Odpowiedź na pytanie, jak Josefowi Mengele udało się unikać sprawiedliwości, jest przerażająca
Człowiek, który w Auschwitz przeprowadzał nieludzkie eksperymenty na dzieciach i selekcjonował więźniów decydując o ich powolnej lub natychmiastowej śmierci, powojenne czasy spędził wygrzewając się w ciepłych krajach Ameryki Południowej.
Dlaczego tak się stało? Jak zdołał uciec służbom wywiadowczym wielu krajów? 7 lutego minęło 40 lat od śmierci Josefa Mengele zwanego Aniołem Śmierci, a odpowiedź na te pytania przeraża.
Nie będę rozpisywać się o tym, co Josef Mengele robił w Auschwitz, bo powstało na ten temat wiele książek, filmów i artykułów. Wspomnę tylko, że był odpowiedzialny za selekcję osób przywożonych do obozu, decydował o ich powolnej lub szybkiej śmierci, a czasami o życiu w męczarniach. Przeprowadzał nieludzkie eksperymenty na dzieciach, szczególnie bliźniętach i karłach. Chciał dociec przyczyn ciąży mnogiej. Interesowały go także modyfikacje ludzkiego ciała. Był wyznawcą panowania „rasy panów”. Dlaczego do końca swojego życia nie poniósł żadnej kary za wojenne zbrodnie? Jak udało mu się uciec?
Zimą, na początku 1945 roku Mengele zmienił mundur SS na mundur zwykłego, niemieckiego żołnierza i opuścił KL Auschwitz uciekając przed Armią Czerwoną. Zabrał ze sobą całą dokumentację dotyczącą zbrodniczych eksperymentów. Udał się do Gross Rosen w okolicach Wałbrzycha, a potem udało mu się dotrzeć do Saaz w Sudetach, gdzie przyjęto go do ekipy medyków w zmotoryzowanym szpitalu polowym. Przez sześć tygodni ukrywał się w szpitalu zakamuflowanym w lesie. Gdy dotarły tam wojska amerykańskie, Mengele znowu zdołał uciec. Dotarł aż do Bawarii, gdzie w końcu dopadli go Amerykanie. Wiosną 1945 roku razem z innymi nazistami został umieszczony w amerykańskim obozie jenieckim pod Monachium. Wówczas na nic zdałby mu się inny mundur, gdyby nie to, że od funkcjonariuszy SS i Waffen-SS odróżniało go coś jeszcze. Po wewnętrznej stronie lewej ręki, niemal pod pachą nie miał tatuażu z grupą krwi, co charakteryzowało wspomnianych członków nazistowskiego wojska. W książce George'a J. Annas'a „Piętno Mengelego” można znaleźć wyjaśnienie tej sytuacji. Po pierwsze jako lekarz przekonał SS, że dobry kolega po fachu i tak zrobi badanie krwi przed jego ewentualnym ratowaniem, żeby poznać grupę krwi i nie będzie się opierał tylko na tatuażu. Po drugie publikacja wspomina o tym, że żona Anioła Śmierci mówiła o jego narcystycznej naturze. Podobno Josef uwielbiał prężyć się przed lustrem, jakie mieli w domu. Miał zachwycać się gładkością swojej skóry, dlatego nie chciał na niej żadnych znaków, tym bardziej takich, które pozostają na całe życie. To uśpiło czujność amerykańskich żołnierzy, którzy nie wiedzieli, jak wygląda twarz zbrodniarza z Auschwitz. Już we wrześniu udało się Mengelemu uciec z obozu i po przebyciu Niemiec trafił on do Austrii. W sumie niemal cztery lata udało mu się ukrywać przed poszukującymi go wywiadami różnych krajów europejskich. W 1948 roku dzięki pomocy biskupa Aloisa Hudala, który sześć lat wcześniej został zwerbowany przez hitlerowski wywiad, udało mu się zorganizować ucieczkę. Hudal nie był niestety jedynym duchownym Kościoła katolickiego, który pomógł nazistowskiemu oprawcy. Niektórzy biskupi i kapłani żyli w przekonaniu, że wychowankowie Hitlera mogą być pomocą w obronie przed socjalizmem i komunizmem zalewającym Europę.
