Katolicy powinni być obecni w życiu publicznym - a religia zamknięta w sferze prywatności to parodia religii
O obecności katolików w życiu publicznym z biskupem Stanisławem Budzikiem rozmawia Bogumił Łoziński.
Bogumił Łoziński: Jak Ksiądz Biskup odnosi się do zarzutów lewicy, która twierdzi, że Polska jest krajem wyznaniowym?
Bp Stanisław Budzik: — Jeśli ktoś tak twierdzi, to znaczy, że nie wie, co to jest państwo wyznaniowe. W państwach wyznaniowych jedna religia jest uprzywilejowana prawnie, a porządek państwowy zazębia się z religijnym. Tymczasem w polskim prawie żadna religia nie ma statusu religii państwowej, a wszystkie Kościoły i związki wyznaniowe cieszą się takimi samymi prawami. Państwo i Kościół są autonomiczne względem siebie.
Pod względem prawnym tak jest, ale czy w praktyce Kościół katolicki nie zdominował życia publicznego? Pada na przykład zarzut, że duchowni katoliccy uczestniczą we wszystkich uroczystościach państwowych.
W uroczystościach państwowych biorą udział nie tylko duchowni katoliccy, ale także duchowni innych wyznań i religii. To jest normalna praktyka w krajach europejskich i nikt się temu nie dziwi ani przeciwko temu nie protestuje. Z mojego doświadczenia wynika, że na tle innych państw Europy jesteśmy nawet poniżej średniej. Niedawno, we wrześniu, uczestniczyłem w święceniach biskupich na Litwie i w Austrii. W obu brali udział wysocy przedstawiciele rządu i parlamentu, a przyjęcie po święceniach w katedrze wileńskiej odbyło się w pomieszczeniach ministerstwa obrony, bo wyświęcony został biskup polowy. Z kolei w Austrii premier lokalnego landu zaprosił licznych gości biskupa do zamku w Eisenstadt i wydał na ich cześć przyjęcie. Gdyby w Polsce coś takiego się zdarzyło, natychmiast wybuchłaby polityczna awantura. Niektórzy dyżurni politycy znowu straszyliby państwem wyznaniowym.
Kościół w Polsce jest też oskarżany o popieranie partii politycznych...
Mogę zapewnić, że w czasie dyskusji podczas zebrań plenarnych, czy w oficjalnych dokumentach episkopatu nie ma nawet cienia popierania jakiejkolwiek partii. Natomiast biskupi niewątpliwie mają swoje poglądy polityczne, tyle że ich preferencje partyjne są przedmiotem medialnych spekulacji na podstawie pojedynczych, nagłaśnianych wypowiedzi. Z tego, co wiem, nie ma badań, których przedmiotem byłyby preferencje wyborcze duchownych.
Jednak wystąpienia niektórych biskupów są odczytywane przez opinię publiczną jako poparcie dla określonej partii, nawet jeśli nie jest to robione otwarcie.
Nie ulega wątpliwości, że w przestrzeni sakralnej, w czasie liturgii, żaden duchowny nie powinien wyrażać swoich poglądów politycznych. Posoborowe nauczanie Kościoła nie dopuszcza takich praktyk. Także poza liturgią duchowni powinni być roztropni w publicznym wyrażaniu swoich preferencji politycznych.
Problem nie dotyczy episkopatu jako całości, ale poszczególnych biskupów, którzy na przykład patronując powstaniu różnych koalicji rządowych czy udostępniając pomieszczenia kościelne na spotkania partyjne, te preferencje ujawniają.
Patronowanie koalicjom to na szczęście już przeszłość, choć rzeczywiście nieodległa. W przeszłości Kościół w Polsce pomagał rodzącej się demokracji, udostępniając swoje pomieszczenia jako neutralne. Dzisiaj partie polityczne mają już tyle możliwości, że nie powinny korzystać z pomieszczeń kościelnych ani podczas spotkań partyjnych, ani międzypartyjnych.
A kto w Kościele ma prawo upomnieć duchownych za zbytnie zaangażowanie się w politykę?
Upomnieć duchownego w jakiejkolwiek sprawie może jego biskup diecezjalny czy prowincjał w wypadku zakonnika. A biskupa Stolica Apostolska. Taka jest struktura odpowiedzialności w Kościele. Proboszcz odpowiada za parafię, biskup za diecezję, papież za cały Kościół. Oprócz tego są zgromadzenia zakonne, które mają własną strukturę, niezależną od episkopatu. Konferencja Episkopatu nie może odbierać biskupom ich odpowiedzialności. Jej zadaniem jest przede wszystkim koordynacja wysiłków duszpasterskich na terenie całego kraju.
Tylko że postawa jednego biskupa jest często odbierana przez społeczeństwo jako stanowisko całego episkopatu.
Biskupi mają prawo mieć różne poglądy na tematy społeczne, wskazywać różne sposoby rozwiązywania problemów, ale to nie znaczy, że występują w imieniu całego episkopatu. Jedność episkopatu dotyczy wiary i moralności, a nie kwestii społecznych. W tych sprawach poglądy biskupów są odzwierciedleniem opinii panujących w społeczeństwie i różne opcje są wśród nas obecne.
To jak powinno wyglądać właściwe zaangażowanie Kościoła w życie publiczne we współczesnej Polsce?
Trzeba przypomnieć, że polityka w szerszym znaczeniu to roztropna troska o dobro wspólne i takie zaangażowanie ze strony duchownych jest jak najbardziej uprawnione. W sensie węższym polityka to dążenie do zdobycia władzy dla realizowania określonych programów, i w tak rozumianą politykę osoby duchowne nie powinny się angażować. Kościół musi mieć dystans do partii, nie może identyfikować się z żadną z nich, ale jednocześnie ma prawo, a nawet obowiązek wyrażania krytycznego osądu konkretnych działań, zwłaszcza gdy dotyczy to sfery moralnej i egzystencji człowieka. Jan Paweł II nauczał, że drogą Kościoła jest człowiek. Zadaniem Kościoła we współczesnym świecie jest upominanie się o chrześcijańskie spojrzenie na człowieka, czyli obrona jego wolności, godności, życia, nadprzyrodzonego powołania.
A czy wyjściem z postrzegania Kościoła przez pryzmat wypowiedzi poszczególnych duchownych nie mogłoby być stworzenie wspólnego stanowiska episkopatu wobec najważniejszych problemów społecznych?
Biskupi polscy, jako całość, wypowiadali się wielokrotnie na tematy społeczne. Także obecnie trwają prace nad dokumentem dotyczącym spraw społecznych, w którym zajmiemy stanowisko wobec różnych problemów. Tematyka społeczna jest także od lat tematem numer jeden podczas posiedzeń Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu. Mimo że jako biskupi różnimy się co do sposobów rozwiązywania problemów, to jednak podczas każdego spotkania jest uczciwa dyskusja, prowadząca do wspólnych konkluzji.
Na obrazie Kościoła ciążą obecnie kwestie finansowe, nagłaśniana jest sprawa Komisji Majątkowej. Powstaje wrażenie, że Kościół skupia się na sprawach materialnych. Jak to zmienić?
Niestety, w Polsce można bezkarnie formułować wobec Kościoła katolickiego nieprawdziwe zarzuty. Podaje się wzięte z księżyca sumy, formułuje brutalne oskarżenia, których nikt nie ośmieliłby się skierować w stronę innej wspólnoty religijnej. Nikt nie wspomni o tym, że obok Komisji Majątkowej, regulującej sprawy Kościoła katolickiego, istnieją także działające na tych samych zasadach komisje regulacyjne dla innych wyznań i religii: prawosławna, ewangelicka, dla gmin żydowskich oraz tzw. międzykościelna. Sprawy Kościoła katolickiego stanowią mniej niż jedną trzecią wszystkich złożonych wniosków. Tezy o rzekomym bogactwie Kościoła w Polsce to mity. Gdyby poznać budżety wielu polskich diecezji, czy Sekretariatu Episkopatu Polski, to opinia publiczna byłaby zdumiona, jak są niskie. Owszem, Kościół prowadzi parafie, dzieła charytatywne i edukacyjne, zatrudnia ludzi. Z tym w sposób naturalny jest związana sfera ekonomiczna. Od czasów apostolskich Kościół wydaje pieniądze na cztery podstawowe cele: duszpasterstwo, dzieła charytatywne, sprawowanie kultu i utrzymanie duchownych. Po dwóch tysiącach lat cele te zasadniczo się nie zmieniły i tak jest także w Kościele w Polsce.
We właściwych proporcjach?
Zasada jest taka, że w dwóch pierwszych przypadkach można wydawać bez ograniczeń, w dwóch pozostałych należy uważać, aby nie wpaść w przesadę. W Polsce te proporcje wydatków nie są zachwiane, na pewno wydajemy dużo na apostolstwo, rosną środki na dzieła charytatywne. Wiele kosztuje wybudowanie i utrzymanie obiektów sakralnych, często zabytkowych. Także sytuacja ekonomiczna duchowieństwa jest ustabilizowana. Ogólnie rzecz biorąc, na tle niektórych krajów Europy, np. Niemiec czy Włoch, nasz Kościół bardzo musi się liczyć z wydatkami.
Może trzeba wprowadzić inny sposób finansowania Kościoła?
Rozważamy różne możliwości. Interesujący jest model węgierski, gdzie oprócz jednego procenta na organizację pożytku publicznego można przekazać jeden procent na wybrany Kościół czy związek wyznaniowy. Gdyby taki model funkcjonował u nas, można by było przekształcić tzw. Fundusz Kościelny. Tyle że w obecnej atmo-sferze, gdy niektóre partie budują swoją tożsamość tylko na walce z Kościołem, raczej trudno będzie takie rozwiązanie wprowadzić.
