
(strony w wyd. papierowym)
Przedmowa 7
Punkt wyjścia 7
Bajki, dla kogo? 9
Spróbujmy wyjść od bajek 9
PIERWSZA ŚCIEŻKA
Utrata równowagi, czyli: Pozwolenie na istnienie

13
BAJKA NR 1
Alina, wróżka, która chciała wyprodukować dziecko

20
DRUGA ŚCIEŻKA
Ponad poziomy, czyli: Pozwolenie na posiadanie ograniczeń

23
BAJKA NR 2
Wróżka, która nie powstrzymała płaczu

32
TRZECIA ŚCIEŻKA
Nie wychowuj dziecka na terrorystę, czyli: Pozwolenie na zatrzymanie się

35
BAJKA NR 3
Wróżka, która nie wiedziała, co to jest skała

43
CZWARTA ŚCIEŻKA
Dać czasowi czas, czyli: Pozwolenie na czekanie

47
BAJKA NR 4
Wróżka, która poszła do szkoły

57
PIĄTA ŚCIEŻKA
Dobrze jest, jak jest, czyli: Pozwolenie na pokonywanie przeszkód

61
BAJKA NR 5
Wróżka, która kibicowała kolorowanym słowom

75
SZÓSTA ŚCIEŻKA
Stanąć nad przepaścią, czyli: Pozwolenie na cierpienie

79
BAJKA NR 6
Wróżka, która nie rozumiała śmierci

87
SIÓDMA ŚCIEŻKA
Nadmiar, czyli: Pozwolenie na przesadę

91
BAJKA NR 7
Wróżka, która wprosiła się na przyjęcie

99
ÓSMA ŚCIEŻKA
Tajemnica, czyli: Pozwolenie na pójście w innym kierunku

103
BAJKA NR 8
Wróżka, która wybrała zniknięcie

110
POSŁOWIE
Baśnie i ścieżki (Roberto Piumini)

113

Przedmowa

Punkt wyjścia

Nie wystarcza nam, by nasze dzieci uważały po prostu, że rzucanie kamieni z wiaduktu na szosę jest głupotą. Chcemy, aby wiedziały, dlaczego kamienie rzucane z wiaduktu są rzucane przeciwko nim samym. Mamy również nadzieję, że nie tylko nie będą zachowywać się prowokująco w stosunku do życia, ale też, że nie zatracą gdzieś po drodze jego smaku.

Wszystko to jednak jeszcze ciągle za mało.

Marzymy, aby nasze dzieci znalazły powody do wydania na świat własnych dzieci. A nawet, że będą tak „nieroztropne”, by przekonywać innych, że można się zdecydować na przygodę opieki nad dzieckiem i że znajdą powody dla życia także dla kolejnych dzieci.

Życie bowiem rozprzestrzenia się poprzez zarażenie się.

Czy jednak te marzenia, pragnienia, postanowienia
i projekty nie są aby „nie z tego świata”? Dzieci wykorzystywane, dzieci porzucone, dzieci zasypywane rzeczami materialnymi; dzieci pozostawiane samym sobie, dzieci „sieroty po żyjącym ojcu”; dzieci, które popełniają przestępstwa; które same siebie spisują na straty; dzieci, które kradną i rabują w wieku dwunastu-czternastu lat; dzieci, które rozprowadzają i biorą narkotyki; dzieci, które szukają w ecstasy siły do spędzenia nocy w dyskotece; dzieci, które nie wiedzą, po co starać się o znalezienie pracy, której nie ma lub która przynajmniej nie wychodzi im naprzeciw; dzieci, które wydają pieniądze, choć ich nie zarobiły i które uważają, że wiedzą, choć się nie uczyły. A także dwadzieścia tysięcy córek, które corocznie „zacinają się” w uporze, aby szukać u chirurga plastycznego szybkiego środka na życie; lub które
w dziwaczny sposób umartwiają swoje ciało odżywiając je niewłaściwie.

Tak wygląda rzeczywistość.

Pozostało nam jedynie płakać?

Spójrzmy prosto w oczy tym naszym synom i córkom: mają oni coś, co ich łączy. Nie doceniają przejawów życia. Zagubili jego ścieżki lub też nikt im ich nie wskazał.

Gdyby opowiedzieli się za życiem, byliby inni, chociaż obciążeni błędami.