Austria w powojennych latach roiła się od uciekinierów różnej narodowości. Byli wśród nich zarówno Żydzi chcący dostać się do Palestyny, jak i niemieccy zbrodniarze wojenni. Płacili oni duże pieniądze górskim przewodnikom za przeprawienie ich do Włoch. Jednym z takich miejsc dla nazistów był niemieckojęzyczny południowy Tyrol. Wielu zbiegów z hitlerowskich Niemiec znalazło schronienie w gminie Tramin, na południe od Bolzano. Tam dzięki przychylności władz samorządowych zyskiwali oni nowe dokumenty tożsamości. Wśród nich także paszport Międzynarodowego Czerwonego Krzyża.
W 1950 roku przewodnicy przeprowadzili przez Brenner innego zbrodniarza Adolfa Eichmanna. Proboszcz miasta Sterzling już w południowym Tyrolu załatwił mu kryjówkę w klasztorze franciszkanów w Bolzano. Natomiast dzięki burmistrzowi Tramin nową tożsamość uzyskał Eichmann. Jego w końcu jednak dosięgła sprawiedliwość, a Mengelego nie. On również był prawdopodobnie obywatelem gminy Tramin, niejakim Helmutem Gregorem. W 1948 roku z poparciem biskupa Hudala i paszportem Czerwonego Krzyża wydostał się z Włoch, a w 1949 roku dotarł do Argentyny. Do dziś trwają spekulacje, ile władze MCK wiedziały na temat pomocy nazistom przez tę organizację humanitarną. Ówczesny prezydent Czerwonego Krzyża był według większości historyków zwolennikiem wszystkiego, co niemieckie i antysemitą. Według książki Geralda Posnera „Mengele: cała historia” z pewnością władze Argentyny wiedziały o pobycie zbrodniarza w ich kraju. Śledziły każdy jego krok, o czym można przeczytać w tamtejszych raportach policyjnych, jednak nigdy nie zrobiły niczego, by został złapany, osądzony i otrzymał należą mu karę. Nie jest żadną tajemnicą, że ówcześnie w tamtym kraju panował klimat sprzyjający nazistom. W latach 1946-1955 prezydentem Argentyny był Juan Peron. Miał on nieoficjalny układ z faszystami z lat 1939-1941, kiedy był attaché wojskowym we Włoszech, a po wojnie nie zamierzał z niego rezygnować. Nawiązał wtedy współpracę z agentami SS, którzy udostępnili mu tajne informacje dotyczące krajów Ameryki Południowej w zamian za możliwość schronienia dla nazistów. Peron uważał ponadto powojenne procesy norymberskie za oburzające. Dążąc do rozwoju przemysłu zbrojeniowego w swoim kraju, próbował ściągnąć do Argentyny inżynierów, konstruktorów odrzutowców i ekspertów ds. nuklearnych, szczególnie pochodzenia niemieckiego. Dlatego w dokumentach imigracyjnych Eichmanna jako zawód widniała adnotacja „technik”, a w dokumentach Mengele - „mechanik”. Prawdopodobnie o pobycie Josefa w Argentynie wiedział także wywiad Stanów Zjednoczonych.
W roku 1959 lub 1960 agenci Mossadu znaleźli w Argentynie Adolfa Eichmanna i Josefa Mengele. Ich priorytetem był jednak ten pierwszy. Zabrali go do Izraela, osądzili i skazali na śmierć. Natomiast Mengele wymknął się im z rąk i po dziesięciu latach przeniósł się na krótko do Paragwaju, a następnie do Brazylii. W wywiadzie dla brazylijskiej gazety „Folha de Sao Paulo” były agent Mossadu Rafi Eitan (dowódca akcji rozprawienia się z Eichmannem) przyznał, że w 1962 roku wraz z innymi agentami był w Brazylii. Ustalili wówczas, że Mengele mieszka pod fałszywym nazwiskiem w okolicy Sao Paulo. Ujawnił, że jego grupa przygotowała operację wywiezienia zbrodniarza z Brazylii do Izraela. Jednak w decydującym momencie izraelskie władze zrezygnowały z tego pomysłu. Oficjalnie chodziło rzekomo o możliwość pogorszenia się stosunków izraelsko - brazylijskich. Znaczenie mogła mieć też obawa, że znacząca w Brazylii gmina niemiecka i tak pomoże zbrodniarzowi w kolejnej ucieczce. Agent Eitan twierdził, że rząd Izraela nie dowiedział się o odnalezieniu Mengele. Pościg za nim został przerwany na ponad dziesięć lat. Mossad wrócił do niego, gdy do władzy w Izraelu doszedł Menachem Begin. Był to rok 1977, a ściganie zbrodniarzy wojennych uznano za priorytet. Zanim jednak Mossad wziął się do pracy, było już za późno, o czym agenci wówczas nie wiedzieli. Mengele utonął bowiem w 1979 roku podczas kąpieli w oceanie, na jednej z plaż niedaleko Santosu w Brazylii. Przyczyną był prawdopodobnie udar. Zmarł 7 lutego i został pochowany jako Wolfgang Gerhard. Dopiero w 1992 roku pewne podejrzenia doprowadziły do ekshumacji zwłok i badań DNA. Okazało się, że był to Anioł Śmierci. W efekcie doktor Josef nigdy nie stanął przed sądem. Mimo wyznaczenia 10 milionów marek nagrody nie został nigdy wydany i złapany.
