Fragment książki p.t. "Inka. Zachowałam się jak trzeba..."
Podczas „procesu” w trybie doraźnym najbardziej obciążające „Inkę” zeznania złożył niejaki Adamski, który był przez kilka miesięcy wartownikiem w UB. Jego zeznania są obszerniejsze niż wszystkie pozostałe. Bardzo obrazowo, plastycznie opisał swój pierwszy (i ostatni) udział w akcji przeciwko leśnemu oddziałowi w Tulicach pod Sztumem. Miał wtedy 18 lat. Oświadczył, że „Inka” „rozkazała” rozstrzelać na miejscu akcji dwóch funkcjonariuszy UB, jego kolegów. Miała rzekomo powiedzieć: Poznaję te ubeckie mordy... Rozstrzelajcie ich!
Olgierd Christa tak to skomentował: To idiotyzm. Tak może twierdzić tylko ktoś, kto w ogóle nie ma pojęcia o wojsku. Nas obowiązywała żelazna dyscyplina. Sanitariuszka, do tego siedemnastoletnia, nie wydawała żadnych rozkazów. Na pewno nie w obecności „Żelaznego” albo mojej!
Jan Hap „Sztywny”, żołnierz szwadronu, uczestnik akcji powiedział: W Tulicach jedynym uprawnionym do wydawania rozkazów był „Żelazny”, potem „Leszek”. Jestem pewny, że „Inka” nigdy nie strzelała do nikogo podczas akcji.
Ciekawe są okoliczności, w jakich Adamski uratował życie, choć był funkcjonariuszem UB. Jego kolegów rozstrzelano. Kiedy po poddaniu się milicjantów i ubowców łupaszkowcy podeszli, żeby ich rozbroić, zobaczyli ciężko rannego milicjanta pozostawionego samemu sobie w rowie. Co z was za koledzy! — oburzył się któryś z chłopaków „Żelaznego”. Adamski błyskawicznie zerwał z siebie koszulę, porwał ją i zaczął opatrywać milicjanta. To uratowało mu życie, bo chłopcy od „Żelaznego” cenili takie zachowanie. W tym samym czasie „Inka” opatrywała na samochodzie rannego podczas akcji dowódcę szwadronu Zdzisława Badochę „Żelaznego”.
Poza Adamskim mętne, sprzyjające oskarżycielowi zeznania złożyło też kilku ubeków i milicjantów. W latach 90., pytani przez prokuratorów IPN o wyjaśnienia, odwoływali tamte zeznania i tłumaczyli się, że bali się i nie czytali tego, co podpisują. Jeden dla ratowania skóry powiedział łupaszkowcom, żeby go oszczędzili, ponieważ w czasie okupacji był w Armii Krajowej. Teraz bał się, że ktoś go sypnie. Bał się, chociaż w AK nigdy nie był... Powiedział „sędziom”, że słyszał komendę rozstrzelania wydaną głosem kobiecym. Niech tam mają, czego chcą... Tacy to byli świadkowie „zbrodni” „Inki”. Z jednym wyjątkiem.
Piotr Szubarczyk Inka.
Zachowałam się jak trzeba... album z płytą DVD, 125 min., reż. Natalia Koryncka-Gruz
|
|
opr. ab/ab