Dyskusja historyków zebranych na konferencji "Lekcja Sierpnia" na temat fenomenu Solidarności
Czym była „Solidarność” i jak przekazać pamięć o niej — zastanawiali się historycy, socjolodzy i filozofowie podczas warszawskiej konferencji „Lekcja Sierpnia”.
Spotkanie, zorganizowane pod patronatem Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, zgromadziło przedstawicieli pokolenia, które „z racji swego wieku w małym stopniu angażowało się w działalność »szesnastu miesięcy wolności«, a jeśli nawet to czyniło, było to zaangażowanie studenta czy też licealisty”. Chodziło o świeżość spojrzenia, ale chyba również o uniknięcie solidarnościowego „kombatanctwa”.
W warszawskim Pałacu Staszica o doświadczeniu „Solidarności” mówili ludzie, których polityczne dojrzewanie przypadło na lata stanu wojennego — czas demonstracji, protestów i ulicznych zadym. Próbę opisania zjawiska „solidarności ulicznej” przedstawiła w ujmującym referacie-świadectwie Agata Bielik-Robson. Jej zdaniem, „fenomen zamieszek” ukształtował silne do dzisiaj poczucie wspólnoty u uczestników tamtych wydarzeń, obecnie trzydziesto—trzydziestopięciolatków (nawet jeśli ich polityczne drogi rozeszły się po roku 1989).
Bronisław Wildstein w trakcie dyskusji nazwał „Solidarność” heroicznym aktem zbiorowego doświadczenia, które legło u podstaw III Rzeczypospolitej. Była to najbardziej szeroka definicja tego, co stało się w Polsce w 1980 r., i co dziesięć lat później zaowocowało odzyskaniem wolności. Z kolei dla historyka Antoniego Dudka „Solidarność” była połączeniem rewolucji proletariackiej z ruchem narodowowyzwoleńczym. Marek Cichocki przedstawił natomiast koncepcję „Solidarności” jako cudu, który drugi raz nie może się wydarzyć. Zwolennicy tej tezy często mówią, że
Takie myślenie, zdaniem Cichockiego, stwarza poczucie, jakoby doświadczenie Sierpnia 1980 r. było całkowicie nieprzydatne w obecnych warunkach. Tymczasem idea „Solidarności” to skarb, z którego dzisiaj powinniśmy obficie czerpać — przekonywał Cichocki. Do tego wniosku przychylała się większość uczestników panelu.
Pozostaje jednak pytanie o charakter tego narodowego skarbu, czyli kwestia źródeł, z jakich narodziła się „Solidarność”. Próbowali na nie odpowiedzieć podczas panelu zatytułowanego „Solidarność a religia” Wojciech Bonowicz, Jarosław Gowin i Dariusz Karłowicz (związani ze środowiskiem krakowskiego „Znaku”). Ich wystąpienia sprowadzały się do następujących tez: bez Kościoła nie byłoby „Solidarności” (Jarosław Gowin), symbolem doświadczenia wolności było przeżycie papieskiej Mszy św. w 1979 r. (Dariusz Karłowicz), natomiast uzasadnienia powinności społecznych „Solidarności” szukano nie w oświeceniu, ale w Objawieniu — przede wszystkim w napomnieniach św. Pawła: „Jeden drugiego brzemiona noście” i „Zło dobrem zwyciężaj” (Wojciech Bonowicz). Paradoksalnie, ta „religijna” odpowiedź wzbudziła największe kontrowersje na sali, zwłaszcza u przedstawicieli starszej generacji — bezpośrednich uczestników wydarzeń sierpniowych. Czy spowodował to brak dystansu, czy może spojrzenie na tamte wydarzenia przez pryzmat tego, co stało się później? Dyskutujący zostali posądzeni o chęć mitologizacji tzw. pierwszej „Solidarności”, a nawet o jej klerykalizację. Próbowano udowodnić tezę, że „Solidarność” była przede wszystkim wspólnotą politycznego sprzeciwu, a nie wspólnotą wartości etycznych. Rola Kościoła sprowadzała się natomiast do dostarczenia strajkującym religijnego decorum, co w pewien sposób sakralizowało tamtą rzeczywistość i rodziło mit.
Czym powinna być lekcja Sierpnia dla młodych Polaków? Przedstawiciele pokolenia trzydziestopięciolatków dają jasną odpowiedź: pamięć „Solidarności” jest fundamentem III Rzeczypospolitej. Bez tej pamięci transformacja w Polsce się nie uda. Wszyscy uczestnicy Sierpnia 1980 r. mają wspólne doświadczenie etyczne, wyrosłe z wartości podstawowych — najdoskonalej wyrażonych przez chrześcijaństwo.
opr. mg/mg