Ksiądz Biskup wskazuje na złą atmosferę wokół Kościoła, a przecież od pięciu lat Polską rządzą partie, które odwołują się do wartości chrześcijańskich. Czy to nie paradoks?
Owszem, to jest paradoks, który wynika z faktu, że na rolę Kościoła wielu patrzy jeszcze z perspektywy PRL-u, kiedy Kościół był zepchnięty do zakrystii i niektórzy wciąż uważają, że tam jest jego miejsce. Tymczasem dziś na świecie normą jest to, że Kościół jako licząca się siła społeczna bierze czynny udział w życiu publicznym, wnosząc do niego bardzo cenny wkład.
Na ile na negatywne postrzeganie Kościoła wpływa instrumentalne traktowanie go przez partie? Sprawa krzyża na Krakowskim Przedmieściu, za którą Kościół był tak krytykowany, była wykorzystywana praktycznie przez wszystkie partie do celów politycznych.
Bolączką polskiego systemu politycznego, i pewnie słabością demokracji w ogóle, jest fakt, że dla wielu partii miernikiem wszelkich działań są badania opinii publicznej. Zamiast podejmować działania słuszne, choć czasem niepopularne, robi się wszystko, aby się nie narazić wyborcom. Perspektywą działania są najbliższe wybory, a nikt nie ma odwagi przewidywać tego, co będzie za 20 lat. W takim myśleniu sprawa wierności wartościom, ideałom schodzi na dalszy plan.
W sprawie krzyża na Krakowskim Przedmieściu zarzuca się Kościołowi brak jedności. Tymczasem oświadczenia Rady Stałej i Rady Biskupów Diecezjalnych były jasne i wyważone, podjęte jednomyślnie. Tego faktu nie zmienia pojedynczy głos krytyki. Natomiast niepokojący jest brak reakcji przedstawicieli głównych sił politycznych na propozycję episkopatu, aby powołać komitet autorytetów, który zająłby się kwestią upamiętnienia w Warszawie ofiar katastrofy smoleńskiej, czego domaga się znaczna część społeczeństwa.
W tej chwili w Polsce mamy do czynienia z wyraźnym przyspieszeniem laicyzacyjnym, dążeniem do prawnego wykluczenia Kościoła ze sfery publicznej. Czy Kościół jest na ten proces przygotowany?
Mam nadzieję, że te skrajne tendencje nie zdobędą większego poparcia. Według mnie, są to głosy odosobnione, robiące z Kościoła kozła ofiarnego, którego oskarża się o wszelkie zło, odwracając uwagę od autentycznych problemów. To może zmobilizować część ludzi, ale bardzo źle świadczy o partiach sięgających do tak prymitywnych mechanizmów.
Kościół to nie tylko duchowni, ale także świeccy. Jak Ksiądz Biskup ocenia zaangażowanie katolików świeckich w życie publiczne?
Niestety, głos katolików świeckich, zwłaszcza członków ruchów kościelnych, nie jest dostatecznie słyszany w przestrzeni publicznej. W tej sferze mamy wiele do zrobienia, a szkoda, bo stanowisko katolików świeckich przypomniałoby opinii publicznej, że Kościół to nie tylko duchowni, ale także świadomi swojej godności i posłannictwa wierni świeccy.
A politycy deklarujący się jako katolicy zachowują wierność nauczaniu Kościoła?
Chrześcijanie są we wszystkich partiach politycznych. Dobrze, że tam są, ale mało ich widać. Nie można być chrześcijaninem tylko w Kościele, trzeba się przyznać do wyznawanych wartości także w sferze publicznej.
Z drugiej strony padają zarzuty, że katolicy, dążąc w życiu publicznym do rozwiązań zgodnych z katolicką etyką, narzucają innym swoją wiarę.
Nie jest celem Kościoła nadawanie sankcji cywilnej prawu kanonicznemu. Zabierając głos w debacie publicznej, naświetlamy z perspektywy chrześcijańskiej ważne ludzkie sprawy. Nie powołujemy się na argumenty religijne, ale na prawo naturalne, na godność człowieka i jego dobro. Wskazujemy na zagrożenia dla jego życia i wolności. Chrześcijaństwo wiele wnosi do życia publicznego, przede wszystkim wskazuje na niezbędny dla demokracji fundament wartości. Politycy walczący z Kościołem zapewne nie zdają sobie sprawy, że podcinają gałąź, na której wszyscy siedzimy. Polska i Europa wyrosły na kulturze chrześcijańskiej, a cała cywilizacja czerpie z rozwiązań wywodzących się z naszej religii.
opr. mg/mg