W publikacji „Auschwitz - medycyna III Rzeszy i jej ofiary” wydanej w krakowskim Universitasie Ernst Klee pisze: „W ostatnich latach życia w Brazylii Mengele czyta Tołstoja, Ringelnatza, od czasu do czasu przemówienia Hitlera. Odrzuca Carla Zuckmayera (Des Teufels General), który wyemigrował w 1938 roku, jako rasowego mieszańca. Chętnie słucha Beethovena. Kocha psy, lubi strudel jabłkowy, prowadzi zapiski na temat zatkanych słuchawek prysznicowych i umywalek, braku prądu, napraw odkurzacza i zepsutego telewizora. Człowiek, który posłał do gazu tysiące, drobiazgowo odnotowuje swoje niedomagania: migreny, bóle głowy, zawroty głowy, biegunki, problemy z krążkiem międzykręgowym i pęcherzem, reumatyzm”. Inne publikacje donoszą między innymi o wizycie syna krótko przed śmiercią Josefa. W rozmowie z nim Mengele bagatelizował swoje zbrodnie, nie miał najmniejszych wyrzutów sumienia. Próbował synowi nawet wytłumaczyć, że w wojennych warunkach ratował życie ludziom, szczególnie dzieciom i prowadził godne podziwu badania, które miały przysłużyć się ludzkości. Niedawno jego szczątki zostały udostępnione studentom medycyny, którzy uczą się na ich podstawie anatomii. Poza tym być może Mengele pozostawił po sobie w Ameryce Południowej pewną tajemnicę.
Jest w Brazylii pewne miasteczko (niecałe 10 tys. mieszkańców), w którym co piąta ciąża jest mnoga. To ogromna skala w porównaniu do reszty świata. Bliźnięta czy trojaczki rodzą się średnio co osiemdziesiątą ciążę. Dlaczego w Candido Godoi jest inaczej? Nikt by może o tym nie wiedział, gdyby nie Jorge Camarasa, historyk z Argentyny, który ogłosił, że odkrył przyczyny tego fenomenu. Uważa on, że jego sprawcą jest Josef Mengele. „Myślę, że Candido Godoi mogło być laboratorium Mengele, w którym wreszcie mógł spełnić swoje marzenia o stworzeniu rasy panów, Aryjczyków o jasnych włosach i niebieskich oczach” - twierdzi historyk w książce „Mengele: Anioł Śmierci w Ameryce Południowej”. Opowiada w niej o tym, że Mengele bywał w tej miejscowości wiele razy w latach 60., bo mieszkało w niej wielu Niemców. Mieszkał w pobliskim Paragwaju i przyjeżdżał jako weterynarz, a z czasem zaczął opiekować się kobietami w ciąży. Według świadków przedstawiał się jako Rudolph Weiss. Przynosił ze sobą tabletki lub eliksiry w butelkach. Przepisywał nowe leki, regularnie od pacjentów pobierał krew. Na razie inni historycy podchodzą do tych tez z dużą ostrożnością. Nie wykluczają jednak, że mogą być one prawdziwe. Prawdopodobne wydaje się zatem, że Mengele także w Ameryce Południowej prowadził eksperymenty, szczególnie na zwierzętach. W przypadku ludzi miały one już zupełnie inny, choć nadal bardzo kontrowersyjny, charakter. Większość bliźniąt z Candido Godoi ma bowiem jasne włosy i niebieskie oczy, co w tych częściach świata jest niezwykle rzadko spotykane. Zatem bezkarny Mengele przeraża i intryguje w dalszym ciągu, nawet długo po śmierci.
opr. mg/mg