Nie wywieszajmy białej flagi, my, pokolenie dorosłych, którzy nie przestaliśmy poznawać życia. Pomimo naszych błędów.

Nie chcemy rezygnować z zadania wychowywania do życia.

Z naszej strony nie będziemy się oszczędzać. Nie będziemy się starali nikim zastąpić. Nie będziemy rościć sobie prawa do zastępowania kogokolwiek.

Z naszej strony nie cofniemy się przed żadnym wysiłkiem.

Nie po to jednak, aby być górą lub aby czuć się pewnym i docenionym.

Tylko i wyłącznie ze względu na radość. Życie, również wtedy, gdy jest wymagające i straszne, przywdziewa jedynie taką szatę. W innym wypadku woli pozostać nagie.

Wychowywać do życia. Właśnie. Ale jak?

Każdy może zabrać drugiego jedynie tam, gdzie sam już był. Zabrać ma tu bardzo silny wydźwięk: o wiele mocniejszy od wskazać, podsunąć, zasugerować, poradzić, zaprowadzić. Zabrać oznacza wziąć na siebie odpowiedzialność, chociaż „zabierać” można na różne sposoby: od wzięcia na ręce po dostarczenie map i przyrządów, w tym samego siebie, jako przewodnika.

Jezus, Nauczyciel, zabrał nas poza śmierć: tam właśnie, gdzie sam już był. Nie cofając się.

Czy jednak my, pokolenie dorosłych, znamy życie?

 

Bajki, dla kogo?

Spróbujmy wyjść od bajek

Czemu służą bajki całkowicie wymyślone, nierealne, niezwykłe i ulotne, na końcu każdej „ścieżki” prowadzącej na szczyt góry, z której można wyraźniej dostrzec życie? Jak można mówić o wróżkach w studium (choćby i skromnym) poświęconym problemowi wychowywania do życia? Czy nie psują one biegu rozumowania, założeń pedagogicznych, odwoływania się do pomocy wychowawczych? Skąd zatem bajka na zakończenie każdej ścieżki wychowawczej?

Cała przyczyna leży być w może w „dla kogo”: do kogo są one skierowane?

Przede wszystkim do dzieci: wyobraźmy sobie, że rodzic lub wychowawca może odczytywać je razem
z dziećmi jako pewien rodzaj mapy, która towarzyszy rozważaniom na temat właściwości życia. Mapa wskazuje, lecz nie narusza radości i trudu odkrywania; ponieważ wskazuje, może być używana na różnych stopniach: na stopniu całkowicie intuicyjnym dla najmłodszych, którzy „cieszą się” bajką przyswajając sobie zawarte w niej wewnętrzne znaczenie, które łączy, funkcjonuje, oddziałuje w podświadomości; dla najstarszych — a zwłaszcza w przedziale wiekowym od dziesięciu do trzynastu lat — bajka może być mapą bardziej dosłowną i może ciekawić przez swoje wielorakie znaczenia, z których nie ostatnie to wyobrażenie samej wróżki o wielu skrzydłach; lub — związana z nim — płaszczyzna stosunku dziecko-rodzic, niedostępna dla wróżek, ale otwarta dla istot ludzkich (nie wspominając o znaczeniu, jakiego, dla obydwóch przedziałów wiekowych, nabiera lektura bajki zawartej w książce dla dorosłych; z wychowawczego punktu widzenia jest bardzo ważne, aby rodzic, lub w ogóle wychowawca, dopuszczał dzieci do uczestnictwa we własnych myślach, we własnych zainteresowaniach,
w swoich dorosłych lekturach!). Dokąd bowiem prowadzi mapa? Do zbadania niezwykłości i mądrości Boskiego przykazania: „czcij ojca i matkę”, a zatem życie. Mapa bajki, jako taka, niczego nie „głosi”, nie nakłania, nie poucza: po prostu daje się odkryć.

Jest jednak jeszcze coś, co pojawia się, kiedy próbujemy określić odbiorcę bajki: chodzi tu o to, że bajka (jeśli, jak mamy nadzieję, jest ona bajką) broni się sama; dlatego nie potrzebuje specjalnych czytelników, ale otwiera się przed wszystkimi i może poprowadzić ich przez drogi, które ona sama może jedynie pośrednio wskazać. Wszyscy mogą się nią cieszyć. Wszyscy, którzy czytają ją z uśmiechem.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama