O Muzeum Historii Polski, które ma powstać nad Trasą Łazienkowską w Warszawie
Muzeum Historii Polski stanie prawdopodobnie nad Trasą Łazienkowską w Warszawie. Zaprojektowano już wygląd niektórych pomieszczeń, foto: Wizualizacje Muzeum Historii Polski
Jedno z największych muzeów w Polsce stanie w Warszawie być może już za cztery lata. To Muzeum Historii Polski.
Wchodzisz na nabrzeże portowe w Gdańsku. Patrzysz na przewijający się tam tłum ludzi, bogate stroje kupców, mieszczan i podróżnych. Przysłuchujesz się, jak o cenę zboża targują się kupiec gdański ze szlacheckim dzierżawcą, który przypłynął tu Wisłą. Jest tu też kupiec holenderski, magnat i chłop, który przyniósł próbkę zboża. To jedna z propozycji na urządzenie galerii nowożytnej (między XVI a XVIII wiekiem) w powstającym Muzeum Historii Polski.
— Nasi historycy nowożytni proponują, żeby przez rekonstrukcję fragmentu ulicy i nabrzeża w Gdańsku pokazać, że Rzeczpospolita była spichlerzem Europy — tłumaczy Monika Wróblewska, kierownik działu wystawienniczego. — Wykorzystamy techniki multimedialne. Może nakręcimy jakieś filmy, żeby wystawie towarzyszył ruch i dźwięk. To się okaże, kiedy nad propozycjami historyków usiądą scenografowie i plastycy — zapowiada.
Muzeum Historii Polski stanie prawdopodobnie nad Trasą Łazienkowską w Warszawie, między parkami Ujazdowskim a Łazienkowskim. Kiedy ta lokalizacja zostanie oficjalnie zatwierdzona, ruszy konkurs architektoniczny na budynek. Jeśli nie będzie wywołanego biurokracją poślizgu w procedurach, Muzeum będzie gotowe w 2012 roku.
Co w nim zobaczymy? „Zobaczymy” to nie całkiem dokładne słowo, bo Muzeum Historii Polski znajdzie się w tej grupie mu- zeów, w których historię chłonie się różne zmysły. Także przez słuch i przez dotyk. — Zwykle człowiek nie ma okazji wziąć do ręki kodeksu z pergaminu. A u nas to będzie możliwe — zapowiada Robert Kostro, dyrektor muzeum. — Przygotujemy repliki wielu zabytków. Dlatego nasi goście będą mogli dotknąć na przykład pasa kontuszowego. Będą mogli zobaczyć, jak ten pas był tkany — mówi.
Podobny sposób opowiadania o historii można spotkać w Muzeum Powstania Warszawskiego, a na świecie na przykład w Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie czy w Domu Terroru w Budapeszcie. — Będziemy wykorzystywać multimedia i instalacje. W Domu Historii RFN w Bonn taką instalacją jest nawet zwykła taczka z cegłami, która stoi w jednej z sal. Symbolizuje odbudowę i ma za zadanie tworzyć pewien klimat. Nasza wystawa też będzie miała swój klimat i będzie atakować wszystkie zmysły — mówi dyrektor.
Lecz choć w Muzeum Historii Polski ma być miejsce dla najnowszej techniki, to elektroniczne gadżety nie mają tu być najważniejsze. — Chcemy na stałej wystawie wyeksponować różne przedmioty, które będą punktem wyjścia do opowiadania kolejnych historii — zdradza Monika Wróblewska.
Jednym z pomysłów na muzeum jest przedstawianie kolejnych epok w dziejach Polski przez pokazanie kilku miast. — Dla renesansu takim punktem odniesienia mógłby być Gdańsk. Dla średniowiecza: Kraków — zdradza Robert Kostro. — Wieki XVII i XVIII możemy pokazać na przykładzie Warszawy lub Wilna, a dla XIX wieku dobrym przykładem może być Łódź. Będziemy posługiwać się konkretem, a nie abstrakcją. To pomoże zwiedzającemu związać swoją wyobraźnię historyczną z konkretnym miejscem, i umiejscowić ją w czasie — mówi.
Wystawa będzie ułożona chronologicznie. Zanim przyjrzymy się bliżej Mieszkowi I, prawdopodobnie będziemy mogli rzucić okiem na teren Polski przed przybyciem Słowian. Był to czas wielkiego wyludnienia, bo odeszły stąd plemiona, które żyły tu przedtem. — Jeden z naszych historyków wyraził się, że był tu tylko las i słychać było ryczenie łosia — mówi Monika Wróblewska.
Kolejne galerie przedstawią dzieje Polski od średniowiecza do odzyskania wolności w 1989 roku. — Pokażemy, gdzie ludzie mieszkali, jak się ubierali i co jedli — mówi dyrektor. — Może zrekonstruujemy jakąś chłopską chatę? Myślimy o przeprowadzeniu zwiedzających przez wnętrza pałacowe, kościelne oraz fortyfikacje — mówi.
Jedną z propozycji jest pokazanie widzom wnętrz zboru, kościoła, cerkwi i synagogi. — Dzisiaj Polska jest krajem katolickim. Nie mamy świadomości, jak bardzo było to kiedyś państwo wielowyznaniowe, i że wszystkie te wyznania żyły we wzajemnym szacunku dla siebie — mówi Monika Wróblewska.
Polska tolerancja była unikatowym zjawiskiem, bo w innych krajach w tym czasie protestanci i katolicy nawzajem się krwawo prześladowali. Inne narody Europy musiały dojrzewać nieraz ponad trzysta lat, żeby zrozumieć to, co w Polsce Jan Zamoyski mówił o innowiercach już w XVI wieku: „Dałbym rękę, żeby oni wszyscy nawrócili się do Kościoła katolickiego, lecz dałbym drugą rękę, gdyby kto chciał ich skrzywdzić”.
Znajdzie się oczywiście miejsce dla polskiego skrzydlatego jeźdźca: husarza. — Musi mu towarzyszyć nagranie szarży jazdy, żeby widz mógł się wczuć, jak to wyglądało — mówi Monika Wróblewska. Być może tu i ówdzie będą stały pojazdy z epoki. W dziale poświęconym historii PRL-u może to być syrenka, maluch czy polonez. Będzie można w nich nawet usiąść. Będzie też miejsce dla pralki Frania. A także dla powielacza, na którym w tajemnicy drukowali ulotki opozycjoniści.
Czy jednak wystawa w muzeum będzie nastawiona bardziej na gości z zagranicy, czy na Polaków? — Musimy ją urządzić tak, żeby zaciekawiła i Polaków, i turystów zagranicznych. Tych drugich już teraz jest w Warszawie bardzo dużo, a będzie jeszcze więcej — spodziewa się Robert Kostro.
Ale jak cudzoziemców zainteresować historią niewielkiego kraju, o którym niewiele wiedzą? Świat fascynuje się dziejami największych politycznych graczy jak Stany Zjednoczone czy Rosja. Ewentualnie też krajami szczególnie zasłużonymi dla rozwoju kultury jak Włochy. Robert Kostro proponuje więc splatać wątki historii Polski z tym, co cudzoziemiec już zna. — Tak robią na przykład Belgowie, którzy, podobnie jak my, mają kompleks niewielkiego kraju, „zgniatanego” przez sąsiadów. Wykorzystują więc wątek Napoleona i bitwę pod Waterloo. Albo nawiązują do bitwy pod Ypres, gdzie po raz pierwszy użyto gazu w I wojnie światowej — mówi. — My też mamy w historii mnóstwo związków polsko- -żydowskich, litewskich, niemieckich, nawet polsko-szwedzkich. Możemy pokazać udział Polski w pogromie Turków pod Wiedniem, w II wojnie światowej, przypomnieć, że w Polsce narodziła się „Solidarność” — dodaje.
Muzeum będzie miało też specjalne propozycje dla dzieci. Grupa dzieci może dostać osobnego przewodnika. Dzieci ruszą za nim przebrane w szaty z dawnych wieków. Wcielą się, według uznania, w rolę rycerza, księcia czy mieszczki.
— Nie będziemy kłaść akcentu na martyrologię, ale na sprawy pozytywne. Pokażemy przywiązanie do wolności, republikanizm i parlamentaryzm, które stanowiły w naszej historii powód do chwały — zapowiada Małgorzata Żaryn, kierownik działu edukacyjnego. — I nie będziemy uciekać od trudnych tematów. Taką sprawą trudną jest sam nasz stosunek do historii. Mamy skłonność do skrajnych ocen: albo absolutna fascynacja i duma z polskiej historii, albo nieprzyznawanie się i obrzydzenie wobec niej — ocenia.
Małgorzata Żaryn uważa, że nowe muzeum ma szansę przywracać miejsce historii w budowaniu tożsamości każdego Polaka. — To trochę jak z szacunkiem dla własnej rodziny. Jeśli ma pan uznanie dla osiągnięć swoich rodziców, jeśli ich pan po prostu lubi, to wchodzi pan w życie z poczuciem pewności. Nie udaje pan w życiu kogoś innego. To przekłada się też na cały naród — uważa. — Jeśli wiem, że mój naród wydał wielkie postacie i miał osiągnięcia, że niczym się specjalnie nie splamił, to czuję się tak samo równoprawnym obywatelem Europy, jak mój kolega z Francji czy Niemiec. Nie wolno tylko przy mówieniu o historii wchodzić w jakiekolwiek zakłamanie, bo jest łatwe do rozszyfrowania i w końcu daje efekty przeciwne do zamierzonych. Jednak kiedy duma z własnej historii jest oparta na prawdzie, jest dla człowieka bardzo wartościowa — mówi.
opr. mg/mg