Nie wiadomo, dlaczego Polacy tak bardzo polubili foliowe torebki - czy wynika to z naszych cywilizacyjnych kompleksów, czy z ekologicznej bezmyślności?
Nie wiadomo, dlaczego Polacy tak bardzo polubili foliowe torebki, dlaczego nasi sprzedawcy i klienci niemal odruchowo pakują w nie dosłownie każdy drobiazg — od pęczka szczypiorku po fabrycznie opakowane wyroby przemysłowe, które spokojnie mogłyby się zmieścić w damskiej torebce lub w kieszeni
Niedający się logicznie wyjaśnić, ale wyjątkowo powszechny zwyczaj pakowania wszystkiego w foliowe torebki być może wynika z cywilizacyjnych kompleksów pozostałych po zgrzebności szaroburego PRL-u, gdy towary w sklepie pakowano w szary papier lub w gazetę, a ludzie chodzili z prawdziwymi siatkami (początkowo z naturalnego sznurka, a później także z plastikowego).
W późnym PRL-u pojawił się powiew Zachodu: najprawdziwsze solidne plastikowe reklamówki z dumą obnoszone po ulicach polskich miast i miasteczek. Wyjeżdżający za granicę rodacy zbierali je tam skwapliwie, żeby przywieźć do kraju tego rodzaju skarby. Rozwinął się nawet bazarowy handel zachodnimi prawdziwymi reklamówkami (wcale nie były tanie).
Dziś statystyczny Polak w ciągu roku zużywa średnio 466 plastikowych toreb, czyli ponad dwukrotnie więcej niż statystyczny obywatel Unii Europejskiej. Tymczasem przeciętny Niemiec potrzebuje ich tylko 98, Fin — 5, a Duńczyk zaledwie 4. W Polsce mamy w dodatku wyraźną tendencję wzrostową — bo jeszcze kilka lat temu było to 300 toreb na rok — i to w czasie, kiedy Unia Europejska postanowiła walczyć z tymi uciążliwymi odpadami, aby w ciągu 10 lat liczba tego rodzaju sklepowych opakowań przypadających na statystycznego Europejczyka mogła spaść do 40.
Gdy tzw. foliówki zawładnęły światem, okazało się, jak wielkim są zagrożeniem dla środowiska naturalnego, bo np. ok. 50 tys. ton plastikowych toreb trafia co roku do oceanu i zabija ponad milion morskich ptaków i 100 tys. morskich ssaków, które traktują je jako pokarm. Naukowcy zaczęli też ostrzegać, że folia użyta do produkcji tych nadmiernie popularnych opakowań rozkłada się dopiero po kilkuset latach.
Sporo czasu minęło, zanim świat się opamiętał; nie tylko zaczęto nawoływać do rezygnacji z foliowych opakowań, ale też przede wszystkim podjęto badania nad sposobem ich utylizacji. Zaczęto je też zastępować torbami „biodegradowalnymi”, które jednakże okazują się równie, a może nawet bardziej nieprzyjazne środowisku, ponieważ w istocie nie ulegają całkowitej biodegradacji, a jedynie rozsypują się na polietylenowe drobinki (dzięki użytej do ich produkcji skrobi) — w środowisku pozostaje zatem jeszcze trudniejszy do likwidacji proszek. W dodatku takie „ekologiczne” foliówki nie nadają się do recyklingu.
Od pewnego czasu prawie cały świat bardzo poważnie traktuje ten foliówkowy problem. Całkowity zakaz używania toreb foliowych wprowadzono m.in. w Australii, na Alasce, w Japonii, na Korsyce, Mauritiusie, w Nowej Zelandii, RPA, w wielu regionach Francji. W Danii, Irlandii czy Bułgarii wprowadzono specjalne podatki, w wielu krajach w handlu detalicznym pobiera się dobrowolne opłaty. W Chinach supermarkety i inne sklepy mają zakaz udostępniania klientom darmowych torebek foliowych. Podobnie w północno-wschodnich Indiach — w Delhi za złamanie zakazu używania toreb foliowych grożą kary do 5 lat więzienia oraz bardzo dotkliwa grzywna.
