Fragment książki p.t. "Inka. Zachowałam się jak trzeba..."
Wpadli około wpół do czwartej, zaraz po tym, jak dziewczyny zasnęły. Zabrali „Inkę” i natychmiast odjechali. Siostry Mikołajewskie były przerażone. Gorączkowo niszczyły zachowane zdjęcia z lasu i inne materiały, które mogłyby komuś zaszkodzić. Domyślały się, że ubecy zaraz po nie wrócą. Tak też się stało. Zostały aresztowane. W czasie pobytu w więzieniu jedna z sióstr jeszcze raz zobaczyła „Inkę”, już po raz ostatni. Stała w oknie. Gdy ją dostrzegła, położyła palec na ustach, po chwili zniknęła.
Nie wiemy i już chyba nigdy nie dowiemy się szczegółowo, jak przebiegało śledztwo. W dokumentach zachowały się tylko relacje pośrednie. Strażniczka o imieniu Sabina, znana wówczas z ludzkiego odnoszenia się do więźniarek, mówiła współtowarzyszkom Danki z innych cel, że była ona bita i poniżana. Że rozbierano ją do naga, że do jej celi wpuszczano żony ubeków, którzy zginęli niedawno w akcjach przeciwko leśnym oddziałom...
Powiedziała ubekom tylko to, co dobrze wiedzieli — pseudonimy ludzi ze szwadronu „Żelaznego”. Nie dowiedzieli się, na jakiej stacji kolejowej w Borach Tucholskich umówiła się na powrót, bo próbowali organizować obławy na kilku stacjach — nieskutecznie. Obława na stacji Lipowa Tucholska zakończyła się dla nich fatalnie. Silna grupa operacyjna złożona z żołnierzy KBW i funkcjonariuszy UB została rozbita po krótkiej walce przez „Leszka” i jego żołnierzy. Młodzi, lecz doświadczeni w walce partyzanci z Wileńszczyzny znali się na żołnierskim rzemiośle — w przeciwieństwie do specjalistów od łamania ludziom palców w ubeckich piwnicach...
Piotr Szubarczyk Inka.
Zachowałam się jak trzeba... album z płytą DVD, 125 min., reż. Natalia Koryncka-Gruz
|
|
opr. ab/ab