W Polsce od kilku lat próbuje się podejmować pewne kroki, by przynajmniej ograniczyć ten problem, jednak jak dotąd właściwie bezskutecznie. Gdy w 2009 r. tylko próbowano wprowadzić pewien rodzaj opodatkowania (zalecanego przez Unię) używanych przez sklepy foliowych opakowań, sieci handlowe, a nawet niewielkie sklepy natychmiast zaproponowały klientom opłatę za torby. Mimo że rząd szybko wycofał się rakiem z tego pomysłu, to opłaty pozostały, a zużycie torebek wcale nie zmalało. Tym bardziej niepokojące jest, że bezpłatne — a więc chętnie przyjmowane przez klientów — pozostały te najcieńsze, z pozoru niewinne, ale najbardziej szkodliwe dla środowiska, jako że są dosłownie jednorazowe (ale w środowisku pozostają przez kilkaset lat).
W ostatnich latach w polskich sklepach, przede wszystkim w sieciach handlowych, sprzedawcy proponują klientom zapakowanie towaru i naprawdę rzadko się zdarza, by ktoś odmówił, bo przyszedł po zakupy z tzw. ekologiczną torbą, czyli po prostu z torbą wielokrotnego użytku. Całkiem niedawno w jednej z małych miejscowości Mazowsza widziałam scenę, jak pewien nabywca „Gazety Wyborczej” zrobił sprzedawczyni awanturę, że nie zapakowała mu tego cennego nabytku w torebkę...
Specjaliści od recyklingu odkryli, że polietylenowe foliówki mają doskonałą wartość opałową, nawet wyższą niż olej opałowy, a zatem tego rodzaju odpady mogą być wykorzystywane w energetyce. Ponoć energia odzyskana z jednej plastikowej torby pozwala oświetlać pokój 60-watową żarówką przez 10 minut, zaś podobne odpady z tworzyw sztucznych mogą znaleźć zastosowanie w przemyśle jako substytut koksu i ropy naftowej, np. przy wytopie stali. A zatem jeśli już tak bardzo uzależniliśmy się od plastikowych opakowań, to przynajmniej warto je skrupulatnie segregować.
Mieszkańcy polskich miast, wsi i miasteczek tę energetyczną właściwość wszelkich plastików odkryli już dawno; spalają je w piecach, nie bacząc na własne zdrowie. Zapewne nie wiedzą (albo ignorują ten drobny fakt), że jedynie w procesie prawidłowego spalania w bardzo wysokiej temperaturze (nieosiągalnej w domowych piecach) nie wydzielają się trujące gazy.
Poważnym problemem chyba długo jeszcze będzie to, że mimo prób podejmowanych od wielu lat nie dorobiliśmy się w Polsce efektywnego systemu odzysku tzw. surowców wtórnych, choćby zbiórki m.in. tych właśnie torebek, których używamy rekordowo dużo. Niestety, nawet nie wiadomo, ile z nich podlega recyklingowi. Wiadomo za to, że są masowo wyrzucane na dzikie wysypiska, do lasów, rowów, na pobocza dróg lub kończą swój żywot w „domowych ogniskach”.
W rozwiniętych krajach zachodnich pierwsze torby na zakupy z polietylenu pojawiły się na początku lat 60. XX wieku i już około połowy dekady wyparły popularne torby papierowe. Głosy niepokoju mówiące o potrzebie wielokrotnego ich zastosowania po raz pierwszy pojawiły się natomiast w czasie kryzysu naftowego w 1973 r. Mimo to produkcja reklamówek z tworzyw sztucznych (których wytwarzanie opiera się na ropie) wciąż wzrastała.
Obecnie co roku na wysypiska w Unii Europejskiej trafia ponad 8 mld torebek foliowych z ok. 100 mld wprowadzanych rokrocznie na rynek. Już przed kilkoma laty Komisja Europejska zaproponowała zmiany w unijnym prawie, które zobowiązywałyby kraje UE do ograniczenia zużycia jednorazowych plastikowych torebek. Chodzi o takie zapisy w stosownej dyrektywie (dotyczącej opakowań i odpadów opakowaniowych), aby państwa UE miały obowiązek podjęcia działań — jakich konkretnie, o tym mają decydować poszczególne państwa — w celu „ograniczenia stosowania szkodliwych dla środowiska toreb na zakupy o grubości poniżej 50 mikronów”.
W 2013 r. ówczesny komisarz UE ds. środowiska Janez Potočnik ogłosił, że KE chciałaby zezwolić 28 państwom członkowskim na wprowadzenie zakazu stosowania cienkich woreczków. Grubsze — worki na śmieci i inne — uznano za mniej szkodliwe, ponieważ częściej podlegają segregacji śmieci.
Warto zauważyć, że niektóre państwa UE już znacznie wcześniej na własną rękę wprowadziły stosowne dla swoich społeczeństw rozwiązania. I tak na początku 2011 r. we Włoszech weszła w życie ustawa o ochronie środowiska, zabraniająca używania zwykłych plastikowych i cienkich foliowych toreb i woreczków na zakupy. Zamiast tradycyjnych reklamówek wprowadzono tzw. opakowania alternatywne. W Holandii, aby zmniejszyć liczbę używanych foliówek, przy kasach m.in. w sklepach ekologicznych oraz w supermarketach ustawiono specjalne kule, w których klienci umieszczają lub z których biorą już używane torebki.
Jak informował 3 lata temu unijny komisarz, 12 państw Unii już wprowadziło bądź planuje wprowadzić stosowne prawne rozwiązania, 13 krajów zdecydowało się na działania oparte na dobrowolnych inicjatywach, a tylko 2 państwa — Polska i Cypr — nie podjęły jeszcze wówczas żadnych działań albo nie dostarczyły KE informacji o nich.
Nawet delikatna sugestia Komisji Europejskiej w sprawie ograniczenia — zwłaszcza przez dodatkowe opodatkowanie — użycia opakowań z cienkiej folii wywołała wielką dyskusję wszystkich zainteresowanych stron. Tego typu ograniczenia nie mają racji bytu, gdyż nie odpowiadają idei europejskiego rynku wewnętrznego — argumentują przedstawiciele wielkich podmiotów i organizacji handlowych. Utrzymują, że jednorazowe woreczki nie muszą stanowić większego problemu ekologicznego, bo np. w Niemczech już niemal w 100 proc. utylizuje się opakowania z tworzyw sztucznych.
Najogólniej biorąc, plany KE w tej sprawie spotkały się ze sceptycznym przyjęciem także ze strony niektórych organizacji ochrony środowiska. Cóż z tych ograniczeń — mówiono — skoro plastik nadal będzie trafiać do mórz i oceanów jeśli nie w tej, to w innej formie. Najlepszym rozwiązaniem byłoby skrupulatne przestrzeganie wyrzucania torebek na kontrolowane wysypiska i kierowanie ich do recyklingu. Potrzebna jest zatem przede wszystkim powszechna mobilizacja społecznej świadomości, a przedtem — rzecz jasna — solidna edukacja ekologiczno-środowiskowa.
Przodującym krajem, który już od roku na dobre żegna się z jednorazowymi plastikowymi torbami, jest niewątpliwie Wielka Brytania. Przeprowadzone niedawno przez Cardiff University badania wskazują, że wystarczyło wprowadzenie 5-pensowej opłaty za każdą reklamówkę, by Brytyjczycy zaczęli chodzić na zakupy z własnymi siatkami. Brytyjskie supermarkety i duże sklepy sprzedają o 85 proc. mniej foliówek. Okazało się też, że wprowadzenie opłaty zwiększyło świadomość ekologiczną oraz akceptację dla rządowej polityki ograniczania używania nie tylko plastikowych torebek, ale także innych opakowań; rozważa się tam podobną opłatę za plastikowe butelki, myśli się o szerokiej kampanii przeciw różnego rodzaju jednorazowym kubkom i pojemnikom z plastiku.
Polska, niestety, wciąż pozostaje w tyle. Ministerstwo Środowiska przygotowuje obecnie nowelizację ustawy, która, zgodnie z prawem unijnym, ma wprowadzić opłatę za torby foliowe wydawane przez sklepy. Ministerstwo zaznacza, że za wcześnie, by mówić o konkretnej wysokości opłaty, gdyż jej faktyczna wysokość zostanie określona po przeprowadzeniu szczegółowych analiz. Przewiduje się, że opłata recyklingowa w wysokości do złotówki za reklamówkę będzie wprowadzona najpóźniej od początku 2019 r.
Czy to zachęci Polaków do korzystania z toreb wielokrotnego użytku? Czy raczej stanie się asumptem do kolejnego protestu społecznego i awantury politycznej na skalę europejską (choć tym razem Komisja Europejska powinna być po stronie polskiego rządu)?
opr. mg/mg